Krzew winorośli składa się z dwóch zupełnie różnych części.
Krzew winorośli składa się z dwóch zupełnie różnych części. Zielone pędy, czyli latorośle z liśćmi i owocami, wyrastają z suchego, chropowatego pnia. Pędy te trzeba przycinać, żeby winorośl lepiej i obficiej owocowała. To my jesteśmy zielonymi gałązkami wyrastającymi z Chrystusa, pnia winnego krzewu, i musimy trwać w Nim, jeśli chcemy mieć w sobie Jego Boskie życie. Czasownik „trwać” (gr. meno) oznacza wspólne życie w głębokim zjednoczeniu z Jezusem. Latorośl nie ma nic, czego by nie czerpała z pnia krzewu. Oddzielona od pnia, więdnie i usycha. Jeśli jednak jest z nim złączona, wydaje piękne owoce. Dzieje się tak, gdy pozwalamy Duchowi działać w nas i przez nas. Nasza jedność z Chrystusem w Duchu Świętym pozwala nam skutecznie pracować na rzecz innych. Jacques Maritain tajemnicę tej skuteczności wyjaśniał następująco: „Działanie katolickie, aby mogło być katolickie, musi być napędzane kontemplacją. Potrzebujemy najpierw kontemplacji, a potem możemy działać”.
Jezus mówi, że nasza relacja z Nim wymaga ciągłego oczyszczania. Odradzamy się na nowo przez trzy jego formy: krzyż, kielich i konflikty. Krzyże zazwyczaj przychodzą z zewnątrz. Dostarczają nam ich inni ludzie oraz nasze ciało. Nie zależą od naszego sposobu życia. Kielich oznacza gorycz pochodzącą od Boga. Ojciec przekazał Synowi kielich wypełniony grzechami świata, Syn zaś musiał go wypić do samego dna, by zatrzymać na sobie zło prowokowane przez innych. Wreszcie konflikty wybuchają między ludźmi zaangażowanymi we wspólne sprawy. Wystarczy przywołać ostry spór między św. Pawłem i św. Markiem. Ich drogi się rozeszły. Paweł z Sylasem poszli w jedną stronę, a Barnaba udał się z Markiem na Cypr. Wszyscy oni mieli świadomość, że ich konflikty nie są godne Tego, który wybaczał nawet swoim oprawcom. W takiej sytuacji niecierpliwość i skłonność do rzucania oskarżeń są zgubą ludzkości. Najlepszym rozwiązaniem jest milczenie. Jeśli w jakimś konflikcie mamy rację, Bóg wzywa nas, abyśmy wszelkie krzywdy wchłaniali niczym gąbka, a jeśli nie mamy racji, powinniśmy dostrzegać w innych ludziach narzędzie wypełniania Bożej woli. Nieraz wszystkie nasze plany rozbijają się o charaktery ludzi, z którymi musimy mieć do czynienia. Inni potrafią być krępujący i trudni. Wielkim krokiem ku mądrości jest zdanie sobie sprawy, że my też jesteśmy osobami tego samego rodzaju. Też mamy jakąś fatalną wadę charakteru. Wszystkie nadzieje i plany innych rozbijały się wielokrotnie o nasz charakter, tak samo jak nasze nadzieje i plany rozbijają się o ich charaktery. Trudno jest wtedy wyrzucić do kosza przekonanie o własnej nieomylności. Wszechmogący Bóg może posługiwać się innymi ludźmi jako narzędziami naszego oczyszczenia, o ile dostrzegamy, jak bardzo tego potrzebujemy. Nie może natomiast niczego zrobić dla kogoś, kto jest przeświadczony o własnej niewinności i o wszystko obwinia innych. Oczyszczenie jest konieczne, by każdy z nas stawał się coraz bardziej godny powierzonego mu skarbu.