Mieszkają w barakach w środku Bieszczad. Niektórzy nie skończyli żadnych szkół, inni mają wykształcenie wyższe. Z twarzami jednakowo czarnymi od sadzy, palą w górach drewno na węgiel.
Panie, z kim ja już nie paliłem? Kapitany, majory, kryminalisty ze mną palili – wylicza Zygmunt Furdygiel, prawdopodobnie najstarszy bieszczadzki węglarz. Odwiedziliśmy go „na wypale” w górach nad wsią Stężnica, niedaleko Baligrodu. – Przez dwa sezony palili my i pili z Magistrem, tu niedaleko, na Tyskowej. Afrykanistykę skończył, a życie przepalił. Ale teraz już wyjechał w swoje strony, w Zamojskie, bo już ma 70 lat – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczyk, zdjęcia Henryk Przondziono