Wyrok Trybunału Konstytucyjnego kończy sprawę Komisji Majątkowej, natomiast nie kończy problemu rewindykacji utraconych majątków kościelnych – podkreślił w rozmowie z KAI ks. prof. Dariusz Walencik, prawnik i ekspert do spraw nieruchomości kościelnych.
Po rozpatrzeniu wniosku SLD Trybunał Konstytucyjny orzekł dziś niekonstytucyjność jednego z przepisów o Komisji Majątkowej oraz umorzył sprawę w pozostałej części. Stwierdził także zgodność z Konstytucją przepisu dotyczącego możliwości przekazywania przez wojewodów podmiotom kościelnym nieruchomości położonych na Ziemiach Północnych i Zachodnich. – Ten wyrok wprowadził kolejne zmiany do procesu rewindykacji. Po raz kolejny w okresie zaledwie 6 miesięcy zmieniono zasady, na podstawie których ma dokonywać się zwrot utraconych nieruchomości, zwłaszcza w sprawach nierozstrzygniętych przez Komisję Majątkową – zwraca uwagę ks. prof. Walencik. Trybunał uznał za niekonstytucyjny przepis stanowiący, że rząd określi w rozporządzeniu, mienie, których jednostek Skarbu Państwa lub samorządu Komisja może przekazać Kościołowi i który podmiot jest odpowiedzialny za wypłatę odszkodowań. A to – według sędziów Trybunału – określać mogła tylko ustawa.
– Tym samym zmienia się diametralnie sytuacja. Kościelne osoby prawne muszą się teraz skupić na tych jednostkach, które są obecnie właścicielami ich utraconych nieruchomości. W większości przypadków są to jednostki samorządu terytorialnego – wyjaśnia ekspert. Jego zdaniem, wyrok Trybunału i uchylenie aktów prawnych: przepisu z ustawy z 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczpospolitej Polskiej oraz rozporządzenia powoduje, że jednostki te, głównie gminy znalazły się teraz w gorszej sytuacji.
– Do tej pory, gdy gmina mówiła że nie może zwrócić nieruchomości, gdyż obecnie jest ona zabudowana np. przez bloki mieszkalne, drogi czy obiekty użyteczności publicznej albo że nie posiada nieruchomości zamiennych, to kolejnym zobligowanym do zaspokojenia roszczenia strony kościelnej były jednostki Skarbu Państwa, np. Agencja Nieruchomości Rolnych. Jeżeli nie znaleziono odpowiedniej nieruchomości zamiennej, to obowiązek wypłaty odszkodowania spoczywał na ministrze finansów. Teraz tak nie będzie. Cały ciężar zaspokojenia roszczenia kościelnej osoby prawnej będzie spoczywał na jednostce Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego, która jest właścicielem dawnej kościelnej nieruchomości, tzn. albo będzie musiała ona oddać dawną nieruchomość właścicielowi, który ją utracił, albo przekazać nieruchomość zamienną, a jak nie będzie miała nieruchomości zamiennej, to będzie musiała wypłacić odszkodowanie z własnego budżetu, a nie z budżetu państwa – wyjaśnia ks. prof. Walencik.
Dla strony kościelnej sytuacja też się skomplikuje. Teraz adresatem pozwów będzie ta jednostka Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego, w której zasobie znajduje się utracona nieruchomość, a w sformułowaniach pozwów już nie będzie alternatywy, iż podmiot kościelny występuje „o zwrot nieruchomości utraconej, ewentualnie przekazanie nieruchomości zamiennej przez Agencję Nieruchomości Rolnych, ewentualnie wypłatę odszkodowania przez ministra finansów”.
Czy można było uniknąć tej komplikacji stanu prawnego? Zdaniem ks. prof. Walencika, szansa była pół roku temu. – W grudniu 2010 r. należało solidnie przygotować nowelizację ustawy i dzisiaj nie byłoby tego skomplikowanego stanu prawnego. Wtedy można było np. uchylić również ten przepis, a treści tam zawarte wpisać do ustawy nowelizacyjnej i dzisiaj Trybunał Konstytucyjny umorzyłby postępowanie także i w tym zakresie. Tym bardziej, że już wtedy było znane stanowisko Sejmu w tej kwestii, w którym wyraźnie podkreślono niekonstytucyjność tego przepisu. Od kilku miesięcy zwracam uwagę, że nowelizacja ustawy o stosunku państwa do Kościoła, na mocy której zlikwidowano Komisję Majątkową jest bublem prawnym, a kolejne wydarzenia tylko potwierdzają moją opinię – konkluduje ekspert.
Ks. prof. Walencik nie zgadza się z zarzutami posła SLD Sławomira Kopycińskiego, który dopatruje się spisku rządu, Episkopatu i Trybunału Konstytucyjnego. – Gdyby Trybunał chciał tę sprawę pozamiatać pod dywan, umorzyłby postępowanie już w styczniu albo nie przystąpił do rozpatrywania wniosku do końca obecnej kadencji Sejmu i zgodnie z zasadą dyskontynuacji, jako że był to wniosek poselski, pozostawił go bez rozpoznania – komentuje prawnik.