„Nadużycia seksualne” – mówimy. A przecież każde użycie człowieka jest złe, bo sprowadza go do roli rzeczy.
01.07.2024 11:39 GOSC.PL
Bardzo dziękuję o. Mateuszowi Filipowskiemu,, który zwrócił mi uwagę, że w tekstach używam popularnego zwrotu „nadużycia seksualne”, który na dobre zagościł w medialnym krwiobiegu.
„Słowo to - pisze karmelita bosy - implikuje, że istnieje jakieś użycie, które być może jest dobrym użyciem, dozwolonym. A przecież każde użycie człowieka jest złe, bo sprowadza go do roli rzeczy, którą mogę użyć lub czasami nadużyć. To implikuje takie choćby pytanie: czy i jak można użyć dziecka, a co jest już nadużyciem? A przecież jedno i drugie jest czymś potwornym, bo przecież ludzi nie używamy. Od lat towarzyszę osobom skrzywdzonym seksualnie. I to one pierwsze mi zwróciły uwagę na to, że wobec nich nie dokonano żadnych nadużyć, bo nie są rzeczami by w ogóle ich używać. Dokonano przestępstwa".
Tak jest! Język ma ogromny wpływ na kształtowanie naszej świadomości, wybory i wzorce zachowań. Tak było przecież z robiącym zawrotną karierę słowem „tolerancja”, które pierwotnie oznaczało jedynie „znoszenie czegoś/kogoś” (łacińskie tolerare oznacza „ścierpieć”), a dziś jest wyrazem afirmacji i całkowitej akceptacji.
Alergię na słowo „nadużycia” ma również s. Anna Bałchan (sporo przegadaliśmy o tym w książce „Zbudowane”). „Dlaczego prostytutki wejdą przed siostrą do Królestwa?” – pytałem zakonnicę, która od lat pomaga osobom uwikłanym w prostytucję i inne formy współczesnego niewolnictwa - Liczę na to, że załapię się z nimi. Chwycę się jednej z tych dziewczyn. Po znajomości. Zastanawiam się, o co chodziło Jezusowi? Myślę, że o ich szczerość. One nie owijają w bawełnę. Są szczere do bólu. I często przy różnych zawirowaniach (na przykład torturach) modlą się i szczerze wołają do nieba. One są jawnogrzesznicami, my skrytogrzesznikami. To biedne, złamane przez innych dziewczyny. Wiesz, że one nie mają marzeń? Na początku myślałam, że mnie oszukują. Pytałam: «O czym marzysz?», a one nie wiedziały, co odpowiedzieć. Żyły z dnia na dzień. Nie mogły pozwolić sobie na marzenia. Po co przeżyć kolejne bolesne rozczarowanie? Po dwudziestu kliku latach pracy wiem jedno: człowiek z natury nie daje się używać innym. Chce być kochany, a nie używany”.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyi jasno”.