Nie pozwolimy sobie zatkać ust przekupną dłonią.
Piotr Skarga w 1597 r., w „Kazaniu Wtórym”, sejmowym, pt. „O miłości ku Ojczyźnie i o pierwszej chorobie Rzeczypospolitej, która jest z nieżyczliwości ku Ojczyźnie”: „Czemuż jej [Rzeczypospolitej] miłować i onę w całości zatrzymawać, i dla zdrowia jej wszystkiego tracić, gdy tego jest potrzeba, nie macie? Onę miłując, sami siebie miłujecie, a nie utracicie; onej nie życząc i wiary nie dochowując, sami siebie zdradzacie. (…) mówią: co mnie po Rzeczypospolitej, kiedy się ja mam źle, a tego nie mam, czego pragnę. To złodziejskie serce, które z szkodą drugich chce być bogate. Rób sobie niestatku [tzn. doznaj sam nędzy], a Pana Boga proś o potrzeby swe, a przestaj na swym stanie, a nie bądź utratnikiem [tzn. marnotrawcą] i próżnującym, a dla siebie jednego tysiąc tysięcy ludzi braciej swojej nie gub. Boże, abych się takich, jako monstrów jakich mało najdowało”.
Zdaje się, że w III Rzeczypospolitej monstrów takowych najdzie się niemało.
Wojciech Korfanty w książce „Kościół a polityka” (1927 r.): „Jesteśmy świadkami tego, jak wrogowie Nauki Chrystusa Pana i Kościoła wytężają wszystkie siły i używają wszelkich nowoczesnych środków, aby usunąć z życia prywatnego i publicznego wpływ Kościoła. I zasad katolickich. By dopiąć tego zgubnego dla społeczeństwa i Państwa celu, nadużywają w owej walce z katolickim poglądem na świat wszelkich postępów techniki i wytworów ducha ludzkiego. (…) Wielka jest liczba ludzi współczesnych, którzy odznaczają się śmieszną wprost drażliwością na punkcie tego, iż Kościół zabiera głos w sprawach politycznych. Nawet ludzie skądinąd poważni i zrównoważeni, wpadają w zdenerwowanie, gdy Kościół zabiera głos w zagadnieniach politycznych i upatrują w tym wielkie niebezpieczeństwo, mogące, zdaniem ich, naruszyć podwaliny ustroju społeczeństw nowoczesnych. (…) W nowoczesnym życiu publicznym istnieje cały szereg zagadnień, którymi zajmować się musi nie tylko władza cywilna, lecz także władza kościelna, oczywiście każda ze swego punktu widzenia. Ile razy więc Kościół w tych sprawach zabiera głos, wywołuje to zaniepokojenie i zdenerwowanie w pewnych kołach i to nie tylko wśród tych, co w Kościele upatrują instytucję czysto ludzką, ale często nawet wierni katolicy wypowiadają zapatrywanie, że Kościół pod żadnym warunkiem i w żadnym wypadku nie powinien zajmować się sprawami politycznymi”. Tymczasem często „autorytet Kościoła jak i autorytet państwa oddziałują na jedno i to samo zagadnienie i jedna, i ta sama sprawa podlega jurysdykcji władzy duchownej i władzy świeckiej. W tych wypadkach Kościół musi objawiać swoje żądania, zgłaszać swoje protesty przeciw zarządzeniom władzy świeckiej lub określać obowiązki wiernych, przez co w praktyce zajmuje się z konieczności aktualnymi sprawami politycznymi. Pod tym względem i w tym kierunku Kościół uprawia politykę. (…) Odrodzenie naszego społeczeństwa zależne jest od sumienia i poczucia moralności każdej jednostki. Pomiędzy siłami, mogącymi dokonać tego dzieła, pierwsze i najzaszczytniejsze miejsce zajmuje chrześcijaństwo i trzeba być zaślepieńcem i upartym sekciarzem, by odrzucać pomoc, niesioną przez Kościół znękanym i stroskanym o swą przyszłość narodom”.
Wiek później śmieszna drażliwość i zaślepienie mają się nadal nieźle.
Stefan Kardynał Wyszyński w latach 60. XX w.: „My, ludzie ochrzczeni, weszliśmy całą siłą naszego chrześcijańskiego ducha w życie narodu i temu narodowi ani krzywdy, ani ujmy nie przynieśliśmy. Dlatego nie pozwolimy sobie zatkać ust przekupną dłonią. Nadal będziemy, ilekroć zajdzie potrzeba i gdzie to będzie potrzebne, zaświadczać o naszej obecności w świecie chrześcijańskim jako przedmurze chrześcijaństwa i Polska zawsze wierna. (…) Wrogowie wiedzą, co narodowi służy, a co mu szkodzi. I jeśli chcą mu szkodzić, niszczą to, co mu pomaga. Dlatego też najeźdźcy zawsze niszczyli Kościół i chcieli zatrzeć ślady moralności chrześcijańskiej w życiu narodu. Dlatego starali się naród upodlić i rozpić. Są to lekcje z niedawnej przeszłości. Obyśmy ich szybko nie zapomnieli, mogą się nam bowiem przydać! Wrogów naszego narodu poznajemy po tym, jak się odnoszą do Boga i do moralności chrześcijańskiej”.
15 września 1968 roku w jasnogórskim sanktuarium Królowej Polski wielkie przemówienie do narodu polskiego rozpoczął Prymas Tysiąclecia Słowackim: „Szli, krzycząc: »Polska! Polska!«…/ Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,/ Spojrzał na te krzyczące i zapytał: »Jaka?«”.
Jaka? Aktualnie: uśmiechnięta. Ale z jakiego powodu? I do kogo?