Doktor Aleksandra Gmurczyk z Chicago 16 lutego zeszłego roku oddała nerkę czekającej na przeszczep chorej. Ginger z Wirginii wie, że dzięki niej wróciła do normalnego życia.
Mama mi powiedziała, że niektórzy sądzą, że muszę być nienormalna, bo oddałam nerkę nieznajomej – mówi doktor Gmurczyk. – A mnie się zdaje, że zrobienie czegoś dla drugiego człowieka jest całkiem normalne.
Własny przykład
Dzięki pochodzącej z Polski nefrolożce, z listy ponad 90 tys. osób czekających w USA na przeszczep nerki, ubyły dwa nazwiska. Bo swoją nerkę potrzebującemu oddał też mąż biorczyni – Gary. Chciał ją ofiarować żonie, ale badania wykazały, że brakuje im tzw. zgodności tkankowej. Nie zrezygnował jednak z raz podjętej decyzji. Jego pobrany do transplantacji zdrowy narząd przedłużył życie 51-letniego Arturo Reyesa, pacjenta szpitala Northwestern z Chicago cierpiącego na degenerującą nerki zaawansowaną cukrzycę. W tym właśnie szpitalu pracuje doktor Gmurczyk, na co dzień zajmująca się chorymi na nerki. – Chciałam pomóc jednej osobie, a udało się dwóm – opowiada. Zależało mi na tym, żeby wszyscy potencjalni dawcy zdobyli wiarę w to, że taki zabieg ma sens. Że oddanie narządu do transplantacji jest najlepszym darem z samego siebie dla drugiego człowieka. Jak mówi – przeszczep narządu pobranego od żywego dawcy może przedłużyć życie biorcy o 15, 20 lat, a nawet dłużej. Przy okazji miała też nadzieję, że pacjenci widząc, na co się zdecydowała, odzyskają zaufanie do amerykańskiej służby zdrowia. – Zauważyłam, że ostatnio mają coraz większy dystans do lekarzy, czasem się ich nawet boją – podkreśla. – Ale jeśli ich lekarz został dawcą, i oni mogą pójść w jego ślady. Cieszy się, że jej decyzja przynosi efekty. Udało jej się przekonać do oddania narządu kilka osób, które dotąd były nastawione sceptycznie do podejmowania takich decyzji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych