Kiedyś sięgnął dna. Teraz Roman Zięba zmierza ku niebu.
Mieszka niemal naprzeciwko klasztoru w Niepokalanowie, w którym żył i pracował o. Maksymilian Kolbe. Jego pracownia to jednocześnie sypialnia. Skromnie, jak w celi. Ale były takie lata, gdy mieszkał na wsi, niedaleko miejsca urodzenia siostry Faustyny Kowalskiej. Malował ikony i rowerem jeździł na podwórko świętej. Siadał na trawie, oddychał tym samym powietrzem, od potomków jej sąsiadów słuchał opowieści o dzieciństwie Helenki. Ważne doświadczenie. – Mam teraz potrzebę, by docierać do źródeł, by dotykać prawdziwych miejsc, poznawać w ten sposób wiarę, świat, ważne przesłania. Z jednej strony można wówczas wiarę umiejscowić, niejako urealnić. Z drugiej – wyraźnie widać, że wiara jest uniwersalna, podobnie jak wartości chrześcijańskie. Miłosierdzie Boże? Chociaż Faustyna żyła i działała w konkretnych miejscach, nie można Go przypisać wyłącznie jednej przestrzeni – mówi Roman Zięba. Dziś pielgrzym, który maluje ikony. Wczoraj – przemytnik.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska