Państwowa gwarancja dla skrajnego bezprawia nie czyni go dobrym uczynkiem.
Oglądałem transmisję z posiedzenia francuskiego Kongresu. Rzadko zbiera się to ciało – tylko dla przyjęcia bądź odrzucenia projektu zmian w konstytucji. Wersal – można powiedzieć. A nawet trzeba, bo Kongres tradycyjnie obraduje w pałacu francuskich królów. Elegancja Francja. Wspaniałe historyczne wnętrza, złocenia, zdobienia, rzeźby, obrazy wybitnych malarzy. I ta gala, ho, ho – prawie tysiąc parlamentarzystów. Panie w kreacjach, panowie w garniturach – wiadomo, trzeba uszanować instytucję parlamentu, dopasować się wyglądem do rangi wydarzenia. I te pełne patosu przemowy, te dumne spojrzenia, wreszcie ten burzliwy aplauz na wieść, że 780 parlamentarzystów zagłosowało za, a tylko 72 przeciw. W ten oto sposób zapadła decyzja o wpisaniu do francuskiej konstytucji… prawa do aborcji.
Prawda jest taka, że eleganckie panie i przystojni panowie w pięknym budynku uchwalili rzecz koszmarną: uroczyście zabetonowali proceder zabijania najmłodszych w majestacie prawa - pisze Franciszek Kucharczak
Jak człowiek patrzy na coś takiego, to myśli: „Tak wielu eleganckich, obytych i zdolnych ludzi nie może się mylić. Tak szacowna instytucja nie może być w błędzie: ich decyzja musi być dobra”. I tak też właśnie myśli francuskie społeczeństwo – 82 proc. obywateli poparło projekt uczynienia prawa do aborcji „nieodwracalnym”. Dlatego radość była i w Kongresie, i w kraju. Kiedy tak patrzyłem na cieszących się ludzi w Wersalu i wiwatujących pod wieżą Eiffla, pomyślałem, że to wzorcowa ilustracja oszustwa grzechu. Bierzemy zło za dobro, bo jest ładnie podane, ładnie ubrane i „wszyscy” je chwalą. Bo jest obudowane podniosłą teorią i zagadane łzawymi historyjkami.
Ale to tylko opakowanie – pudełko pociągnięte sztucznym złotem, a w środku zgroza. Prawda jest taka, że eleganckie panie i przystojni panowie w pięknym budynku uchwalili rzecz koszmarną: uroczyście zabetonowali proceder zabijania najmłodszych w majestacie prawa. Czegoś podobnego nie ośmielił się zrobić nikt na świecie. Teraz jednak się ośmieli – za przykładem Francji na pewno pójdą następni, bo takie rzeczy są zaraźliwe. Wielu zechce powtórzyć te standardy, żeby już na wieki wyznaczały kierunek rozwoju ludzkości.
Ale jaki to rozwój utrwalać zbrodnię? Cokolwiek by kto mówił, nie zmieni to faktu, że wskutek aborcji światła słońca nie ujrzały i nie ujrzą miliony ludzi, którzy mieli ten świat czynić lepszym. Przez to, co im zrobiono i czym to skutkuje w duszach sprawców, świat staje się gorszy.
Można się oszukiwać, że chodziło o dobro kobiet, ale jeszcze żadna kobieta na pozbyciu się dziecka nie skorzystała. Można sobie wmawiać, że nic złego się nie dzieje, bo po usuniętych maleństwach nie pozostają buciki i zabawki, nie ma nagrobków ani nawet wzmianki w aktach… Fatalne skutki dla tożsamości narodu, który robi takie rzeczy, są jednak nieuniknione.
Czy teraz jeszcze ktoś się łudzi, że środowiska aborcyjne zadowolą się jakimkolwiek „kompromisem” również w Polsce? Owszem, my w kraju o to się kłócimy, ale przecież jest o co. Niech nas Bóg broni przed jednomyślnością w uznaniu zła za dobro. To jedyna „zgoda”, na jaką stać piekło.
KRÓTKO:
Czyje bielmo?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła karę 550 tys. zł na stację TVN za nadużycia stosowane w filmie Marcina Gutowskiego pt. „Bielmo. Franciszkańska 3”. Wyemitowany rok temu film zawierał tezę, że przyszły papież jako biskup krakowski tolerował pedofilską działalność podległych mu księży. Film wywołał wzburzenie, którego wyrazem było m.in. ponad 6 tys. skarg zgłoszonych do KRRiT. W związku z tym Rada zleciła analizę ekspercką audycji. Eksperci wskazali, że audycja nie spełnia kryteriów reportażu, „wykazuje brak obiektywizmu i rzetelności dziennikarskiej, jest stronnicza, z wybiórczą selekcją źródeł, ahistoryczną interpretacją faktów i zdarzeń historycznych”. Stwierdzili, że w filmie posłużono się m.in. insynuacją, fałszywym powiązaniem emocji i osób, plotką, a także bezkrytycznie cytowanymi donosami bezpieki PRL. Decyzja KRRiT jest ostateczna, ale TVN zapowiedział odwołanie do sądu.
„Siostry” o życiu
W Dzień Kobiet przed Pałacem Prezydenckim manifestowały zwolenniczki aborcji. Jedna z feministek krzyczała do mikrofonu: „Jest mnóstwo dzbanów nawet w pałacach, którzy uważają, że jesteśmy za głupie, siostry, żeby decydować o swoim życiu, że jesteśmy za głupie, żeby decydować o własnym ciele, że jesteśmy za głupie, żeby decydować o własnych ci..ch”. Cóż, cała rzecz w tym, że to nie chodzi o własne życie i własne ciało. Nawet dzban to rozumie.
Franciszek Kucharczak