Coś w tym jest, że ludzie łakną cudów i wydaje im się, że po ich doświadczeniu mieliby o wiele mniej kłopotów nie tylko w praktykowaniu wiary, ale i w praktykowaniu cnotliwego życia.
Kiedyś już przywoływałem ten fragment z „Braci Karamazow”, w którym Wielki Inkwizytor mówi do Chrystusa: „Odparłeś, że nie samym chlebem człowiek żyje, ale czy wiesz, że w imię tego właśnie ziemskiego chleba powstanie przeciw Tobie duch ziemi i będzie z Tobą walczył, i zwycięży Ciebie, i wszyscy pójdą za nim, wykrzykując: »Któż podobny bestyi, ona dała nam ogień z nieba!«. Czy wiesz, że miną wieki, a ludzkość oznajmi przez usta swej mądrości i nauki, że zbrodnia, a więc zapewne i grzech, nie istnieje, a są jedynie ludzie głodni. »Nakarm i dopiero żądaj od nich cnoty!« – oto co napiszą na sztandarze, który podniosą przeciw Tobie i pod którym to znakiem zburzą Twoją świątynię”.
Fenomenalna to przemowa, prorocza wręcz, i choć umywam ręce od wszelkich spiskowych teorii, śmiem twierdzić, że nadeszły już czasy, w których ludzkość (ustami swej mądrości) oznajmia przynajmniej to, że zbrodnia nie istnieje, więc i grzechu nie ma przynajmniej w niektórych, dotąd niebudzących wątpliwości dziedzinach, a to, co dotychczas było cnotą (na przykład mówienie prawdy), dzisiaj może stać się przewiną. Ot świat, ot ludzkość, ot „duch ziemi”.
Lubię Dostojewskiego za tę jego dalekowzroczność. Ale à propos „Daj nam jeść, a dopiero potem będziesz mógł się od nas domagać cnoty” (czytałem inne przekłady od dzieciństwa) – przypomina się piękny czas licealnej młodości. Na jednej scenie zebrało się kilkanaścioro młodych amatorów teatru. I to do mnie należała ta niby ludzka, a jednak diaboliczna kwestia. Nie wiem, co usiłowałem z siebie wówczas wycisnąć… domaganie się sprawiedliwości, głód cudu? Wiem jednak, że czasem wydaje się nam, że gdybyśmy zobaczyli jakieś zjawisko nadprzyrodzone (zatem „cud” w najprostszym rozumieniu), nasza wiara byłaby o wiele bardziej pewna i stabilna. Takich nadprzyrodzonych zjawisk dotyczy wydany kilka dni temu watykański dokument. Słusznie przypomniano w nim, że to Jezus Chrystus jest ostatecznym Słowem Boga i nie należy się spodziewać żadnego publicznego objawienia przed Jego ponownym ukazaniem się w chwale. Oczywiście – zauważają autorzy – działanie Ducha Świętego obejmuje również możliwość docierania do naszych serc przez pewne nadprzyrodzone wydarzenia, takie jak objawienia albo wizje Chrystusa lub Najświętszej Maryi Panny i inne zjawiska. O ich rozeznawaniu traktuje nowy dokument, którego lekturę polecam nie tylko duszpasterzom – jest to również temat bieżącego numeru „Gościa”, który, Czytelniku, bierzesz do ręki (s. 18–22).
A co do „Braci Karamazow”, Wielkiego Inkwizytora i jego cynicznej tyrady… Coś w tym jest, że ludzie łakną cudów i wydaje im się, że po ich doświadczeniu mieliby o wiele mniej kłopotów nie tylko w praktykowaniu wiary, ale i w praktykowaniu cnotliwego życia. „Nakarm tłum, to w Ciebie uwierzy” stanowczo za bardzo przypomina „jeżeli jesteś Synem Bożym, to spraw, żeby ten kamień stał się chlebem” autorstwa wiadomo kogo. Cuda – w tym rozmnożenie chleba – zdają się dobrym motorem napędowym wiary. Tyle że nie zawsze do niej prowadzą. I nie zawsze są prawdziwymi cudami.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.