Udział agentów bułgarskich służb specjalnych w organizowaniu zamachu na Jana Pawła II jest wiarygodną hipotezą. Bułgarzy byli tylko kolejnym ogniwem realizatorów – podkreśla dr Andrzej Grajewski.
A dziś?
– Chyba także nie. Z pewnością duża część dokumentów została zniszczona. Świadkowie – wysocy funkcjonariusze służb specjalnych – albo ginęli w wypadkach, albo popełniali samobójstwa. Tropy są urwane, a dokumenty zniszczone, być może pozostały mikrofilmy. Rosyjskie służby jako dziedzic archiwów KGB z pewnością niczego nie wydadzą. Skoro do dziś nie wydali nam dokumentów, dotyczących zbrodni w Katyniu, do której się przyznali, nie wierzę, aby udostępniali swoje, być może pracujące jeszcze aktywa operacyjne. Tajemnica państwowa to w rosyjskiej tradycji rzecz święta. Gdy pod koniec lat 90. zaczęli wydawać wielką encyklopedię rosyjskich i sowieckich specsłużb, wywiązała się dyskusja, czy ujawnić agenturę z czasów Piotra Wielkiego...
W Pańskiej opinii Ali Agca to wyrachowany, płatny morderca zainteresowany jedynie 3 mln. marek „honorarium”, którym zresztą miał się podzielić z innymi wspólnikami. Na ile był świadom, że jest rozgrywany przez sowieckie służby?
– Jego wyjaśnienia pokazują, że nie był szaleńcem, samotnym fanatykiem, głupkiem, jak próbowano go nieraz przedstawiać. To wybitnie inteligentny człowiek o niesamowitej pamięci. Jego sprawność fizyczna wraz ze sprawnością intelektualną dowodzą, że ci, którzy go wybrali, wybrali najlepszego. I to jest rzecz niezmiernie ważna. Proces selekcji doprowadził do tego, że wybrano kogoś, kto miał optymalne cechy żeby taki zamach zrealizować.
Książka pokazuje jego wymiar intelektualny – inteligentny, może był i herostratesowy rys jego osobowości, ale robił wszystko żeby się uratować z Placu św. Piotra i niewiele brakowało, a by mu się udało zbiec. Gdyż mistrzostwo jego planu polegało na jego diabolicznej prostocie i bezczelności – żeby strzelać na oczach wszystkich po czym wmieszać się w tłum.
Gdyby zostały rzucone granaty hukowe, jak pierwotnie planowano, prawdopodobnie ucieczka by się udała. Panika i zamieszanie były na placu gigantyczne, o czym mówi siostra Letizia, która schwytała zamachowca. A jeśli zobaczymy dokumentalne zdjęcia z zamachu, zorientujemy się, że do kolumnady Berniniego, za którą już mógł czuć się bezpiecznie, Agca miał kilkanaście kroków do pokonania. I tych kroków zabrakło mu do ucieczki. Udało się natomiast zbiec Celikowi i pozostałej dwójce wspólników.
Co do KGB, Agca w pewnym momencie mówi otwarcie, że dla niego nigdy nie ulegało wątpliwości, że skutek zamachu leżał w interesie sowietów. To też ciekawe, że często odsłania się jako wróg amerykańskiego imperializmu i pokazuje swoje lewackie oblicze. Jego wypowiedzi podszyte są głęboką niechęcią do Amerykanów.
W książce wspomina Pan o rozkazie „zbliżenia się do papieża”, używając języka służb. Inwigilacja Wojtyły była „działką” polskich towarzyszy. W jakim stopniu udało się ulokować agenturę w pobliżu Jana Pawła II?
– Służby specjalne bloku wschodniego działały w sposób zintegrowany. Trzeba brać pod uwagę bardzo ważny pierwszy dokument, który ocalał w archiwach STASI, rozsyłany przez KGB do wszystkich central „bratnich” służb, który powstał już tydzień po wyborze kard. Wojtyły na papieża.
Jest to jego sylwetka duchowa oraz prognoza, co może wynikać z tego pontyfikatu dla bloku sowieckiego. To niezwykle ciekawy dokument, bardzo precyzyjnie określający zarówno osobowość Jana Pawła II, jak i skutki pontyfikatu. To opracowanie powstało na podstawie danych, przekazanych przez polskich towarzyszy. Wszystkie szczegóły, włącznie z tym jakie sporty lubi i jakiej drużynie kibicuje – były przekazane. Tymi detalami sowieccy wywiadowcy nie interesowali się w swoim czasie, a dowiedzieli się od polskich czekistów, którzy prowadzili inwigilację Wojtyły od momentu, gdy został księdzem, a jeszcze bardziej szczegółowo – gdy został biskupem.
Nie ulega wątpliwości, że każdy istotny dokument, który dotyczył Jana Pawła II zdobyty przez rezydenturę „Baszta”, czyli działającą pod przykrywką dyplomatyczną polską rezydenturę na terenie Włoch, był przetwarzany i kierowany do Moskwy. Jest rzeczą znamienną, że w trakcie pontyfikatu Jana Pawła II polska rezydentura została przekierowana na Watykan (wcześniej działała w trzech kierunkach – Włochy, Watykan, NATO). Po wyborze polskiego kardynała wszystkie polskie siły zostały „rzucone” na Jana Pawła II i Stolicę Apostolską.
Współpraca międzynarodowa kwitła...
– Jestem pewien, że śledztwo, które prowadzi IPN wykaże jeszcze kilka bardzo ciekawych rzeczy, dotyczących między innym kontaktów między agentami polskimi i bułgarskimi. Ambasady obu krajów w Rzymie leżą vis a vis na via Rubens. Jedni widzieli drugich. Ciekawy jest zamieszczony w książce dokument, zdobyty przez STASI (co obrazuje, jak daleko „sięgały” ze swoją agenturą służby bloku wschodniego) z zamkniętego posiedzenia włoskiej parlamentarnej komisji ds. służb specjalnych. Jest to dokument szefa włoskiego wywiadu, który zwraca uwagę na amplitudę częstotliwości i aktywności elektronicznej ambasady bułgarskiej w dwóch okresach – porwanie amerykańskiego generała Jamesa Doziera, w którym brali udział także bułgarscy agenci jako mocodawcy Czerwonych Brygad, jak i w okresie zamachu na papieża. Oczywiście, są to nadal dowody pośrednie – ktoś może powiedzieć, że z częstotliwości sygnałów nie wynika, że brali udział w operacji zabicia papieża. Ale gdy zestawi się cząstkowe ślady – powstaje zwarta całość.
Wracając do mojego głębokiego przekonania, że Agca nie zawsze kłamie. Zeznał on, że jeden z bułgarskich agentów mówił mu, że trzeba pospieszyć się z realizacją zamachu, gdyż nastąpił przeciek w „centrali” i zachodnie służby już wiedzą o planach zabicia papieża. Tego faktu Agca w żaden sposób nie mógł sobie wymyślić ani przeczytać w gazetach, a dziś wiemy, że to prawda – jeden z bułgarskich agentów przekazał tę informację. Była to supertajna informacja. A potwierdził ją szef francuskiego wywiadu składając wyjaśnienia przed komisją Guzantiego.
Polscy towarzysze byli więc lojalnymi trybikami sowieckiego systemu, choć można zakładać, że być może Moskwa głęboko by się zastanawiała w powierzeniu polskim agentom realizacji zamachu. Natomiast przy zdobywaniu informacji czy dezinformacji jak najbardziej korzystano z polskich służb. Przykładem takiej dezinformacją są książki Eugeniusza Guza, które są ewidentnym przykładem takich działań. Jedyny Polak, który dotychczas zainteresował się zamachem na Jana Pawła II był wieloletnim współpracownikiem wywiadu PRL-owskiego...