W najnowszym „Gościu Niedzielnym” – jaka jest przyszłość szkolnej katechezy?
Nowy rząd zapowiada ograniczenie liczby lekcji religii w szkołach. W związku z tym piszemy o znaczeniu szkolnej katechezy i zastanawiamy się nad jej przyszłością.
Dokument „Fiducia supplicans” zamyka drogę do liturgicznego, rytualnego błogosławienia par tej samej płci, którego domaga się wiele liberalnych środowisk katolickich – zwłaszcza w Europie Zachodniej – pisze Aleksander Bańka, komentując dokument wydany przez Dykasterię Nauki Wiary. „Deklaracja jest przemyślanym i mądrze skonstruowanym tekstem, z którego z pewnością nie mogą być zadowolone te środowiska, które – zwłaszcza w części Kościołów Europy Zachodniej – chciałyby liturgicznego lub przynajmniej pozaliturgicznego, ale zrytualizowanego błogosławieństwa par żyjących w związkach nieregularnych lub osób tej samej płci. Choć sama deklaracja, jak słusznie zauważył Andrea Tornielli, ma przede wszystkim wymiar ewangeliczny – jest próbą odpowiedzi w duchu Ewangelii na problem, który narasta od lat i budzi kontrowersje, to jednak nie sposób nie uwzględnić kontekstu, w którym ta odpowiedź pada. Z jednej bowiem strony mamy do czynienia z presją katolickich społeczności niemałej części Europy Zachodniej domagających się – nawet przez swoich biskupów – ustanowienia formalnego obrzędu błogosławieństwa, który byłby jakąś formą usankcjonowania przez Kościół tego rodzaju związków. Z drugiej strony wybrzmiewa odwrotny głos tej części katolickiej wspólnoty, która na tego rodzaju usankcjonowanie absolutnie się nie godzi – aż po kardynalskie ‘dubia’, które w istocie stanowią próbę wywarcia swoistej presji na papieża, aby wypowiedział się radykalnie przeciw takim postulatom” – pisze Aleksander Bańka.
Ponadto w numerze:
– Pęka serce, że nie można pomóc ludziom w Gazie – mówi „Gościowi” kard. Konrad Krajewski, który na prośbę papieża spędził Boże Narodzenie w ogarniętej wojną ojczyźnie Jezusa. W Jerozolimie, Betlejem i Nazarecie modlił się o pokój i niósł nadzieję cierpiącym. O wojennej pielgrzymce kardynała pisze Beata Zajączkowska. „Papieski jałmużnik siedmiokrotnie odwiedzał pogrążoną w wojnie Ukrainę i przed rokiem spędził w tym kraju Boże Narodzenie razem z uchodźcami i wolontariuszami. Wydawało mu się, że już wszystko widział, jednak – jak mówi – sytuacja w Ziemi Świętej powaliła go na kolana. Doświadczył ogromnych podziałów i ludzkiej niemocy w udzielaniu wsparcia potrzebującym. – Uderzyły mnie wielkie mury oddzielające jednych od drugich. Są niewolnicy miast, jak Palestyńczycy w Betlejem. 150 tys. z nich straciło pracę, bo nie mogą wyjechać z miasta. Ten podział jest tam niesamowity, podział na tych, którzy mają prawa i którzy praw są pozbawieni na swojej ziemi, bo to są przecież ziemie okupowane – mówi kard. Krajewski. Podziałów doświadczył zaraz po przybyciu, gdy przekraczał punkt kontrolny w drodze do miejsca narodzin Jezusa” – pisze autorka.
Sejm ogłosił 2024 Rokiem Arcybiskupa Antoniego Baraniaka. To dobra okazja, aby przypomnieć postać niezwykłego kapłana, sekretarza dwóch prymasów, więźnia komunistycznego, metropolity poznańskiego. 1 stycznia minęła 120. rocznica jego urodzin. Andrzej Grajewski przedstawia sylwetkę niezłomnego biskupa. „Nigdy nie opowiadał o pobycie w więzieniu. Jedynie raz w Rzymie zwierzył się małej grupie polskich księży, że zastosowano wobec niego karę umieszczenia w tzw. ciemnicy. Zamknięto go na kilka dni w wilgotnej, pozbawionej okien piwnicy. Jednak ze świadectwa dwóch lekarek, które go później leczyły, wiemy, że miał na plecach kilka głębokich blizn, pozostałość po torturach, jakie wobec niego stosowano w trakcie przesłuchań. W sierpniu 1954 r. jego stan zdrowia był tak zły, że trafił do więziennego szpitala, gdzie przebywał do maja 1955 r. 29 grudnia 1955 r., kiedy w kraju zaczęły się pewne oznaki ocieplenia politycznego, biskupa zwolniono z więzienia. Decyzję w jego sprawie podjął osobiście premier Józef Cyrankiewicz. Bp. Baraniakowi pozwolono zamieszkać w domu salezjańskim w Marszałkach w Wielkopolsce. Zwolnienie nie oznaczało, że był wolny. Nie mógł opuszczać domu, ale miał możliwość spotykania się ze współbraćmi, przyjeżdżali do niego także biskupi. W końcu marca 1956 r. pozwolono mu wyjechać na kurację do Krynicy. Zamieszkał w domu sióstr elżbietanek, nadal inwigilowany i obserwowany przez bezpiekę. 26 kwietnia 1956 r. Prokuratura Wojskowa w Warszawie, która prowadziła jego sprawę zdecydowała o umorzenie śledztwa z braku jakichkolwiek dowodów winy. Po uwolnieniu prymasa z Komańczy pozwolono bp. Baraniakowi wrócić do Warszawy. 1 listopada 1956 r. podjął obowiązki kierownika Sekretariatu Prymasa” – pisze Andrzej Grajewski.
Królewskie groby? Wawel – odpowiadamy na jednym oddechu. Miejsce spoczynku papieży? Watykan! Tak, większość następców Piotra spoczęła właśnie tam, gdzie grób Rybaka, ale wielu wybrało inne miejsca – opowiada o nich Marcin Jakimowicz. „Cofnijmy się o ponad 2 tysiące lat. Ta historia rozpoczęła się nad jeziorem. ‘Ty jesteś Piotr (skała), na tej skale zbuduję mój Kościół’ ‒ usłyszał rybak. Jego ‘pontyfikat’ trwał prawdopodobnie 33 lata. Gdy latem 64 roku wybuchł trwający pięć i pół dnia pożar, który strawił większą część Wiecznego Miasta, Neron oskarżył o podpalenie Rzymu chrześcijan. Rozpoczęło się krwawe prześladowanie. Kresem ziemskiej wędrówki Kefasa było Wzgórze Watykańskie, w pobliżu Cyrku Nerona. To tu został ukrzyżowany głową w dół, bo nie uważał się za godnego, by umrzeć tak jak Mistrz. Tłumy zwiedzające bazylikę św. Piotra nie mają zazwyczaj pojęcia, że spacerują po miejscu, w którym lała się strumieniami krew wyznawców Chrystusa. I choć katedrą biskupa Rzymu jest ‘matka wszystkich kościołów miasta i świata’, czyli bazylika na Lateranie, miejscem pochówku następców świętego Piotra było przede wszystkim Wzgórze Watykańskie. Długą listę pochowanych tu papieży znajdziemy na marmurowej płycie na ścianie korytarza prowadzącego do zakrystii” – pisze autor.
Szkolne nauczanie o sprawach wiary to norma w cywilizowanych krajach. Polacy są w tej sprawie dezinformowani – mówi w rozmowie z Franciszkiem Kucharczakiem ks. dr hab. Roman Buchta, przewodniczący Stowarzyszenia Katechetyków Polskich i Prezydent Europejskiego Forum dla Nauczania Religii w Szkołach (EuFRES). „Dobrze, że religia wróciła do szkół. To jest wielkie dobrodziejstwo. Problem polega na tym, że my w Polsce niejako ‘umówiliśmy się’, że to nie ‘lekcja religii’ wraca do szkół, ale ‘katecheza’. Tymczasem w dokumentach Kościoła jest powiedziane wprost: nie sposób prowadzić pełnej katechezy – tzn. realizowanej z równoczesnym uwzględnieniem funkcji nauczania, wychowania w wierze oraz wtajemniczenia chrześcijańskiego – w środowisku szkolnym. Pierwszym warunkiem zaistnienia katechezy jest bowiem środowisko wiary. A szkoła nie jest stricte środowiskiem wiary, na co zwraca uwagę ‘Polskie Dyrektorium Katechetyczne’. Czytamy w nim, że w szkole są uczniowie wierzący, poszukujący i niewierzący. I dobrze, że tam są. Musimy jednak przyjąć, że ‘katecheza’ i ‘lekcja religii’ nie są pojęciami zamiennymi” – mówi ks. dr Buchta.