Wybaczyć należy wszystko i wszystkim. Ale grono współpracowników warto dobierać roztropnie.
Niedawno dotarła do mnie wypowiedź pewnej użytkowniczki TikToka na temat jej trudów w poszukiwaniu pracy. Była rozżalona, ponieważ menadżer pewnego sklepu odzieżowego nie zdecydował się jej zatrudnić. Kobieta twierdzi, że powodem odrzucenia były tatuaże pokrywające jej szyję i twarz. „To, że mam tatuaże, nie oznacza, że nie będę dobrą pracownicą. Nie rozumiem takiego podejścia!” – złości się tiktokerka. Kobieta „wyraża siebie”, tatuując na szyi demonicznego pająka, i nie może pojąć, że ludzie odczytują to jako deklarację określonych wartości – czy raczej należałoby powiedzieć antywartości, z którymi nie chcą mieć nic wspólnego. Jeszcze trochę, a dojdziemy do momentu, w którym będzie można pozywać pracodawców za niezatrudnienie wszystkich, którzy tego pragną.
Nie chcę tu jednak pisać ani o tatuażach, ani o zmianach prawnych, którymi rządzi poprawność polityczna, lecz o rzeczywistości Kościoła. Codzienność księdza to ciąg rozmaitych „współprac”. Jako dyrektor, duszpasterz czy publicysta współpracowałem i nadal to robię z wieloma osobami. Większość takich doświadczeń wspominam dobrze, jednak niektóre sytuacje przypominały wyżej opisaną. Nie chodzi o to, że ludzie z rysunkiem demona na czole domagają się od księży zatrudnienia, ale czasami przychodzą do nas tacy, którzy na twarzy mają wymalowane oczekiwania całkiem sprzeczne z duchem Ewangelii, a mimo to chcą „budować Kościół”. Albo też inni o twarzach wykrzywionych oskarżeniami, szemraniem, słowami pełnymi pychy, którzy zgłaszają swoje zaangażowanie w życie Kościoła. Czy mamy prawo odmówić takim ludziom współpracy?
Lubię dawać drugiemu szansę. Z wiekiem jednak coraz wyraźniej widzę, że czasami większe dobro przynosi chronienie wiernych przed zamętem, niż wieczne pobłażanie tym, którzy są u nas „jedną nogą” lub tym, których zbyt często „ponoszą emocje”. Wybaczyć można, a nawet należy, dosłownie wszystko i wszystkim. Ale grono współpracowników warto dobierać roztropnie. Kościół nie musi wykazywać się ciągłą aktywnością i współpracą z każdym chętnym, lecz zawsze musi się uczciwie modlić. Do tego chętnych jest o wiele mniej.