Co jest inteligentne, a co nie? To ważne pytanie w kontekście inteligencji sztucznej. Choć z drugiej strony może to tylko kwestia słów, a powinniśmy się raczej zastanawiać nad tym, co jest przydatne, a co bezużyteczne?
Na tymi technologiami pracowano od dekad, ale dopiero w ostatnich latach prace ruszyły pełną parą. Nie dlatego, że nauczyliśmy się pisać mądrzejsze programy, ale dlatego, że pojawiły się odpowiednio potężne komputery, że pojawiła się odpowiednia moc obliczeniowa. Tej programy potrzebują do treningu albo – mówiąc inaczej – do nauki. Ale czy zdolność uczenia się jest tym samym co inteligencja? Czy te programy są inteligentne? Czym w ogóle jest inteligencja? I w jaki sposób wiąże się z nią świadomość? To są pytania, na które dzisiaj nie ma odpowiedzi. I może nigdy jej nie będzie. Zawężając definicję inteligencji, łapiemy się na tym, że wykluczamy z niej masę zachowań, które niewątpliwie są objawem inteligencji. Ale rozszerzając ją, w zasadzie pozwalamy, by znalazło się w niej wszystko. Ani jedno, ani drugie podejście nie przybliża nas do określenia, co jest, a co nie jest inteligentne. Ale może zastanawianie się nad definicją inteligencji jest niepotrzebne, bo bardziej istotne jest to, co jest dla nas przydatne? Jaką korzyść przynosi inteligentny program, który jest zbędny? Czy nie lepiej mieć programy, które – zgodnie z jakąś definicją – inteligentne nie są, za to są nam bardzo potrzebne? Choćby programy do rozpoznawania i interpretacji obrazu. Są i będą coraz większym wsparciem dla lekarzy radiologów. Prawdę mówiąc, radzą sobie z tym dzisiaj lepiej niż najlepsi specjaliści. Czy ma znaczenie to, czy taki algorytm mieści się w definicji inteligentnego? Albo programy tłumaczące nie tylko pomiędzy językami, ale np. pomiędzy językiem mówionym a migowym – czy one są inteligentne? A jeżeli nie są, czy to czyni je mniej przydatnymi dla osób niesłyszących? Algorytmy rozwijają się w zawrotnym tempie. Uczą się pisać, mówić i interpretować obrazy. Uczą się postępować zgodnie z regułami, ale też znajdować własne rozwiązania. Uczą się analizować dane, a na tym zależy nam szczególnie. Któregoś dnia obudzimy się w świecie, w którym inteligencji programów nikt nie będzie podważał. I może będziemy się wtedy dziwili, dlaczego kiedyś tyle o tym dyskutowano.
A co ze świadomością? Bardzo podobnie. Nie wiemy, czym ona jest u człowieka, jak zatem mamy ją zdefiniować u maszyny? Może nie musimy się tym martwić? A może przeciwnie, może powinno nas martwić to, że nie wiemy, kiedy algorytmy zaczną mieć własne cele? Bo byty świadome je mają. No, chyba że świadomość maszyn i ludzi to dwie zupełnie inne świadomości. Tego dzisiaj też nie wiemy. A może nie dowiemy się tego nigdy.
Tomasz Rożek