Za leki francuskiej firmy Servier Polska płacimy w aptekach nawet dziesięć razy więcej niż szpitale. Zawdzięczamy to ministerstwu zdrowia, które wynegocjowało tak niekorzystne dla budżetu państwa i pacjentów ceny.
Cenę podaje producent
Dlatego istotne dla wyjaśnienia problemu jest stanowisko ministerstwa. W zadanym mu pytaniu opisaliśmy problem i przedstawiliśmyopinię specjalistów od rynku leków, stwierdzając, że „tak drastyczne różnice są niespotykaną praktyką, m.in. uderzają w pacjentów i budżet państwa, świadczą też co najmniej o niekompetencji urzędników ministerstwa zdrowia, którzy powinni mieć orientację w cenach leków”. Spodziewaliśmy się, że ministerstwo odeprze zarzuty, m.in. wskazując kryteria, jakimi kieruje się przy ustalaniu cen urzędowych. Odpowiedź wprawiła nas i specjalistów od rynku leków w zdumienie. Wiceminister zdrowia Adam Fronczak nie wskazał żadnych kryteriów, według których są ustalane ceny leków refundowanych, nie wyjaśnił też, dlaczego są tak drastyczne różnice w cenach jednej firmy. Otwarcie napisał, że „ustalenie ceny urzędowej odbywa się na wniosek przedsiębiorcy”. Powołał się na art. 6. ustawy o cenach z 5 lipca 2001 r. Według jej zapisów, przedsiębiorcy zajmujący się wytwarzaniem i obrotem produktów leczniczych „mogą składać wnioski o ustalenie cen urzędowych do ministra właściwego dla spraw zdrowia”. Tyle że ustawa ta wskazuje jednocześnie, że cenę leków wyznacza minister na podstawie ustaleń specjalnego zespołu przy ministerstwie zdrowia, który ma brać pod uwagę aż 9 kryteriów, m.in. „konkurencyjność cenową” oraz „poziom cen w krajach o zbliżonej wysokości dochodu narodowego na jednego mieszkańca”.
Dalsza część odpowiedzi wiceministra Fronczaka potwierdza opinię specjalistów o tym, że urzędnicy nie tylko tych kryteriów nie stosują, ale nawet nie mają odpowiednich informacji niezbędnych do ustalania ceny zgodnie z wymogami ustawy o cenach. Wiceminister informuje bowiem, że dla „zmniejszenia udziału pacjentów w kosztach leczenia” w przygotowanym przez minister Kopacz projekcie ustawy o lekach refundowanych, którą już przyjął Sejm, „przewidziane są mechanizmy mające na celu zniwelowanie ww. różnic w cenach leków”. Jakie? „Kontrolowanie wysokości cen leków będzie możliwe poprzez zastosowanie mechanizmu raportowania cen zakupu przez szpitale. Dane te będą następnie brane pod uwagę przez Ministra Zdrowia przy podejmowaniu decyzji o objęciu refundacją oraz o ustaleniu cen leku”. Tym samym wiceminister otwarcie przyznaje, że jego urzędnicy obecnie nie mają wiedzy na temat tego, jak kształtują się ceny leków.
Doktor Elżbieta Witkowska-Grochowalska z Instytutu Prawa Konkurencji nie ma wątpliwości: „Odpowiedź ministerstwa wskazuje, że nie stosuje ono żadnych kryteriów ustalania i negocjowania z producentami cen leków refundowanych, tylko przyjmuje zaproponowaną przez nich cenę”.
Brak kryteriów sprzyja korupcji
Doktor Witkowska-Grochowalska wskazuje przy tym, że nowa ustawa nie daje ministerstwu narzędzia, które realnie wpływałoby na obniżenie ceny danego leku. Według Stanisława Kasprzyka z Firmy IMS, zajmującej się monitorowaniem sprzedaży leków, dla prowadzenia odpowiedniej polityki lekowej przez państwo kluczowy jest system monitorowania preskrypcji, czyli dostęp do informacji na temat przepisywania leków na receptę przez lekarzy. Choć już kilkanaście lat temu system taki zaczął funkcjonować na Śląsku, nadal nie jest on obowiązującym standardem w Polsce, nie wprowadziło go ministerstwo, o takim rozwiązaniu nie ma też mowy w nowej ustawie. – Tymczasem bez stałego, pełnego dostępu do danych, które są bazą do precyzyjnych analiz, trudno prowadzić skuteczną politykę refundacyjną – podkreśla Kasprzyk.
Mecenas Paulina Kieszkowska-Knapik zkancelarii Baker & McKenzie, specjalizującej się m.in. w procesach zachodzących na rynku farmaceutycznym, uważa, że źródłem problemów z cenami leków w Polsce jest nadmierna ingerencja państwa w ich ustalanie. – Gdy ceny są wyznaczane na drodze decyzji administracyjnej i kontroli państwa mamy do czynienia ze zjawiskiem uznaniowości. A ponieważ ministerstwo zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia są niewydajne i nie analizują w sposób właściwy rynku leków, może dochodzić do nieprawidłowości – ocenia, podkreślając, że jest to sytuacja korupcjogenna.
Korupcji w przypadku dziesięciokrotnej różnicy w cenach leków firmy Servier nie wyklucza prezes Borkowski. Oceniając tę sytuację, podkreśla: – To niedopatrzenie obowiązków, prowadzące do niegospodarności, można też zadawać pytanie czy nie mamy tu do czynienia z korupcją. Takie pytanie jest o tyle zasadne, że tak olbrzymia dysproporcja dotyczy tylko jednej firmy. Nie znam innego takiego przypadku. Według moich szacunków, budżet państwa mógł stracić na nieprawidłowym ustaleniu cen urzędowych leków firmy Servier nawet pół miliarda złotych, bo taka dysproporcja cenowa w przypadku tej firmy istnieje już od 2007 roku.
Jak widać, obecnie obowiązujące przepisy pozwalają urzędnikom na arbitralne ustalanie cen leków refundowanych. Ale według specjalistów, sytuacja będzie jeszcze gorsza, jeśli wejdzie w życie nowa ustawa refundacyjna. Według minister Kopacz, celem przygotowanych przez nią rozwiązań jest zmniejszenie środków wydawanych na refundację z budżetu NFZ przez ustalanie przez ministerstwo sztywnych cen leków refundowanych oraz stałej marży hurtowej i detalicznej. – Takie rozwiązanie nie pozwoli na żadne obniżenie cen, jedyną drogą do tego będzie wizyta u pani minister i przekonanie jej do danej ceny, co oznacza ręczne sterowanie, a nie gospodarkę rynkową. Taki system jest megakorupcjogenny – przestrzega mec. Kieszkowska-Knapik.
O opinię na temat możliwości praktyk korupcyjnych przy ustalaniu cen leków refundowanych firmy Servier poprosiliśmy minister Julię Piterę, która zajmuje się zapobieganiem nieprawidłowościom w instytucjach publicznych. Jak podkreśliła, jeszcze nie spotkała się z tego typu problemem, ale zapewniła, że po zapoznaniu się z naszą publikacją „na pewno się tą sprawą zajmie”. Czekamy więc na stanowisko minister od zwalczania korupcji, być może także prokuratura czy CBA powinni zbadać proces ustalania cen urzędowych leków.
Gość Niedzielny (nr 20/2011)
Bogumił Łoziński