Filmy katastroficzne zawsze cieszyły się wielkim zainteresowaniem widzów.
Przez minione dwie dekady straszono nas głównie inwazją kosmitów, rzadziej wojną atomową czy uderzeniem meteorytu w Ziemię. Ostatnio „obcych” coraz częściej zastępują wampiry lub zombie, zaś wojnę nuklearną – katastrofa klimatyczna. Co ciekawe, nie słychać o scenariuszach nawiązujących do realnych zagrożeń, czyli do wojny światowej wywołanej przez Rosję czy Chiny.
Największy dziś producent i globalny dystrybutor – czyli Netflix – podjął się ambitnego wyzwania, by pokazać wszystkie współczesne strachy w jednym filmie. „Zostaw świat za sobą” to nie jest standardowe kino katastroficzne, choć i tu nie brak widowiskowych scen, takich jak choćby niekontrolowane wpłynięcie tankowca na plażę pełną ludzi. Twórcom chodziło raczej o oddanie atmosfery lęku, którego źródeł do końca nie znamy i nie rozumiemy. Katastrofa niewątpliwie ma miejsce, i to w wymiarze (prawdopodobnie) ostatecznym, ale nie wiadomo do końca, komu lub czemu ją zawdzięczamy. Mówi się o jakimś tajemniczym spisku wywołanym przez najciemniejsze siły, oczywiście wewnętrzne, ale pojawia się i wątek koreański. Jednak żadne spiski jawne lub tajne nie byłyby w stanie wpłynąć na przedziwne zachowanie zwierząt. Może na atak oszalałych samosterownych samochodów Tesla, ale nie na stada jeleni.
Jedno jest pewne. Straciliśmy kontrolę nad tym, co się dzieje. Nad sztuczną inteligencją i prawami przyrody. Straciliśmy panowanie nad globalną wioską, ale przede wszystkim zgubiliśmy sami siebie – taki komunikat dociera do nas z ekranu. Julia Roberts gra sfrustrowaną mieszkankę Nowego Jorku, która nienawidzi innych ludzi. Ucieka przed nimi wraz z rodziną na jakieś pustkowie, gdzie urywa się kontakt z resztą świata. Bez telewizji, internetu i telefonu bohaterowie filmu nie wiedzą, co robić. Zaczynają ze sobą rozmawiać i odkrywają, jak bardzo są sobie obcy… i jak bardzo siebie potrzebują. No, może poza najmłodszą córką, którą interesuje jedynie, co się wydarzyło w kolejnym odcinku serialu „Przyjaciele”.
Ten film oddaje z pewnością jedno: zagubienie współczesnej Ameryki, a może nawet całego współczesnego świata, któremu od stu lat Ameryka przewodzi. Ze wszystkich lęków, jakie ją trapią, z pewnością najbardziej niebezpieczny jest lęk przed sąsiadem, utrata zaufania do obywatelskiej wspólnoty, która przecież stanowiła pewien wzorzec dla innych demokracji. Wszystkie inne strachy wyglądają raczej filmowo. Ten jest realny.
Piotr Legutko