Coraz bardziej martwi mnie kondycja fizyczna dzieci. Gdy zacząłem o tym mówić i pisać, jeszcze bardziej zaczęła mnie martwić reakcja na to ludzi dorosłych.
Nie buduję swojego poglądu na subiektywnych doświadczeniach czy obserwacjach. Patrzę w liczby i statystyki. A te są – przynajmniej dla mnie – zastraszające. Od wielu lat kondycja fizyczna młodych ludzi spada. Dzieci – w zasadniczej większości – nie potrafią kozłować, zrobić przewrotu, wisieć na drążku, mają coraz gorsze czasy w bieganiu i coraz mniejszą wytrzymałość. Powodów tego stanu rzeczy jest wiele i pewnie o tym kiedyś napiszę. A konsekwencje? Polskie dzieci są najszybciej tyjącymi dziećmi w Unii Europejskiej. To przełoży się (już się przekłada) na stan ich zdrowia. Jest szereg badań, które pokazują negatywne konsekwencje braku aktywności. I to zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Od jakiegoś czasu piszę, mówię o tym częściej. I, co jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem, rodzice nie chcą o tym słuchać. Powiem więcej, próba napisania – jak mawiał klasyk – oczywistej oczywistości wywołuje słowną agresję. Nie wskazuję palcem, nie wychowuję nie swoich dzieci, nie krytykuję rodziców. Piszę np., że 94 proc. uczniów ma niewystarczający poziom kompetencji ruchowych, że 89 proc. nie potrafi skakać na skakance, że 94 proc. z klas I–III nie potrafi prawidłowo rzucić i złapać piłki, że 74 proc. z klas IV–VI nie potrafi kozłować. Takie są fakty. Dlaczego te dane wywołują u tak wielu rodziców słowną agresję? Taka reakcja niczego nie zmieni, przeciwnie, pogłębią tylko problem. I szczerze mówiąc, martwią mnie one bardziej niż sukcesywnie pogarszający się poziom – jak to mówią specjaliści – kompetencji ruchowych dzieci. Bo tu przecież nie chodzi o przewroty, skakankę czy kozłowanie. To tylko narzędzia do pomiaru stanu zdrowia, stanu aktywności i kondycji. Kozłowanie, szczególnie to w ruchu, to nabywanie wielu umiejętności, chociażby koordynacji i refleksu, a nie tylko siły mięśni. Takie przykłady można mnożyć. W aktywności dzieci nie chodzi o wychowanie sportowca. Chodzi o wychowanie zdrowego nastolatka i zdrowego dorosłego. Zdrowego zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie, psychicznie. I na to także jest cały szereg dowodów i badań. Co zatem tę sytuację może zmienić? Na wiele czynników nie mamy wpływu, ale na jedno mamy: zmianę własnych zwyczajów. Aktywność to nie drogi karnet na siłownię czy specjalistyczne zajęcia z którejś z dyscyplin sportu. Aktywność to wspólny spacer, to wycieczka na rowerze, to chodzenie po schodach zamiast jeżdżenia windą, to chodzenie na piechotę zamiast jeżdżenia wszędzie samochodem. A to wszystko, co wymieniłem, nie wymaga ani pieniędzy, ani specjalistycznej wiedzy. Wymaga chęci. Może to o jej brak chodzi komentującym?
Tomasz Rożek Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Założyciel i prezes Fundacji Nauka To Lubię. Autor wielu książek o tematyce popularnonaukowej. Obecnie stały współpracownik „Gościa Niedzielnego”.