A co, gdyby wybudować żywy komputer? Urządzenie, które do analizy i do przechowywania danych wykorzystywałoby takie elementy jak DNA, białka, komórki czy nawet neurony. Także ludzkie. Czy dałoby się to zrobić?
Nie tylko komputery przetwarzają informacje. Nawet najprostsze, jednokomórkowe zwierzęta muszą to robić. Inaczej nie byłyby w stanie przetrwać. Kiedyś na jednym ze spotkań padło pytanie, dlaczego ewolucja nie wykształciła u drzew oczu. Ależ zrobiła to! Tyle tylko, że są to „oczy” zupełnie inne niż nasze, zwierzęce. Drzewa, czy ogólnie rośliny, mają zmysły, niektóre dużo bardziej wyczulone niż nasze. „Widzą”, „słyszą”, chemicznie czują i zapamiętują. Skąd wiedziałyby, że nadchodzi jesień albo wiosna? Skąd wiedziałyby, że zbliża się zagrożenie? Sukces żywych organizmów jest bardzo uzależniony od umiejętności analizy danych i przechowywania informacji. Sposobów na to jest bardzo wiele, ale to jedno nie ulega wątpliwości. A skoro tak, to czy da się to wykorzystać wprost – budując komputer, w którym funkcje procesora, twardego dysku, przejęłyby struktury biologiczne?
To się nie tylko da robić, ale to się już robi. Choć nie jest to sprawa prosta, a postęp w tej dziedzinie nie jest tak szybki jak w wielu innych, krok po kroku przekracza się kolejne przeszkody. W Szwajcarii powstał biokomputer, którego „procesorem” były ludzkie komórki nerwowe wyhodowane w laboratorium z komórek macierzystych.
Człowiek od bardzo dawna obserwował przyrodę – po to, by wykorzystywać z niej to, co najlepsze. Co tym razem chcemy skopiować? Na razie nie do końca jeszcze wiadomo. Wciąż nie rozumiemy wielu procesów biochemicznych na poziomie pojedynczych komórek, nie mówiąc już o tych, które odbywają się między komórkami. Budowa „żywych” komputerów jest jednym ze sposobów zrozumienia tego świata. Łączenie światów ożywionego i technologicznego jest bardzo obiecujące. Przykładem są chociażby bardzo zaawansowane protezy nóg czy rąk, ale także implanty wszczepiane do mózgu osobom cierpiącym na padaczkę czy tym, które nie widzą albo nie słyszą. Ale jest jeszcze coś. Z wyliczeń wynika, że neurony (niekoniecznie ludzkie) do podobnych procesów mogą zużywać nawet milion razy mniej energii niż obecnie używane procesory krzemowe. Na mnie robi to wrażenie.
Czy na tej drodze są jakieś pułapki? Ona jest wręcz nimi usiana. Ale czy to powód, by nią nie iść? Argument o potencjalnych niebezpieczeństwach, gdy na horyzoncie widać potencjalne zyski (niekoniecznie finansowe), nigdy nie był specjalnie głośno słyszalny. Może to dobrze. Może ważne, żeby także takimi drogami chodzić, bacząc na te wszystkie pułapki, niż z nich rezygnować, stojąc cały czas w tym samym miejscu.
Tomasz Rożek Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię. Autor wielu książek o tematyce popularnonaukowej. Obecnie stały współpracownik „Gościa Niedzielnego”.