Było to dobrych parę lat temu, gdy jeden z moich przyjaciół na pytanie, co go tak martwi, odpowiedział, że rozmowa z córką. Nastolatka zapytana, co chciałaby robić w przyszłości, odpowiedziała, że chciałaby zostać… influencerką.
Tym, którzy nie wiedzą (błogosławiona wasza niewiedza!), tłumaczę, że chodzi o kogoś, kto udziela się aktywnie w mediach społecznościowych, ogląda i słucha go wielu ludzi, którzy liczą się z jego zdaniem. Jeśli jest tych osób sporo i jeśli liczą się z nim bardzo, taki ktoś może na tym udzielaniu się w internecie zarobić bardzo dużo pieniędzy. Najczęściej na reklamie rozmaitych produktów. Trudno się zatem dziwić nastoletniej córce mojego przyjaciela, że zarobkowanie w ten sposób zdaje się jej miłe, przyjemne, dające nie tylko utrzymanie, ale i popularność. Influencer jest bowiem osobą rozpoznawalną. Co tu dużo mówić – może stać się gwiazdą. Wtedy jego opinie są jeszcze chętniej słuchane i przyjmowane, zwłaszcza przez bardzo młodych ludzi. Nazwanie kogoś influencerem oznacza przyznanie mu sporego wpływu na poglądy i zachowania innych – sama nazwa to właśnie oznacza. I po angielsku (influence), i po łacinie (influentia) znaczy właśnie wpływ. Coraz głośniej zaczyna się jednak mówić o tym, że taka popularność, zwłaszcza w bardzo młodym wieku, może mieć katastrofalne skutki dla psychiki. Jeden z polskich influencerów, Janek Strojny, napisał książkę, zatytułowaną „Nie zostawaj influencerem”, przestrzegając przed tym zajęciem. Przyznał co prawda, że potrafił zarobić w ciągu miesiąca nawet 90 tysięcy złotych, ale popularność i styl życia, który w ten sposób sobie narzucił, spowodowały u niego depresję.
Przyznają Państwo, że kuriozalnie brzmią te opisy, zwłaszcza dla osób, które zaznały życia w czasach, gdy nie było komputerów i internetu? Myśląc o influencerach, ich wpływie na kształtowanie opinii ludzi, zwłaszcza bardzo młodych, nie potrafię przestać się zastanawiać właśnie nad ich odbiorcami, nad ludźmi, których kształtują, na których mają – nomen omen – wpływ. Czy w tak młodym niejednokrotnie wieku mogą zdawać sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności, jaka na nich ciąży? Czy rozumieją, że docierając do bardzo młodych ludzi, jeszcze bardziej tą odpowiedzialnością powinni się wykazywać? Nie sądzę, zwłaszcza że bardzo często ich motywacją jest po prostu zarobek.
Odnoszę wrażenie, że temat odpowiedzialnego wpływu na młodych jest dzisiaj traktowany bardzo ideologicznie, wspominałem o tym w ubiegłym tygodniu. W bieżącym numerze „Gościa” zajmujemy się właśnie tą sprawą, a szczególnie kontrowersjami i manipulacjami wokół tego, co czytać (w charakterze lektur obowiązkowych i opcjonalnych) oraz czego uczyć się będą dzieci i młodzież w Polsce. Można odnieść wrażenie, że cokolwiek w programie dotyczy katolickości lub tradycyjnych wartości, zostało wzięte na celownik. Ciekawe, w imię czego. A jeśli szkoła nie będzie miała uzasadnionego wpływu na wychowanie młodych do wartości, jacy influencerzy zrobią to za nią. O te wartości nawet nie pytam.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.