Świeccy katecheci zabierają głos w dyskusji o ograniczaniu lekcji religii w szkołach.
Atak Rosji na Polskę jest realny [Bogumił Łoziński]
O działaniach obecnego rządu, które szkodzą bezpieczeństwu kraju, braku jednej strategii Zachodu wobec Rosji oraz niebezpiecznej koncepcji „uśpionego” NATO w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim mówi ekspert w tematyce rosyjskiej Marek Budzisz. „Obawy, że Rosja po Ukrainie może zaatakować Polskę, są uzasadnione, ponieważ NATO na lipcowym szczycie w Wilnie podzieliło państwa graniczące z Federacją Rosyjską na trzy teatry działań: północny, obejmujący Bałtów, Skandynawów i daleką Północ, centralny z Polską i południowy z Turcją i Rumunią. My znajdujemy się na pierwszej linii ewentualnej presji ze strony Rosji, która może realizować agresywną politykę rękami Białorusi, a potem wystąpić jako państwo stabilizujące sytuację” – mówi ekspert.
Świeccy katecheci: „Chcemy być lepiej słyszani”. Stowarzyszenie, które zakładają, ma w tym pomóc [Szymon Babuchowski]
O pomijanym głosie katechetów, mądrym kompromisie w sprawie religii w szkole i powstającym Stowarzyszeniu Katechetów Świeckich w rozmowie z Szymonem Babuchowskim mówi Dariusz Kwiecień, współinicjator powołania Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, nauczyciel religii w szkołach średnich w Warszawie i okolicach. „Gdy w mediach mówiło się o katechezie szkolnej, to zwykle w kontekście biskupów i księży, a gdy padało słowo „katechetka”, to zazwyczaj w pejoratywnym sensie. A nas jest 17 tysięcy pełnoprawnych i kompetentnych nauczycieli, pracujących w szkołach od 33 lat, uczących często dwóch przedmiotów, będących wicedyrektorami, wychowawcami, opiekunami samorządów uczniowskich czy przewodniczącymi komisji maturalnych. Śmiem twierdzić, że katecheta to jeden z najlepiej przygotowanych dydaktycznie nauczycieli, bo ciągle musi udoskonalać swój warsztat pracy, aby przyciągnąć uczniów do naszego, dobrowolnego nadal, przedmiotu” – mówi Dariusz Kwiecień.
„Najważniejsze, że wchodzę do domu z błogosławieństwem”. Księża po kolędzie [Marcin Jakimowicz]
Największym plusem tradycyjnej kolędy są rozmowy – podkreślają księża. Jak po pandemii, w czasach galopującej sekularyzacji zmienił się model wizyty duszpasterskiej? Czy wciąż ma sens? Czy jest czasem rzucania ziarna? – pyta Marcin Jakimowicz. „Gdyby tekst miał być zupełnie obiektywny, musiałbym przepytać wszystkich księży chodzących w Polsce na kolędę. A co ksiądz, to inna opowieść. Rozmawiałem z kilkunastoma i usłyszałem cały wachlarz argumentów ‘za’ i ‘przeciw’. Najtrudniejsze jest to – podkreślali – że to dwa miesiące wyjęte z życiorysu. Po Mszy i katechezie szybki obiad, a później chodzenie od mieszkania do mieszkania. Rozmawiałem z introwertykami, dla których zapukanie do nowych ludzi i rozpoczęcie dialogu jest zawsze nie lada wyzwaniem. Wspólny mianownik tych rozmów? Warto przyjść do parafian z błogosławieństwem i modlitwą. Nawet wówczas, gdy początkowo rozmowy są pełne kurtuazji i przypominają kabaretową scenę – przerywające krępującą ciszę hasło: ‘Ale że Dudka na mundial nie wzięli’. Warto rozmawiać – słyszałem. I nawet jeśli spada liczba osób ‘wpuszczających księdza’, pozostałe rozmowy są głębsze. To trochę jak z duszpasterskimi statystykami: spada liczba dominicantes, ale jednocześnie wzrasta tych, którzy przyjmują Komunię Świętą” – pisze autor.
Nawrócenie jest konieczne – ale czy nawracanie to nasze zadanie? [Franciszek Kucharczak]
Kiedy Szaweł upadł na ziemię u bram Damaszku, zaczął się proces jego nawrócenia. Ale to nie ludzie go nawrócili. Choć wszyscy zasadniczo zgadzają się co do tego, że głoszenie Ewangelii jest obowiązkiem chrześcijan, to jednak powstaje pytanie, czy głoszenie to jest tożsame z nawracaniem? – zastanawia się Franciszek Kucharczak. „Przypadek św. Pawła wskazuje, że nawrócenie człowieka jest dziełem Boga. Znaczące, że Apostoł Narodów doznał nawrócenia nie w wyniku wysiłków misjonarskich, ale wskutek bezpośredniego spotkania z Jezusem. To Zbawiciel sprawił, że faryzeusz w jednej chwili przeistoczył się w apostoła. Kościół zawsze podkreśla konieczność nawracania się, akcentuje dziś jednak, że zaangażowanie misyjne wyznawców Chrystusa nie powinno polegać na pogoni za pozyskiwaniem wyznawców. ‘Waszym powołaniem jest ewangelizacja; powołaniem Kościoła jest ewangelizacja; tożsamością Kościoła jest ewangelizacja. Nie uprawianie prozelityzmu. Prozelityzm nie jest ewangelizacją. Prozelityzm nie jest chrześcijański’ – mówił papież Franciszek do duchowieństwa podczas pielgrzymki do Mozambiku w 2019 roku” – przypomina autor.
Atom pozostanie. Zamieszanie wokół elektrowni atomowej [Tomasz Rożek]
Zmiana lokalizacji elektrowni atomowej, zaplanowanej w Lubiatowie-Kopalinie, byłaby katastrofą dla programu jądrowego – podkreśla Tomasz Rożek i przypomina argumenty za przeprowadzeniem tej inwestycji. „W tej sprawie toczyła się jakaś gra. Wojewoda pomorska Beata Rutkiewicz powiedziała, że władze regionu chcą zmienić lokalizację pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. Rząd wypowiedział się negatywnie. Ale przecież wojewoda jest przedstawicielem rządu… Nad tą sprawą można by przejść obojętnie, ot, kolejne nieporozumienie, kolejna prasowa wrzutka. Tyle tylko, że wypowiedzi pani wojewody nie były odosobnione. Kilka tygodni temu, na jednym ze spotkań, premier Donald Tusk powiedział, że jeżeli zmiana lokalizacji nie generuje kosztów, można ją rozważyć. Premier musi wiedzieć, że generuje. Zwolennicy twierdzą, że sprawa jest oczywista. Skoro przeniesienie generuje koszty, nie ma mowy o zmianie lokalizacji. Przeciwnicy zastanawiają się, po co premier wrzuca w przestrzeń publiczną taką możliwość?” – pisze Tomasz Rożek.
Czy potrzebny nam „reset” prawa? Rozmowa z prof. Ryszardem Piotrowskim [Wojciech Teister]
O skomplikowanej sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości w rozmowie z Wojciechem Teisterem mówi konstytucjonalista, prof. Ryszard Piotrowski. „W kwestii zmiany konstytucji jestem sceptyczny. Zawsze, kiedy konstytucji nie chciano stosować albo kiedy ją psuto, pojawiały się propozycje zmian. Koncepcja, aby zmieniać konstytucję, bo „nie działa”, jest fatalna, ponieważ zakłada, że mamy dostosowywać konstytucję do potrzeb polityków, a przecież ma być odwrotnie. Sama idea konstytucji to w gruncie rzeczy idea ograniczenia władzy, opierająca się na założeniu, że władza jest konieczna, ale nie ma dobrej władzy. Konstytucja to jest gwarancja praw obywateli, zwłaszcza wobec władzy, która bez konstytucji ma nad nami przewagi. Jeżeli mówimy natomiast o potrzebie rozwiązania problemów dotyczących władzy sądowniczej, nie używałbym określenia „reset”. Lepsze jest podjęcie dialogu. Dziś jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydaje się dialog strony rządowej z prezydentem. Mamy w Polsce system parlamentarny z pewnymi elementami systemu prezydenckiego. Zarówno większość tworząca koalicję ma legitymację demokratyczną, jak i prezydent ma legitymację demokratyczną” – mówi prof. Piotrowski.
Prace niezgody. Czy naprawdę praca domowa zadawana uczniom to tylko zło? [Agata Puścikowska]
Od kwietnia będą obowiązywały nowe zasady dotyczące zadawania pracy domowej: w klasach 1–3 nie będzie jej wcale, a w klasach 4–8 będzie tylko dla chętnych i bez oceniania – zapowiedział premier. Jak zapewnia minister edukacji, rozporządzenie w tej sprawie jest już przygotowane. Czy naprawdę praca domowa zadawana uczniom to tylko zło? – pyta Agata Puścikowska. „Myśl jest taka: nie zadajemy pracy domowej uczniom, aby zostawić im więcej czasu na zabawę (młodszym), rozwijanie zainteresowań i fantazji. Takie podejście oklaskiwane jest przez niektóre środowiska naukowe i przez młodocianych influencerów (a więc i sporą część młodzieży). Sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana, a prawda o pracy domowej i jej roli nie sprowadza się do stwierdzenia, że jej brak gwarantuje radosny rozwój dzieci i młodzieży. Jeśli dodać do tego zapowiadane ograniczenia w programie nauczania – np. mniej godzin historii czy fizyki – podlane sosem lewicowej ideologii (na różne sposoby niedługo wprowadzanej), to niepokój rośnie. Zarówno wielu rodzicom, jak i nauczycielom zapala się czerwona lampka. Nie można rozmowy o pracy domowej ograniczyć do twierdzeń, że ‘służy ona wyłącznie nauczycielom, którzy niczego nie muszą robić na lekcjach’ albo że ‘pracę domową odrabiają rodzice, bo dzieci nie mają czasu na ślęczenie nad setkami zadań i realizację wygórowanych nauczycielskich oczekiwań’ – pisze Agata Puścikowska.