Czy na progu drugiej ćwiartki XXI wieku nie ma już szans na Rzeczpospolitą Polską, w której jest miejsce na dwuszczeblową świadomość narodową – regionalną i uzgodnioną z nią wyższą, obywatelską, państwową, polską?
Ta łacińska formułka, która weszła do obiegu naszego języka, zapowiada zdanie we własnej sprawie, dosłownie: w sprawie własnego domu. Muszę o tej sprawie napisać tutaj, w piśmie, które od 101 lat jest jednym z filarów polskości Śląska. Mieszkamy w jednym domu – w Polsce. I o tym domu chciałem napisać w kontekście budzącej poważne spory kwestii.
W jednym z moich „asów” na tych łamach, na początku 2015 roku, kiedy zaczęły się otwarte groźby militarne Rosji Putina wobec Polski, zwróciłem uwagę na list, jaki skierował wtedy Związek Ludności Narodowości Śląskiej do ambasadora Rosji w Warszawie. Tak to opisałem: „Zwolennicy wyodrębnienia Śląska z Polski zwrócili się do Ambasadora o przekazanie ich prośby do prezydenta Putina: »o niekierowanie ewentualnych rakiet z głowicami jądrowymi w kierunku terytorium Śląska«. (…) Autorzy listu dołączyli jeszcze jedną prośbę do swojej supliki: »Mamy nadzieję, że Wasza Ekscelencja przekaże naszą prośbę władzom Federacji Rosyjskiej, aby w swoich poczynaniach uwzględniły odrębność Ślązaków od Polaków oraz uwzględniły fakt, że nie mamy wpływu na poczynania władz polskich, które są z natury antyrosyjskie i rusofobiczne«”. W swoim tekście ostrzegłem wtedy, że pozostawienie bezkarnym tego otwartego aktu zdrady państwowej, jakiego dopuścili się owym listem zwolennicy „przyjaźni śląsko-rosyjskiej” (jeśli przez Śląsk rozumieć wyłącznie panów Jerzego Gorzelika oraz Rudolfa Kołodziejczyka, założycieli cytowanego tutaj Związku, a przez Rosję – wyłącznie Władimira Putina) – skutkować może jak najgorszym rozwojem sytuacji.
Co się zmieniło, skoro w roku 2024 zdecydowałem się poprzeć apel w sprawie podniesienia rangi gwary śląskiej do ustawowo uznanego języka regionalnego? Przeciw takiemu rozwiązaniu wysunięto istotne argumenty, które podzielił prezydent Andrzej Duda i projekt ustawy zawetował. Po pierwsze, nie ma języka śląskiego, są tylko rozmaite dialekty, twierdzą językoznawcy. Jednak, dodajmy, uważa tak tylko część językoznawców. Inna uznaje stanowisko zwolenników normalizacji i ochrony języka śląskiego, rozwijającego się na pograniczu wielowiekowych wpływów czeszczyzny, polszczyzny i germańskich naleciałości. Drugi argument wskazuje na wykorzystywanie tego rodzaju postulatów przez czynniki zewnętrzne, takie np. jak Rosja Putina, do rozbijania Polski od środka. Z tym argumentem się zgadzam. Ale to argument przeciw zdrajcom, a nie przeciw tym osobom, które chcą używać i chronić prawnie to, co uważają za swój język regionalny. Czy mamy ich wszystkich traktować jako zakładników grupy zdrajców, którzy chcą rozbić nasz dom? Jak ujął to w liście do mnie profesor językoznawca z UJ: „Nie może człowiek mówić do człowieka: »nie jesteś tym, za kogo się podajesz/uważasz, tylko tym, kim ja cię mianuję«”. Podzielam to zdanie.
Wreszcie sprawa trzecia. Samo kultywowanie świadomości regionalnej uznaje się za zagrożenie, którego Polska nie przetrzyma. Są zapewne racje, które za tym rozumowaniem stoją. Szanuję je. Wydaje mi się jednak, że opierają się one na pewnej wizji polskości, która zbieżna jest ze spojrzeniem „chłopaka z Sosnowca” (nie, nie Kiepury, tylko pół roku młodszego od niego – Jędrzeja Giertycha): z wizją nacjonalizmu integralnego. Zastanawiam się, czy na progu drugiej ćwiartki XXI wieku nie ma już szans na Rzeczpospolitą Polską, w której jest miejsce dla gente Silesius, natione Polonus – na dwuszczeblową świadomość narodową – regionalną i uzgodnioną z nią wyższą, obywatelską, państwową, polską? Wydaje mi się, że to zależy od tego, jak silne czują się polskość, polska kultura, tożsamość, państwo. W pojęciu bezkarnych wciąż autorów listu do ambasadora Putina na pewno nie ma miejsca na taką dwuszczeblową świadomość. Oni wybierają stanowisko przeciw Polsce. Ale czy reprezentują naprawdę tych wszystkich, którzy chcą lekcji języka śląskiego tam, gdzie mieszkają?
Po zawetowaniu ustawy pojawił się komentarz jej inicjatora, w którym dostrzeżono natychmiast logikę eskalacji żądań: „Po wyborach prezydenckich powrócimy z projektem już nie tylko nadania językowi śląskiemu statusu języka regionalnego, a raczej od razu ze statusem mniejszości etnicznej”. Nie cytowano dalszego ciągu tego zdania: „co mogłoby się nie wydarzyć, gdyby prezydent Duda aktualną ustawę podpisał”. Już się nie dowiemy, co by było, gdyby. Obawiam się jednak, że zdrajcy naszej wspólnej ojczyzny, których więcej widzę w Warszawie, w Krakowie czy Gdańsku niż na Śląsku, mają powody do radości. Zwycięża logika: albo-albo.
Po opublikowaniu felietonu „Pro domo sua” Jerzy Gorzelik skierował do redakcji GN prośbę o sprostowanie. Poniżej publikujemy jego list oraz odpowiedź autora felietonu.
Szanowni Państwo,
W numerze 24/2024 „Gościa Niedzielnego” pojawił się tekst pana prof. Andrzeja Nowaka „Pro domo sua”. Ze słów Autora, cytuję: „W swoim tekście ostrzegłem wtedy, że pozostawienie bezkarnym tego otwartego aktu zdrady państwowej, jakiego dopuścili się owym listem zwolennicy „przyjaźni śląsko-rosyjskiej” (jeśli przez Śląsk rozumieć wyłącznie panów Jerzego Gorzelika oraz Rudolfa Kołodziejczyka, założycieli cytowanego tutaj Związku, a przez Rosję – wyłącznie Władimira Putina) – skutkować może jak najgorszym rozwojem sytuacji”, wynika, że miałem coś wspólnego z listem Związku Ludności Narodowości Śląskiej z 2015 roku do ambasadora Federacji Rosyjskiej jako założyciel wspomnianego stowarzyszenia. Tymczasem ZLNŚ, którego w 1996 roku byłem założycielem (w skład komitetu założycielskiego wchodzili również Erwin Sowa i Rudolf Kołodziejczyk), zakończył swe istnienie wraz z orzeczeniem Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w roku 2004. List wystosowało stowarzyszenie pod taką samą nazwą, powołane bez mojego udziału (komitet założycielski tworzyli Andrzej Roczniok, Rudolf Kołodziejczyk, Erwin Sowa) w roku 2004, do dziś niezarejestrowane. Nie tylko nie miałem nic wspólnego z przywoływanym listem ZLNŚ, ale i odnosiłem się doń krytycznie w mediach. Proszę zatem o sprostowanie tej nieprawdziwej informacji, która stawia w złym świetle mnie i moje środowisko.
Z poważaniem
Jerzy Gorzelik
Odpowiedź autora:
Szanowny Panie Doktorze,
Dziękuję za wiadomość i wyjaśnienie. Jednak w moim tekście nie ma błędu: piszę, iż jest Pan jednym z założycieli Związku, co Pan potwierdza. Natomiast bardzo istotne jest Pana dopowiedzenie, że nie ma Pan nic wspólnego ze wspomnianym listem, a nawet go Pan skrytykował – za co bardzo dziękuję i oczywiście uważam, że Pana wyjaśnienie powinno być upublicznione. Moją intencją jest wskazanie na możliwość pogodzenia tożsamości śląskiej z polską. Niestety, są też tacy obrońcy tożsamości śląskiej, którzy przedstawiają ją jako alternatywę wobec polskości.
Pozdrawiam i kłaniam się
Andrzej Nowak