Ateistyczni inteligenci znów w natarciu. Ostatnie rewelacje z USA, Wielkiej Brytanii czy Kanady barwnie ilustrują trwający od dłuższego czasu proces. Oto rozproszona po świecie grupa awanturników niestrudzenie wyzwala ludzkość spod boskiego dyktatu. Stara śpiewka, tyle że dziś śpiewana do mikrofonów.
Stało się więc, iż w żydowskim przedszkolu w Kanadzie zakazano zabawy w arkę Noego, a w katolickim ocenzurowano kolędy za ich treściową niepoprawność. Z tych samych powodów na zajęciach szkolnych zabroniono odwoływania się do opowieści biblijnych. Cóż, przy tak daleko zakrojonym poczuciu „misji” trudno oczekiwać wyroku … salomonowego.
Mimo, że kanadyjska sytuacja wykazuje oznaki braków zdrowego rozsądku (dziecięcia zabawa i kolęda zaiste stanowią zagrożenie) jest to zagrywka inteligentna. Mówiąc wprost – diabelsko inteligentna! Dzieci wszak się nie obronią… i historia się powtarza.
Niemniej kuriozalny jest przypadek brytyjskiego lekarza Richarda Scotta, który „zgrzeszył” rozmawianiem z pacjentem o Bogu. Generalna Rada Medyczna zakwalifikowała zbrodnię świadectwa wiary jako molestowanie (!) i ukarała lekarza naganą. Za wiarę dostało się też ostatnio katolickim ośrodkom adopcyjnym w USA. Były zbyt oporne by uznać, że rodzice to nie tylko mama i tata, ale również kombinacje „tata – tata” lub „mama – mama”. We wspomnianej już Kanadzie te „prawdy” wpycha się dzieciom do głów już w szkołach podstawowych.
I jak reagować wobec tak ofensywnego ateizmu i treści, jakie za sobą niesie? Bez strachu i kompleksów. „Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, oraz trzeźwego myślenia”(Tm 1,7). Dlatego słuszne są kroki podjęte przez dr. Scotta, który zaskarżył decyzję Rady do sądu, oraz podobna inicjatywa katolickich i żydowskich rodziców z Kanady. Czy jednak mamy tu do czynienia jedynie ze sporem ideologicznym, do kształtu którego debata publiczna przykrawa podobne wydarzenia?
Przedszkolny show kanadyjskich ateistów czy pozew wobec brytyjskiego lekarza, sprawiają raczej wrażenie obłąkanego tańca smutnych duchów, które wiele hałasując, nie mają po prawdzie nic na swoją obronę poza „widzi mi się”. I przypominają się tu słowa apostoła Jakuba, iż „złe duchy wierzą i drżą” (2,19), czy św. Pawła:„nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. (Ef 6,12).
Francuski jezuita Henri de Lubac, któremu na sercu leżał „dramat humanizmu ateistycznego” uwrażliwiał, że konfrontacja z ateizmem jest podjęciem walki duchowej. „Czyż walka może kiedykolwiek być usunięta z naszego życia? W rzeczy samej sprawa jest prosta: skoro walka jest duchowa, będzie ją można prowadzić jedynie przy pomocy broni duchowej, broni światła”. Jak widać walka rozgorzała na dobre. I to nie rozwydrzone religią przedszkolaki ją wywołały...
Krzysztof Błażyca