W brytyjskim parlamencie przedstawiono propozycję nowelizacji ustawy o zdrowiu i równości. Jej celem jest doprecyzowanie pojęcia płci. Obecnie prawo w sposób uprzywilejowany traktuje osoby z płcią deklarowaną, kosztem płci biologicznej. Drastycznie uderza to w naturalne reguły życia społecznego.
Autorką noweli jest konserwatywna posłanka Liz Truss. Krótko sprawowała funkcję premiera, a jako minister ds. kobiet i równości wstrzymała kuriozalne kroki ustawowe w kierunku uchwalenia prawa do „samoidentyfikacji” płci.
Truss przytacza szacunkowe dane dotyczące 65 tys. dzieci, które prezentują się w szkołach jako płeć przeciwna, czasem bez wiedzy rodziców. W niedawnym artykule na łamach Daily Mail polityk zauważa, że „coraz większa liczba młodych ludzi, którzy stosowali blokery dojrzewania lub hormony płciowe, zdaje sobie sprawę, że popełnili tragiczny błąd. Kiedy będą na tyle dorośli, aby dokonać świadomego wyboru poddania się zabiegom zmieniającym życie, będzie to ich decyzja. Jednak ochrona dzieci powinna być najważniejsza i staram się dopilnować, aby bezbronna młodzież nie została sprowadzona na ścieżkę, której może gorzko żałować. Z badań organizacji The Cass Foundation, która wzięła pod lupę brytyjskie usługi związane z identyfikacją płciową, jasno wynika, że nie jest to «akt dla człowieka neutralny» i może kierować młodych ludzi na drogę często nieodwracalnej ingerencji medycznej” – alarmuje posłanka.
Mnożą się przypadki skarg ludzi tracących poczucie bezpieczeństwa na skutek konieczności przebywania z osobami o płci deklarowanej w obiektach użyteczności publicznej, takich jak szpitalne sale, toalety czy szatnie. Jedną z takich historii opisała Truss. „Niedawno byłam w kawiarni w moim okręgu wyborczym w Norfolk, gdzie rozmawiałam z ludźmi o moich planach ustawy w sprawie przestrzeni dla osób tej samej płci. Z drugiego końca sali zawołała grupa mam z miejscowej szkoły średniej. Każdego dnia ich córki stają w obliczu szoku i zawstydzenia, gdy obecnie z ich toalety korzystają chłopcy. Celowo wchodząc na kabinę, robią koleżankom zdjęcia – a szkoła ignoruje skargi. Wolność i bezpieczeństwo tych dziewcząt są zagrożone w wyniku panowania skrajnej ideologii, która priorytetowo traktuje płeć, za jaką ktoś się podaje – często przy braku zdrowego rozsądku – i która pozwala tym chłopcom wykorzystywać ten stan rzeczy do takich zachowań”.
Przedstawiając w Izbie Gmin projekt nowelizacji Ustawy o zdrowiu i równości, Liz Truss powiedziała, że „chodzi o jasne rozróżnienie przestrzeni przeznaczonej dla osób tej samej płci oraz ustalenie, że ochrona, jaką się zapewnia, jednoznacznie odnosi się do płci biologicznej”. „Proponuję zakaz formalnego uznawania «płci społecznej» w szkołach i przez państwo w przypadku osób poniżej 18. roku życia. Zapobiegnie to próbom zmiany płci przez osoby poniżej 18. roku życia za pomocą leków blokujących dojrzewanie lub hormonów płciowych” – powiedziała Liz Truss.
W dalszej części wystąpienia zauważyła również, że „głęboko niesprawiedliwe jest oczekiwanie, że nauczyciele będą rozstrzygać spory, które mogą wyniknąć, gdy chłopiec będzie próbował skorzystać z szatni dziewczynki. Nasi nauczyciele znajdują się pod presją aktywistów, aby ulegli ich żądaniom. Młodzi ludzie spotykają się z ogromną presją rówieśników w mediach społecznościowych, a rodzice boją się zabierać głos. Ponad dwie trzecie z nas nie wierzy, że tylko dlatego, że biologiczny mężczyzna twierdzi, że jest kobietą, powinien mieć dostęp do przestrzeni przeznaczonych wyłącznie dla kobiet. Zbyt mało osób jest gotowych powiedzieć to otwarcie. W rezultacie nadal jesteśmy świadkami erozji zawodów sportowych oraz takich miejsc jak przebieralnie, toalety, oddziały szpitalne, więzienia i schroniska przeznaczonych wyłącznie dla kobiet. Uchwalenie mojej ustawy byłoby znaczącym zwycięstwem zdrowego rozsądku, bezpieczeństwa i dobra dzieci oraz praw kobiet”.