Choć drzwi były zamknięte, Jezus przyszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!”.
Choć drzwi były zamknięte, Jezus przyszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!”. A następnie powiedział: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. „Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: »Weźmijcie Ducha Świętego!«”. Jezus rozpoczął nową drogę, prowadzącą przez zamknięte bariery niemożności i obawy przed śmiercią. I na tę drogę powołuje swych uczniów. Od zawsze wiara była kojarzona z drogą. Kto uwierzy, rusza na wędrówkę, doświadczając w sobie tryumfu nad ciasnotą i lękiem. Poza tym wezwaniem pozostał Tomasz. Nie mógł ruszyć. Przekonajcie mnie! – domagał się. Jezus musiał wrócić, by porwać za sobą także jego: „Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”, i chodź!
Pół wieku temu abp Karol Wojtyła pisał do swego przyjaciela o. Henriego de Lubaca: „Nie tracę nadziei, że ów potężny kryzys, który tak boleśnie w nas uderza, doprowadzi ludzi do odnalezienia królewskiej drogi życia. Może to się jeszcze nie okaże za naszych dni, niemniej z całych sił ufaliśmy i nadal ufamy, jesteśmy i będziemy pocieszeni”. Pierwsi chrześcijanie wyobrażali sobie śmierć jako rzekę, którą trzeba przekroczyć, aby cieszyć się życiem wiecznym z Bogiem. Jezus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie otworzył nam niezbędne przejście. Chrystus sam nazwał siebie „drogą i prawdą, i życiem”. I dodał: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6). Pierwsi wierzący – jak zanotowano w Dziejach Apostolskich – nie nazywali siebie „chrześcijanami”, ale „zwolennikami tej drogi”. To tę właśnie „drogę” prześladował Szaweł. I właśnie pojęcie „drogi” ukształtowało głęboko późniejszą myśl chrześcijańską o życiu jako pielgrzymowaniu z tego świata na tamten ścieżkami wiary.
Słowa takie jak „droga” i „pielgrzymka” zakładają podróżowanie i dążenie do miejsca przeznaczenia. Ludzie są stworzeniami domowymi. Wszyscy mamy jednak także nienasyconą ciekawość i wyobraźnię – pociąga nas horyzont. Droga jest dla niespokojnego serca zaproszeniem, by przekonać się, co czeka za następnym pagórkiem. Pojęcie „drogi” ma wielką siłę przyciągania. Piotr niespodziewanie spotkał Jezusa, uciekając przed okrutnymi prześladowaniami chrześcijan przez cesarza Nerona. Zapytał: Domine, quo vadis? – „Dokąd idziesz, Panie?”. Jezus odpowiedział, że idzie do Rzymu, by ponownie dać się ukrzyżować. Gdy Jezus zniknął, Piotr zawrócił w stronę miasta i swojego męczeństwa. Zamiast uciekać przed śmiercią, z przekonaniem poszedł na jej spotkanie. Takie zaufanie i zawierzenie są najwspanialszym znakiem rozpoznawczym chrześcijańskiej odpowiedzi na śmierć. Tak, śmierć to nieszczęście i wielkie zło. Zamknięte drzwi. Jezus jednakże przeszedł przez nie. W świadomości uczniów odtąd przestały być przeszkodą. Dzięki wierze w Niego możemy żyć w nadziei, starając się dobrze wykorzystać dany nam przez Boga czas i tęskniąc za zjednoczeniem z Nim w niebie.