Św. Walenty jest nie tylko patronem zakochanych, ale także tych, którzy doświadczają psychicznych zaburzeń. Może ma to głębszy sens?
Kojarzycie takie zwroty, jak: „Szaleję za tobą”, „Ale z ciebie wariat!”, „Straciłem dla ciebie rozum”? Bardzo często słychać je w ustach tych, którzy mają się ku sobie. Nie są umniejszaniem drugiej osoby, wskazującym na jakieś deficyty. Przeciwnie, to zwrócenie uwagi na zaskakujące dla nas, a jednocześnie ważne działanie lub zachowanie. Temat miłości bardzo mocno powiązany jest z szaleństwem. Chcąc być precyzyjnym, mówiąc o tytułowym „Amorze”, trzeba odróżnić zakochanie od kochania drugiej osoby. Pierwsze jest czasowym zauroczeniem. Miłość natomiast – jak mawiała dr Wanda Półtawska, będąca z zawodu psychiatrą – jest decyzją, jest „postanowieniem woli”. Szaleństwo rozumiane potocznie, a nie klinicznie, jest w zakochaniu czymś nie tylko naturalnym, ale wręcz oczekiwanym. Zakochanie nie może być nudne, jest nieprzewidywane i wytrąca nas z marazmu codzienności, motywując do przenoszenia gór, co już samo w sobie przecież trąci irracjonalnością. Miłość jest spokojniejsza, ale jednoczenie jest czymś, co kojarzyć się może z siłą, wytrwałością i oddaniem. Ale i w tym stanie można być uznanym za szaleńca, co spotkało nawet Jezusa. Jego miłość do potrzebujących pomocy odebrana została jako „wariactwo”. W Ewangelii wg św. Marka bliscy Chrystusa, widząc, jak bez jakiegokolwiek wypoczynku pomaga chorym i cierpiącym, uznali, że „postradał zmysły”. A co jeśli ten stan nie jest tylko metaforą, ale rzeczywistością, którą widzimy u kochanej przez nas osoby?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Błażej Kmieciak