Dlaczego w języku angielskim słowo order oznacza zakon?
29.02.2024 00:00 GOSC.PL
Napierśniki polskich zbroi husarskich z XVII wieku często zdobi medalion z Matką Bożą. Osoby zwiedzające muzea zwykle sądzą, że to tylko ozdoba i znak pobożności husarzy. W rzeczywistości jest to jednak coś więcej – symbol pierwszego polskiego orderu, o którym mało kto dziś pamięta.
Żeby zrozumieć przyczyny ustanowienia i szybkiego upadku tego orderu, musimy uświadomić sobie, że w tamtych czasach order był czymś zupełnie innym niż obecnie. Dziś, wiadomo, jest to przedmiot przyznawany różnym osobom jako znak uznania dla ich osobistych zasług. Noszone dawniej ordery nie były jednak niczym innym, jak tylko symbolem przynależności do… zakonu rycerskiego. Te elitarne bractwa, broniące w średniowieczu Królestwa Jerozolimskiego, zdobyły w świecie chrześcijańskim powszechny szacunek. Dlatego na ich wzór różni władcy tworzyli później, między XIV a XVIII wiekiem, jeszcze bardziej elitarne organizacje, tyle że już bez składania ślubów zakonnych. Symbol, który mieli prawo nosić członkowie takiego „zakonu”, nie świadczył o ich zasługach, ale o koneksjach. Kiedy tylko ktoś otrzymał członkostwo w utworzonym przez Habsburgów zakonie-orderze Złotego Runa, natychmiast dumnie się z tym obnosił. Oznaczało to bowiem, że został uznany przez cesarza lub króla Hiszpanii za jego zaufanego przyjaciela. Dlatego łańcuch Orderu Złotego Runa okala polski herb na wieży Zamku Królewskiego w Warszawie. Kazał go wyrzeźbić Zygmunt III Waza.
Wróćmy jednak do pierwszego polskiego orderu. Władysław IV Waza, gdy obejmował tron w roku 1632, marzył o zorganizowaniu wyprawy wojennej przeciwko Turkom. W Rzeczpospolitej Obojga Narodów król nie mógł jednak sam wypowiedzieć wojny. Musiał mieć zgodę sejmu. Postanowił więc pozyskać dla swej idei nieformalną elitę polskiej szlachty, a jednocześnie wojska, czyli husarię. Otoczenie dworu zaczęło głosić, że monarcha wkrótce ustanowi dla polskich rycerzy – husarzy zakon-order Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Nowy świecki zakon zatwierdził w 1634 roku papież Urban VIII. Wielu husarzy podchwyciło ideę króla, co widzimy dziś na napierśnikach ich zbroi. Większość szlachty była jednak tej idei przeciwna. Dlaczego? Dlatego, że zakon-order wyróżniłby wśród szlacheckiej braci elitę zgromadzoną wokół króla. A przecież „szlachcic na zagrodzie” – w sensie prawnym – miał być „równy wojewodzie”. Władysław IV w 1638 roku zrezygnował więc ze swego pomysłu.
Wiedząc, czym były ordery w dawnych czasach, od razu odrzucimy romantyczną historyjkę tłumaczącą rzekomo okoliczności ustanowienia angielskiego Orderu Podwiązki. Według tej legendy w 1348 roku na balu u króla Edwarda III hrabina Salisbury zgubiła podczas tańca podwiązkę. Wybuchł ogólny śmiech. Wówczas rycerski król podniósł podwiązkę, zawiązał ją sobie na nodze i powiedział: „Hańba temu, kto o tym źle myśli”. Do dziś jest to dewiza orderu. W rzeczywistości orderowa podwiązka nie była fragmentem damskiej bielizny, lecz taśmą łączącą części zbroi. Król Anglii pragnął przekonać do zbrojnej wyprawy swoich baronów. Utworzył więc „zakon” rycerski dla tych, którzy popierali jego zamiar walki o tron francuski, do którego miał prawo jako potomek francuskiej dynastii Plantagenetów. Członkowie tego zakonu-orderu deklarowali gotowość zawiązania swych zbroi i pójścia na wyprawę, bo „hańba temu, kto źle myśli o Edwardzie III na tronie w Paryżu”. Wojna, która wówczas już trwała, przeszła do historii jako wojna stuletnia.
Najważniejsze polskie odznaczenie ma dość podobne korzenie. Order Orła Białego ustanowił w 1705 roku August II Sas dla tych magnatów, którzy popierali go w walce ze Stanisławem Leszczyńskim o polski tron. Nie był więc znakiem zgody narodowej, tylko dramatycznych podziałów z czasów, gdy Polacy miotali się „od Sasa do Lasa”. Czyż nie jest to znamienne dla naszej historii?
Był to już łabędzi śpiew orderów w starym rozumieniu. Od II połowy XVIII wieku elitarne bractwa to już nie zakony rycerskie, lecz loże masońskie. A ordery to tylko biżuteria nadawana za zasługi, choć pamiątką po dawnych czasach jest instytucja kapituły orderu.
Leszek Śliwa Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”. Prowadzi także stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu” pracuje od 2002 r. Autor pierwszej w Polsce biografii papieża Franciszka i kilku książek poświęconych malarstwu.