Dzień św. Szczepana wśród górali śląskich był najradośniejszym podczas świąt Bożego Narodzenia. To za sprawą kolędowania, które nadal jest zwyczajem żywotnym - uważa dr Małgorzata Kiereś, etnograf, góralka z Istebnej i znawczyni tradycji i kultury góralskiej.
Jak dodała, w kalendarzu roku liturgicznego "dzień ten poświęcony jest rozważaniom i modlitwom do św. Szczepana, męczennika ukamieniowanego za wiarę".
"W kościołach katolickich odprawiane są w tym dniu msze św. według niedzielnego porządku. Dziś już rzadko śpiewana jest popularna dawniej pieśń: +Szczepanie święty, pierwszy męczenniku+" - napisała dr Małgorzata Kiereś w książce "Doroczna obrzędowość w społecznościach zróżnicowanych religijnie na pograniczu polsko-czesko-słowackim".
Etnograf wskazała, że dorośli kolędnicy odwiedzali przede wszystkim domy bogatych gazdów, dobrych ludzi i te, w których były panny na wydaniu. Odwiedziny były wyróżnieniem dla dziewczyny i jej rodziców, którzy starali się wynagrodzić kolędników za śpiew i życzenia. "Obdarzali ich pieniędzmi i miodulą, czyli wódką na spirytusie gotowaną z miodem i korzeniami" - napisała Kiereś.
Jednym z pierwszych zwyczajów "szczepanowego dnia", który rozgrywa się o świcie jest "połazowani". Połaźnikami są zwykle kilkuletnie dzieci. Dla każdego z nich to dzień wielkiej radości. Do góralskich zagród może zawitać nawet kilkunastu połaźników. Do gazdów przyjdą, by złożyć życzenia. Mają ze sobą połaźniczkę, czyli gałązkę jodłową lub świerkową ustrojoną w kwiaty, cukierki i bibułki. "+Połazowani+ to zwyczaj, który trwa właściwie w każdym z odwiedzanych domów nie więcej jak 5 do 10 minut" - napisała Małgorzata Kiereś.
Żaden z połaźników nie powinien odejść bez nagrody. W zamian za drobne pieniądze, ciastka, czy jabłka, gospodarz otrzyma połaźniczkę. Powinien ją przybić nad drzwiami wejściowymi. Jeśli po świętach gazda będzie miał ich niewiele, to znaczy, że jest skąpcem; jeśli dużo - że jest szczodry. Połaźniczki zostaną spalone przy pierwszym wypędzeniu owiec. Dymem okadzone będzie stado, by je chronić od chorób.
Etnograf dodała, że w społecznościach ewangelickich również wcześnie rano dzieci chodziły "na połazy" do sąsiadów życząc im zdrowia i pomyślności.
Dorosły mógł "połazować", ale tylko w sytuacji, gdy był - jak napisała Kiereś - "swój, ale inny", czyli przykładowo niewidomy. "Jymu się to noleżało, bo tesz ze mógł nazbiyrać dlo sebie grejcar lebo cosi do jedzynio" - mawiano. Zresztą zwyczaj owego dzielenia się ze swoim, który był kaleką czy żebrakiem był istotny" - zaznaczyła Małgorzata Kiereś.
Św. Szczepana w tradycji ludowej był także dniem, w którym odbywały zaręczyny. "Rodzina pana młodego udawała się do domu przyszłej pani młodej, aby (...) domówić cały posag oraz organizację wesela" - wspomniała Kiereś w swojej pracy.