Święty Paweł mówi do wiernych jak do towarzyszy tej samej walki, którą sam toczy.
Chodzi o jedną z zasadniczych współczesnych idei, nienową, ale wartą odnowienia. Kościół o niej mówi od zawsze i bez przerwy. Ciągle o niej słyszymy w naukach św. Pawła podczas Mszy Świętej. W czym się przejawia?
Apostoł – jako wzór duszpasterza – patrzy na powierzone mu wspólnoty jak na własną rodzinę. „Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich (…), pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję” (1 Tes 1,2-3); „Dziękuję wciąż za was, za łaskę daną wam w Chrystusie Jezusie” (1 Kor 1,4); „Noszę was wszystkich w sercu jako tych, którzy mają udział w mojej łasce: zarówno w moich kajdanach, jak i w obronie Ewangelii” (Flp 1,7); „Bracia umiłowani, za którymi tęsknię – radości i chwało moja!” (Flp 4,1).
Ciekawe świadectwo daje też gramatyka. Święty Paweł często do wiernych zwraca się nie tylko w drugiej, ale i w pierwszej osobie liczby mnogiej. Mówi o wspólnym doświadczeniu, w którym sam ma udział: „Co niegdyś zostało napisane, napisane zostało i dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję” (Rz 15,4); „Łaska Boga (…) poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie” (Tt 2,12).
Nie tylko odnosi się do swych wiernych serdecznie, ale również dzieli się z nimi własnymi problemami. Mówi o przebytych doświadczeniach, trudnościach, o własnych cierpieniach. Niekiedy z ekstremalną szczerością, jak wtedy, gdy wyznaje: „Dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: »Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali«” (2 Kor 12,7-9).
Najkrócej mówiąc – święty Paweł mówi do wiernych jak do towarzyszy tej samej walki, którą sam toczy. Walki o własną duszę, o rozszerzenie i świadectwo Kościoła.
Nie ma to wiele wspólnego z liberalizmem. Apostoł stale dysponuje wiernych do walki, do znoszenia prześladowań, do poświęcenia. Nie tylko dysponuje, ale i motywuje, bo „cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8,18); „chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość” (Rz 5,3); „proszę, abyście się nie zniechęcali prześladowaniami, jakie znoszę dla was, bo to jest właśnie waszą chwałą” (Ef 3,13). „Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6,13).
Miłość duszpasterska to więc przede wszystkim serdeczne umocnienie do wypełniania chrześcijańskich powinności, poczucie wspólnoty z tymi, którzy je wypełniają, to wezwanie do wytrwania w doświadczeniach, a nie uznawanie powinności chrześcijańskich za jedynie częściowo wykonalny ideał.
Jak zatem „znosić słabości tych, którzy są słabi” (Rz 15,1)? Na to też odpowiada duch duszpasterskiej miłości i serdeczności Kościoła. Piękny przykład znaleźć można w „Soli ziemi” kardynała Ratzingera (późniejszego Benedykta XVI), gdy mówi o miejscu małżeństw, które – z racji zaciągniętych wcześniej zobowiązań małżeńskich – nie mogą mieć sakramentalnego charakteru. Są przecież, kto z nas ich nie zna? Benedykt XVI wyjaśnia, że pozostając w Kościele, a powstrzymując się od przyjmowania Komunii, do której nie mają prawa – dają innym znakomite świadectwo wiary w Eucharystię. To świadectwo ma dziś nie tylko wartość indywidualną, ale i wielkie konsekwencje społeczne. Jak bowiem wyjaśniał kardynał Ratzinger (a wiedział dobrze, bo problem zaczął się w Niemczech), sprawa Komunii dla rozwiedzionych nabrała „tak dramatycznego wymiaru właściwie dopiero dlatego, że Komunia Święta stała się niejako społecznym rytuałem”.
Czas to pojąć, bo chodzi przecież o kluczową kwestię wiary. To przez nasze postawy liturgiczne i postawy życiowe wyznajemy wiarę w Emmanuela, Boga wśród nas, obecnego „realnie”, więc dotykalnie dla naszych zmysłów. To nie jest wybór między „rygoryzmem” a „wyrozumiałością”; to wybór między głoszeniem wiary a jej przemilczaniem (i w konsekwencji – zaprzeczaniem). Przekazane przez Kościół formy czci dla Eucharystii nie tyle wyrażają naszą indywidualną wiarę, ile ją umacniają i są świadectwem dla świata. Niewerbalnym powtórzeniem słów Zbawiciela – „tu jest coś więcej” (Mt 12,41-42). Tu jest Ktoś więcej niż nasza wspólnota i jej „społeczne rytuały”.
Marek Jurek