W pierwszym tysiącleciu wielu duchownych żyło do śmierci ze swoimi żonami, o czym świadczą choćby pełne czułości i oddania napisy nagrobne. Zarazem od początku Kościoła bardzo szanowano poświęcone Chrystusowi dziewictwo.
Często mówi się, że „celibat wprowadzono w XI wieku”. Takie stwierdzenie jest na swój sposób słuszne, bo faktycznie dopiero w XI wieku w Kościele zachodnim postanowiono, by bezwzględnie wymagać bezżenności od duchownych z wyższymi święceniami (włącznie z oddaleniem żon, jeśliby je mieli) i by święcić tylko tych, którzy żon nie mają i przyrzekają nigdy ich nie mieć. Z drugiej strony łatwo takie stwierdzenie rozumieć jako: „przez tysiąc lat w Kościele księża mieli żony, nikt nie miał z tym problemu i dopiero w XI wieku ktoś wymyślił, żeby tak nie było” – a wtedy jest ono całkowicie fałszywe, choć stanowi jeden z najpopularniejszych mitów historycznych.
Bezżenność dla wszystkich?
Dla jasności uporządkujmy pojęcia. Po pierwsze, gdy mówimy o „małżeństwach duchownych”, mamy na myśli wyłącznie święcenie żonatych mężczyzn, tak jak to ma dziś miejsce w Kościołach wschodnich (także katolickich), zaś w Kościele rzymskokatolickim dotyczy stałych diakonów, a czasem również duchownych przechodzących ze wspólnot protestanckich. W przeciwieństwie do wspólnot protestanckich, gdzie duchowni zawierają małżeństwa, przez dwa tysiące lat w Kościołach katolickich i prawosławnych nie zdarzało się, by już wyświęceni wstępowali w związek małżeński.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Stanisław Adamiak