Euro jest symbolem współczesnej Europy i jego klęska byłaby fatalną porażką całej Europy - ostrzegają czołowi przedstawiciele 47 niemieckich i francuskich koncernów w całostronicowych ogłoszeniach, które ukazały się we wtorek w gazetach w obu krajach.
"My, niemieccy i francuscy przedsiębiorcy zwracamy szczególną uwagę na ogromne korzyści, jakie wynikają z istnienia strefy wspólnej waluty. Kierujemy do polityków wyraźny apel, by uczynili wszystko, aby stworzyć przesłanki dla trwale stabilnego i konkurencyjnego euro. To podstawa przyszłego dobrobytu w Europie" - podkreślają sygnatariusze apelu.
Pod apelem o ratunek dla wspólnej waluty podpisali się prezesi i wysocy menadżerowie takich firm, jak BASF, Deutsche Bank, Allianz, BMW, Siemens, E.ON, Daimler, France Telekom, SAP, Societe Generale czy Michelin. Przekonują oni: "Euro jest potrzebne". Od chwili wprowadzenia wspólnej waluty w strefie euro powstało prawie dziewięć milionów nowych miejsc pracy i poprawiła się pozycja konkurencyjna firm europejskich.
"Jako niemieccy i francuscy przedsiębiorcy, którzy ponoszą odpowiedzialność za obroty warte 1,5 biliona euro oraz za ponad 5 milionów pracowników na całym świecie, obawiamy się o przyszłość euro i wspólnej europejskiej unii gospodarczej i walutowej" - przyznają sygnatariusze apelu. Oceniają, że należy pomóc państwom UE, które popadły w kryzys zadłużenia. "Powrót do stabilnej sytuacji finansowej będzie kosztować wiele miliardów euro, ale Unia Europejska i nasza wspólna waluta są warte tego zaangażowania" - dodają.
Przedstawiciele koncernów apelują też o lepszą koordynację polityk gospodarczych państw UE oraz zaostrzenie zasad dyscypliny budżetowej, by w przyszłości uniknąć podobnego kryzysu. Jak podkreślają, "nie ma alternatywy dla wspólnego euro".
Inicjatorami kampanii ogłoszeniowej byli szef rady nadzorczej koncernu ThyssenKrupp Gerhard Cromme, prezes koncernu Allianz Michael Diekmann oraz Tilman Todenhoeffer z koncernu Bosch. Jak napisał we wtorek dziennik "Sueddeutsche Zeitung", o planach publikacji apelu uprzedzono niemiecką kanclerz Angela Merkel.
"Przedsiębiorcy po obu stronach Renu są głęboko sfrustrowani politykami. Niemieccy menadżerowie od dawna nie są zadowoleni z polityki gospodarczej kanclerz Merkel. To, że teraz niemieccy i francuscy menadżerowie wspólnie zwracają się do opinii publicznej i odpowiedzialnych polityków, jest nowością. Rządy Niemiec i Francji mają odmienne wyobrażenia na temat sensownych działań służących ratowaniu euro. W konsekwencji decyzje w sprawie pomocy dla Grecji są ciągle odkładane" - komentuje "Sueddeutsche Zeitung".
Kampanię ogłoszeniową koncernów skrytykowali przedstawiciele zrzeszeń niemieckich przedsiębiorstw rodzinnych, którym nie podoba się, że wielkie firmy apelują o wydawanie pieniędzy podatników. "Jeśli koncerny są przekonane, że wydając więcej pieniędzy można rozwiązać wszystkie problemy euro, powinny odkupić korzystnie oprocentowane obligacje zadłużonych państw" - powiedział dziennikowi "Frankfurter Allgemeine Zeitung" szef zrzeszenia firm rodzinnych Lutz Goebel.
W poniedziałek wbrew oczekiwaniom strefa euro nie zdecydowała o uruchomieniu kolejnej transzy pomocy finansowej w wysokości 12 mld euro dla Grecji. Ministrowie finansów strefy obiecali, że kraj dostanie ją w lipcu, ale dopiero, gdy grecki parlament uchwali nowy pakiet oszczędnościowy, przewidujący ograniczanie wydatków, reformę systemu fiskalnego i prywatyzację wartości 50 mld euro.
Suma 12 mld euro, której Grecja potrzebuje, aby zrealizować najpilniejsze zobowiązania i uniknąć krachu finansowego, jest kolejną transzą pakietu pomocy w wysokości 110 mld euro, przygotowanego dla Aten w maju 2010 roku przez kraje strefy euro i MFW.
Ministrowie zobowiązali się też opracować kolejny plan pomocy dla Grecji, w którym mają uczestniczyć również banki i prywatni inwestorzy, ale dobrowolnie, czyli zgodnie z niemiecko-francuskim porozumieniem z piątku.