Może warto – przynajmniej w tych dniach, gdy cały Kościół modli się o jedność – wyjść z magla i nie wrzucać do internetu słów i opinii, które z budowaniem jedności nie mają nic wspólnego?
20.01.2024 11:00 GOSC.PL
Przestrzeń wirtualna, która pojawiła się w ludzkiej kulturze całkiem niedawno, oprócz niewątpliwych zasług w ułatwieniu dostępu do informacji oraz usprawnieniu komunikacji między ludźmi, ma również tę wątpliwą zasługę, że stworzyła miejsce, w którym łatwo możemy przekazać naszą opinię o ludziach czy ludzkich sprawach szerokiemu gronu odbiorców. Jeszcze kilka dekad temu trzeba było iść do magla czy do pijalni piwa, żeby podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami. Można było oczywiście także wydać książkę czy dać swój tekst do druku w gazecie, ale znaczny koszt tego rodzaju publikacji kazał powierzane im treści przepuścić przez sito oceny ich wartości. Opinie naiwne, niedojrzałe i banalne musiały zadowolić się maglem czy karczmą.
Obecnie każdy może powiedzieć wszystkim wszystko, co myśli, właściwie bez żadnego trudu. Wystarczy wrzucić post na jedno czy drugie medium społecznościowe i nasze przemyślenia roznoszą się po świecie lotem błyskawicy. To ułatwienie sprawia, że zalewa nas masa właśnie takich opinii i przemyśleń, które kiedyś były domeną magla…
Posłuchaj PODCASTU: Ekumenizm po Bożemu. Dominika Szczawińska rozmawia z prof. Markiem Kitą
Pewnie przyszło mi to z wiekiem – wszak pomału myślę o 50. urodzinach – ale na taki obrót sprawy coraz częściej przewracam oczami jak Cycero i wzdycham: „O, tempora! O, mores!”. Kiedyś to były spory: o bóstwo Chrystusa, o pogodzenie w jednym Panu dwóch natur, o napięcie między łaską a uczynkami, o prawo do wykonywania wizerunków Chrystusa i świętych. Dziś ludzie wzniecają wręcz wojnę religijną, bo proboszcz wziął za dużo za intencję, a opłaty na jakimś cmentarzu są za wysokie. Jedni katolicy zarzucają innym herezję, bo nie ta forma przyjmowania Komunii świętej lub ktoś próbuje zmienić praktykę pokutną osób, którym pierwsze małżeństwo się nie udało. Może to właśnie dlatego, że tak łatwo nam wsączyć w uszy i umysły innych nasze żale na czyjąś niedoskonałość lub błąd, skargi, że ktoś czy coś tam nie działa tak jak powinno, i utyskiwania, że coś nam się nie podoba, choć tak naprawdę tylko brak wiedzy nie pozwala nam dostrzec, że nie oznacza to automatycznie, że to coś jest niewłaściwe.
Czytaj też: Nie odwracaj wzroku od własnej biedy
W styczniu przeżywamy już od kilku dekad dni modlitwy o jedność chrześcijan, których znaczenia nie sposób przecenić. Próbujemy wspólną modlitwą i refleksją leczyć rany zadane dziełu Chrystusa w historii, która sprawiła, że obecnie – choć nasz Pan przelał własną krew, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno – te właśnie dzieci nazywające Go Panem, kochające za tę ofiarę i świadome, że odkupieni zostaliśmy Jego krwią, jedność między sobą wspominają jako bardzo odległą przeszłość. Brak naszej jedności usprawiedliwia niewiarę innych w Pana, o czym On sam doskonale wiedział, skoro na kilka godzin przed śmiercią błagał Ojca o jedność uczniów, by świat uwierzył, że Bóg Go posłał.
Skoro taką wartość ma dla umacniania chrześcijaństwa w świecie, może warto – przynajmniej w tych dniach, gdy cały Kościół modli się o jedność – wyjść z magla i nie wrzucać do internetu słów i opinii, które z budowaniem jedności nie mają nic wspólnego? Przecież tak naprawdę nie ma słów bez znaczenia.
Unsplash
Ks. Przemysław Szewczyk