Do niecodziennego wydarzenia doszło w czwartek w Kampusie Biomedycznym w Rzymie. Biskup Paolo Ricciardi udzielił święceń diakonatu choremu na nowotwór mężczyźnie.
Zdjęcia z uroczystości porozsyłał znajomym ks. Robin Weatherill, kapelan Kampusu Biomedycznego. We wtorek w ośrodku doszło do wzruszającej ceremonii – Sergio Della Lena, jeden z pacjentów, mógł spełnić swoje – jak napisał ks. Weatherill – „marzenie o śmierci jak św. Franciszek – jako diakon”. Do tej posługi mężczyzna przygotowywał się już od dłuższego czasu, ale przeszkodziła mu w tym choroba. Żeby mógł przyjąć święcenia w miniony czwartek, papież Franciszek udzielił mu specjalnej dyspensy. Sergio został diakonem dla diecezji rzymskiej.
O niezwykłym wydarzeniu ks. Robin opowiedział Andrei Galliemu, dziennikarzowi „Avvenire”, największego włoskiego dziennika katolickiego. Sergio Della Lena jest ok. 60-letnim nauczycielem, jest także katechistą w parafii. Mężczyzna był w trakcie przygotowań do diakonatu stałego, ale jego choroba zaczęła postępować bardzo szybko. Ksiądz Weatherill spotkał go najpierw na pogotowiu, a potem na oddziale onkologii i zwrócił na niego uwagę, bo chory czytał książkę kard. Matteo Zuppiego „Bóg nie zostawia nas samych”. Mężczyzna pokazał ks. Robinowi dedykację od kardynała, bo – jak się okazało – są znajomymi. To właśnie dzwoniącemu do Sergia kardynałowi Zuppiemu, który chciał się dowiedzieć, jak jego znajomy się czuje, mężczyzna zwierzył się ze swojego pragnienia zostania diakonem. „Chciałby umrzeć jako diakon jak św. Franciszek, do którego ma wielkie nabożeństwo” – tłumaczy ks. Weatherill. „Dwa dni temu nadeszła wiadomość o dyspensie, a biskup pomocniczy Ricciardi zadzwonił do mnie i uzgodniliśmy szczegóły obrzędu. Pragnieniem Sergia było przyjęcie święceń diakonatu w miejscu, gdzie odbywa swoją »pielgrzymkę w cierpieniu«” – opowiada kapelan.
W uroczystości w kampusie wzięła udział najbliższa rodzina Sergia – dwóch synów nauczycieli i dwie córki pielęgniarki szpitala Bambino Gesù oraz liczne wnuki.
Ksiądz Robin opowiada, że po raz pierwszy uczestniczył w takiej uroczystości w Kampusie Biomedycznym. „Choć w ciągu 14 lat pracy jako kapelan w tym miejscu widziałem już wiele chrztów, bierzmowań, ślubów, nawróceń, jedno nawet z buddyzmu” – mówi. Najbardziej wzruszył go moment, gdy na korytarzu zatrzymał go kilka lat temu pewien mężczyzna, który chciał porozmawiać. Przyszedł potem do kaplicy i wyznał: „Miałem guza i wyzdrowiałem. Ale nie wyzdrowiałem z guza, lecz z czegoś innego – nie spowiadałem się od 50 lat. Moje nawrócenie zawdzięczam temu miejscu”.
Kapelan kampusu zapamiętał także jeszcze jedno szczególne zdarzenie. „Tutaj, w kaplicy, mamy relikwie św. Jana Pawła II. Kilka lat temu 2 kwietnia, w rocznicę śmierci papieża Wojtyły, był Wielki Piątek. Modliłem się i w pewnym momencie zauważyłem mężczyznę klęczącego przed relikwiami i płaczącego. Kiedy widzę, że ktoś w kaplicy płacze, to wiem, że albo ktoś z jego rodziny jest w ciężkim stanie, albo jest na sali operacyjnej” – tłumaczy ks. Robin. Gdy mężczyzna wstał z klęczek, ks. Weatherill zaprosił go, by usiadł koło niego. Gość kampusu wyznał, że wzrusza się zawsze przy relikwiach Jana Pawła II, bo „w dniu jego śmierci narodził się na nowo”. Okazało się, że menedżer firmy z Latiny mieszkający w Rzymie 2 kwietnia 2005 r. poczuł nagle „potrzebę udania się na plac św. Piotra”. Tam właśnie usłyszał wiadomość o śmierci papieża. „Obok niego stał polski ksiądz w sutannie. Pod wpływem impulsu zapytał go, czy może się wyspowiadać” – opowiada ks. Robin. Ten mężczyzna także nie przystępował do sakramentu pokuty od dziesiątków lat. „I w tym momencie jego życie się odmieniło” – kończy ks. Weatherill i zapewnia, że takie opowieści mógłby jeszcze mnożyć.
baja /Avvenire