Tak, nie można odwracać oczu od współczesności.
Dyskusja nad deklaracją Fiducia supplicans ma charakter bardzo abstrakcyjny, jakby był to dokument dotyczący ogólnej teologii sakramentaliów, jakby nie istniał społeczny i kościelny kontekst zagadnienia „par w sytuacjach nieregularnych i par tej samej płci”. A kontekst społeczny to trwająca od przeszło trzydziestu lat rewolucja homoseksualna i genderowa w świecie zachodnim, rozpoczęta w Skandynawii, a od początku tego wieku coraz bardziej ogarniająca również kraje katolickie.
„Zaraz, zaraz – powie ktoś – jakie znaczenie ma kontekst (!) polityczny dla aktów i misji Kościoła!?”.
Przekonanie, że można separować to, co duchowe, i to, co społeczne, samo w sobie ma posmak gnostycki, ale – w tej konkretnie sprawie – warto posłuchać po prostu głosu Jana Pawła II. Święty papież przestrzegał już dwadzieścia lat temu, że ma dziś miejsce próba „nadania Europie oblicza wykluczającego dziedzictwo religijne, a w szczególności głęboką duszę chrześcijańską, przez stanowienie praw dla tworzących ją ludów w oderwaniu od ich życiodajnego źródła, jakim jest chrześcijaństwo” (Ecclesia in Europa, 7). Uczył, że „stanowienie praw” państwowych i międzynarodowych może niszczyć „duszę chrześcijańską” narodów Europy, bo taka właśnie jest natura ludzka. Prawny kształt kształtuje, polityczna forma formuje, a rozkład prawa rozkłada – społeczeństwo, kulturę, nawet życie religijne.
Ale – choć nie wolno udawać, że go nie ma – zostawmy w tym miejscu ten kontekst społeczny; odłóżmy tę sprawę, nie o niej będę pisał. Zwrócić chcę uwagę na inny kontekst deklaracji, czysto kościelny.
Dla kardynała Blase’a Cupicha, metropolity Chicago, „Fiducia supplicans jest krokiem naprzód”. Jeśli najbliższy papieżowi amerykański biskup mówi, że Fiducia supplicans jest „krokiem naprzód”, to tym bardziej musimy się zastanowić, dokąd idziemy. I co będzie dalej? Bo z tego, co mówi kardynał, jasno wynika, że w deklaracji widzi etap procesu. Jego podstawowe założenie to akceptacja współczesności, współczesnej kultury, bo – jak mówi – „nie mamy przyszłości, jeśli nie doceniamy swojej współczesności”.
Doceniając ją, kardynał Cupich niedawno odprawił Mszę dla środowisk, chciałoby się napisać, homoseksualnych, ale nie tylko. Jego kuria zapowiedziała to wydarzenie komunikatem proklamującym „wspólnotę wiary przyjmującą naszych braci i siostry LGBTQ+”. Trochę to dziwne, bo o ile LG nie stanowią tu raczej problemu, być może BT również nie, to wcale nie wiadomo, czy Q+ chcą być opisywani takim binarnym językiem, jako „bracia i siostry”. Ale cóż, widocznie chodzi o mądrość etapu, o kolejny „krok naprzód”.
Kardynał Jean-Claude Hollerich, były przewodniczący COMECE (Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej), to powołany przez papieża Franciszka relator Synodu o synodalności. Kardynał otwarcie mówi, że w swej luksemburskiej archidiecezji ma nie tylko pracowników, ale i księży homoseksualnych. Jednak ważna jest nie tylko ich akceptacja, bo według relatora synodu „przyszedł czas na rewizję fundamentów doktryny” w kwestii homoseksualizmu, gdyż nauka Kościoła jest „fałszywa”, „opiera się na niewłaściwych przesłankach socjologicznych i naukowych” i pora „na rewizję jej podstaw”.
Warto tu zwrócić uwagę na tę kategorię „czasu”. Kardynał sam dodaje ten element do postulowanej przez siebie „rewizji fundamentów doktryny”. Bo nawet przyjmując, że potrzebny był czas i że być może już jest, można też uznać, że jeszcze go nie ma, ale i tak można zrobić jakiś „krok naprzód”. Tym bardziej, że kardynał sam – jako drogę rewizji – proponuje „kontynuację refleksji”.
Świadomie piszę tu o prałatach najbliższych Franciszka, a nie o kardynałach Müllerze, Burke’u czy Sarah. Nawet zakładając, że oni nie rozumieją papieża, trudno założyć, że nie rozumieją go najbliżsi współpracownicy. Ojciec Święty współpracowników potrafi wybierać i zwalniać.
Trudno zaprzeczyć, że nie wolno odwracać oczu od współczesności. Przeżywamy czas jeszcze poważniejszy niż wtedy, gdy Jan Paweł II w Evangelium vitae pisał, że stoimy „wobec nadludzkiego, dramatycznego zmagania między złem i dobrem, między śmiercią i życiem, między »kulturą śmierci« i »kulturą życia«”, wobec walki, w której „wszyscy uczestniczymy” (por. EV 28). To czas szczególnej odpowiedzialności księży, polityków, dziennikarzy, matek i ojców rodzin. A przede wszystkim naszych biskupów, bo Kościół jest apostolski.
Marek Jurek