Nie wydaje się, byśmy w filmie pokazali chociażby jedną scenę, która nie mogłaby się wydarzyć w rzeczywistości – mówi Paweł Maślona, reżyser „Kosa”.
Edward Kabiesz: Do tej pory realizował Pan filmy o tematyce współczesnej, teraz zrealizował Pan film historyczny. Skąd zainteresowanie tym gatunkiem kina?
Paweł Maślona: Zaintrygował mnie temat pańszczyzny, a jednocześnie zawsze miałem ogromną chęć zrobienia filmu gatunkowego, takiej próby zmierzenia się z duchem westernu w rzeczywistości Polski szlacheckiej. Wydawało mi się, że może to być bardzo ciekawe połączenie, więc kiedy Michał Zieliński, scenarzysta „Kosa”, zaczepił mnie i opowiedział o swoim pomyśle na film, pomyślałem, że to jest dokładnie to, czego szukam. W tej historii sporo ewoluowało, bo scenariusz, zanim uzyskał swój ostateczny kształt, rozwijaliśmy przez dwa lata. Inne było też zakończenie niż to, które widzimy w filmie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.