David Cameron chce, by ojców uciekających od odpowiedzialności traktować jak "pijanych kierowców".
Widmo krąży nad Europą. Widmo prorodzinnej rewolucji. Do węgierskiego premiera Victora Orbana chce dołączyć szef brytyjskiego rządu, David Cameron. Chce, choć jest mu trudniej. Jego koalicjanci, Liberalni Demokraci sprzeciwiają się wprowadzeniu prorodzinnych ulg podatkowych jako pomysłowi z innej epoki. Najwyraźniej według partii Nicka Clegga minęła już epoka, w której liberalizm oznaczał obniżkę podatków.
Nie da się wesprzeć rodziny zostawiając więcej pieniędzy w kieszeniach rodziców, więc Cameron postanowił sięgnąć po środek pozaprawny, choć też polityczny. Po swój autorytet. Głos premiera rządu Jej Królewskiej Mości ma duże znaczenie w debacie publicznej. Z okazji Dnia Ojca - w Wielkiej Brytanii przypada on 19, w Polsce 23 czerwca - w „Sunday Telegraph” ukazał się jego artykuł.
Co o ojcostwie chce swoim rodakom powiedzieć David Cameron, sam ojciec czwórki (a trójki żyjących) dzieci? - Od mojej matki, Marii, otrzymałem wiele miłości i wsparcia. Zawsze chce widzieć w ludziach to, co najlepsze - zwierza się Cameron. - Mój ojciec, Ian, nauczył mnie odpowiedzialności. Obserwowanie, jak wstawał codziennie przed świtem, by pójść do pracy i wrócić późno w nocy miało na mnie wielki wpływ. Mój ojciec, który był niepełnosprawny, nauczył mnie także optymizmu - opowiada.
Lider torysów podkreśla, jak istotne jest, by dziecko wychowywali obydwoje rodziców. Surowo ocenia ojców, którzy zostawiają swoje kobiety i dzieci. - Powinno się na nich patrzeć jak na pijanych kierowców. Powinni od swojego otoczenia otrzymać sygnał, że to, co robią, jest złe. Pozostawienie matek, które wykonują bohaterską pracę, samym sobie, jest po prostu nieakceptowalne - pisze Cameron.
Brytyjski polityk trafnie diagnozuje sytuację. Zabrzmi to pompatycznie, ale czasami inaczej wyrazić się nie da: żyjemy w czasach, w których rodzina staje się coraz mniejszą wartością dla wielu ludzi. Króluje "samorealizacja", kariera i ciągła zabawa. To jest szkodliwe nie tylko jednostkowo dla dzieci, które na świat wydają ludzie często kompletnie nieodpowiedzialni, ale i dla całego społeczeństwa. Gospodarki nie da się utrzymać bez solidnych relacji międzypokoleniowych.
Szkoda tylko, że tego tekstu nie napisał polski premier, który woli dywagować na temat szans uchwalenia antyrodzinnej ustawy o związkach partnerskich. Mimo to, także jemu, jako ojcu dwójki dzieci, jak i wszystkim tatusiom, którzy to czytają, chciałbym życzyć wszystkiego najlepszego. Obyśmy co roku w pełni zasługiwali na życzenia od naszych dzieci.
Stefan Sękowski