Nie da się żyć samymi obrzeżami Prawdy, a nie jej istotą.
W mojej bibliotece poczesne miejsce zajmuje wspaniale wydana książka-album pt. „Ojcze nasz”. Ukazała się w roku 1903 w Budapeszcie „nakładem Augusta Egyhazy’ego i Ski”. Księga jest potężna (40 cm/50 cm), posiada imprimatur. Tekst autorstwa Józefa Gerely’ego, obrazy Józefa Krzesza, obramienia Teodora Doerrego, drzeworyty Gustawa Morelliego. Wydanie jest „luksusowe”, jak czytam, a polski tekst jest „wolną parafrazą węgierskiego oryginału”.
Oto dwie próbki tegoż tekstu:
– „Przyjdź królestwo Twoje… Celem tego królestwa chwała niebieska; językiem jego – wiara; prawem jego, miłość; daniną, umartwienie; skarbem, dobre uczynki; najwyższą mądrością – cnota, najwyższą sztuką – pokuta, najdoskonalszą nagrodą – łaska. Rządy tego królestwa sprawuje król w cierniowej koronie: w Jego oku dobroć, na ustach Jego mądrość; hojnie rozdziela On łaski między Swoich poddanych, których krwią Swą odkupił. Przyjdź królestwo Twoje do serc naszych; niech Bóg króluje w nich na wieki. Bóg wyrzuci z serc naszych wszystko, co złe i niskie, On napełni je Swoją łaską, On obroni je przed najazdem potężnego wroga”.
– „jest jeszcze inne zło, większe niż wszelka boleść i cierpienie. Od tego nieszczęścia wybaw nas, Panie! Ześlij nam raczej każde inne cierpienie, dotknij nas chorobą, pożarem lub powodzią, dopuść na nas nędzę i niedostatek, a nawet śmierć samą, tylko od tego wroga wybaw nas, Panie. Wszak żadne nieszczęście tego świata ani sama śmierć nie jest w istocie złem; jedynym naszym i największym wrogiem jest grzech, śmierć duszy, wieczne potępienie… Od tego złego wybaw nas, Panie!”.
120 lat później słyszę/czytam ze wszystkich stron, w moim Kościele, że ONZ-owska Agenda 2030 jest oknem, jest otwarciem nadziei, aby wszystkie narody świata były gotowe do przebycia pewnej drogi razem; że zrównoważony rozwój jest zakorzeniony w żywym Chrystusie; że chodzi o to, byśmy byli zrównoważeni we wszystkich kwestiach, w odniesieniu do wszystkiego; że nowa ekonomia to najpilniejsza sprawa, co widzimy w wyzwaniach i marzeniach, które młodzi ludzie chcą realizować w swoim życiu; że musimy marzyć, walczyć i być poetami, aby spełnić marzenia, których pragnie Bóg; że wstajemy rano po to, by zwyciężyły marzenia; że paliwa kopalne nie, ale kamienie węgielne tak; że zerowa emisja i obrona bioróżnorodności to istota integralnego, systemowego nawrócenia; że nie tyle należy konstruować, co odkrywać i objawiać.
Co się właściwie stało z katolicyzmem i jego językiem w ciągu tych 120 lat? To pytanie nie jest żadną miarą kwestionowaniem konieczności troski o stworzenie! Nie da się żyć bez wierszy i marzeń, zgoda. Ale jeszcze bardziej nie da się żyć samymi obrzeżami Prawdy, a nie jej istotą. Przeczytajmy raz jeszcze Gereley’ego. Bo o Prawdę, o sam jej rdzeń, tu chodzi.
Co się z nami stało? Że tendencyjnie dobrałem cytaty? Że nie rozumiem, czym jest poszukiwanie nowego języka religijnego trafiającego do młodych dzisiaj? Że w pewnym wieku człowiek nie umie pogodzić się z otaczającą go rzeczywistością i zaczyna tęsknić za niesłusznie idealizowaną przeszłością? Tak, to wszystko racja (tendencja, szukanie języka, starość), ale to zbyt słabe argumenty wobec potęgi problemu, o którym tu mowa. Że się czepiam? Nie, ja nie wątpię generalnie w dobrą wolę tych, którzy używają języka ekomarzeń. Ten język jest ofiarą, nie sprawcą. Ofiarą procesów, które korodują katolicyzm od przeszło stu lat, a może i więcej.
Co znaczy, kiedy Paweł przestrzega Koryntian: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo” (2 Kor 6,14a)? I dodaje, cytując fragmenty ST: „Przeto wyjdźcie spośród nich i odłączcie się od nich, mówi Pan, i nie tykajcie tego, co nieczyste, a Ja was przyjmę i będę wam Ojcem, a wy będziecie moimi synami i córkami – mówi Pan wszechmogący” (6,17-18). Co to znaczy dla nas dzisiaj?
Na czym bowiem miałoby polegać pastoralne nawrócenie, jeśli nie na odejściu od ONZ-owskich agend i języka Grety Thunberg, i zarazem na powrocie do najważniejszej z trosk pasterza: by każdą z owiec obronić przed wilkami i zanieść na własnych ramionach na pastwisko dające jej życie wieczne?
Bo kto A.D. 2023 powie milionom idącym jak owce na rzeź, że najwyższą sztuką jest pokuta, a zwycięstwem życie wieczne z Bogiem? I że grzech jest gorszy od braku rozwoju, także zrównoważonego? Mógłby to ktoś zrobić, nawet teraz, w tym czasie, kiedy to uwalniamy kobiecą energię, jesteśmy inkluzywni i gotowi do przebycia pewnej drogi razem z najnowocześniejszą nowoczesnością. Kto, jak nie pastoralnie nawrócony Kościół?
Bo szkoda ludzi.
ks. Jerzy Szymik