W przestworzach lata coraz więcej sterowców. Dotychczas nie wybudowano wprawdzie tak luksusowych liniowców jak LZ-129 Hindenburg i LZ-130 Graf Zeppelin, to jednak może się zmienić.
Lot luksusowym sterowcem przez Atlantyk do Nowego Jorku trwał przed II wojną światową ponad dwie doby. Dzisiaj samoloty tę trasę pokonują w zaledwie kilka godzin. Ale wtedy samoloty pasażerskie przez ocean nie latały, a statek płynął od kilku do kilkunastu dni. Sterowce oszczędzały czas, ale to nie wszystko. Latano nimi, bo były luksusowe i przez to drogie. A może na odwrót. Były bardzo drogie, a przez to bardzo elitarne. Historycy lotnictwa mówią, że podróże w powietrzu nigdy nie były tak eleganckie jak te, które odbywano na pokładach sterowców. Za szybkość, wygodę, elegancję, luksus i dobre towarzystwo trzeba było oczywiście zapłacić. Według dzisiejszej wartości pieniądza, przed II wojną światową lot sterowcem Hindenburg na trasie Frankfurt–Nowy Jork kosztował ponad 16 tys. złotych od osoby. Około 6 tys. złotych kosztował bilet pierwszej klasy w transatlantyku, w statku z Europy do USA. Około 3 tys. złotych kosztował wtedy bilet klasy III.
Pożar pogrzebał sterowce
Sterowce nigdy z samolotami nie konkurowały. Gdy po II wojnie światowej lotnictwo cywilne zaczęło się szybko rozwijać, było jasne, że czas sterowców pasażerskich się skończył. Pierwszy gwóźdź do trumny wbił jednak nie rozwój technologii i transportu, ale wypadek, jaki zdarzył się 6 maja 1937 roku. W czasie cumowania przed kolejnym rejsem Zeppelin Hindenburg zapalił się. Wypełniony lekkim wodorem liniowiec płonął jak zapałka. W katastrofie zginęło 35 z 97 obecnych na pokładzie statku osób. Od czasu tego wypadku sterowce są podziwiane niemalże tak samo jak piramidy Egiptu czy ukryte w lasach tropikalnych miasta Majów. Luksus, bogactwo i elitarność, których czas minął. Czy aby na pewno? Coraz więcej projektów wskazuje na to, że sterowce wracają do łask. Niektórzy mówią wprost: „prawnuki zeppelinów to przyszłość lotnictwa”. Tak twierdzi na przykład prof. David King z University of Oxford, doradca dwóch poprzednich brytyjskich premierów. Przewiduje, że sterowce nowoczesnej konstrukcji mogą wzbić się w powietrze już za 2–3 lata. Pierwsze sterowce były balonami, do których dołączona była gondola z silnikiem. Poruszały się wolno i były – jak wszystkie balony – raczej sportem, atrakcją niż środkiem transportu. Pierwszy sterowiec w kształcie cygara, o konstrukcji szkieletowej, powstał w 1900 roku w firmie hrabiego Ferdinanda von Zeppelina. Sterowiec Luftschiff Zeppelin wykonał kilka lotów, pobił rekord długości i szybkości lotu, ale… ostatecznie został rozebrany i sprzedany na złom. Konstrukcją nikt się nie zainteresował, a hrabia Zeppelin na przedsięwzięciu zbankrutował.
Kolacja, spacer i fortepian
Pomysł na podniebne cygara przetrwał i ponad 20 lat po pierwszym locie sterowca szkieletowego w powietrze wzbił się prawdziwy latający hotel, sterowiec LZ 127 Graf Zeppelin. Kilka lat po nim do służby wszedł jeszcze większy i nowocześniejszy liniowiec LZ-129 Hindenburg. Obydwa sterowce były gigantyczne. Zeppelin miał długość 237 m, a Hindenburg 246 m. Zasięg obydwu był porównywalny, a może nawet większy niż zasięg największych dzisiejszych samolotów pasażerskich. Bez zabierania zapasów paliwa największe sterowce mogły pokonywać odległości grubo przekraczające 10 tys. kilometrów. Prędkość, z jaką się przemieszczały, wynosiła 130–140 km/h. W przypadku sterowca Graf Zeppelin pasażerowie przebywali w gondoli podwieszonej pod „balonem”. W Hindenburgu pokoje i pomieszczenia, zarówno dla załogi, jak i dla pasażerów, znajdowały się we wnętrzu sterowca. Takie rozwiązanie powodowało, że liniowiec stawał się bardziej aerodynamiczny. Był szybszy i mógł zabrać na pokład więcej osób. W czasie rejsów europejskich Hindenburg zabierał ponad 70 pasażerów i około 60 członków załogi. W rejsach do USA czy Brazylii pasażerów było około 50. Z kolei Graf Zeppelin na pokład wpuszczał 20 pasażerów i 40 załogantów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek