Zgoda na geopolityczną podległość połączyła się z przekonaniem, że na Zachodzie objawił się jedynie słuszny model do naśladowania.
Opublikowano niedawno wyniki badania Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN: „Czy i jak identyfikujemy się z Polską?”. Solidne badanie przeprowadzone na reprezentatywnej próbie 1504 Polek i Polaków w wieku 18–96 lat. 14 proc. badanej grupy określono jako Zawstydzeni Polską. Inne wyróżnione segmenty to: Spełnieni Demokraci (20 proc.), Otwarci Tradycjonaliści (23 proc.), Zaangażowani Konserwatyści (15 proc.), oraz – szczególnie liczni – Wycofani Pesymiści (28 proc.).
Pozwolę sobie przywołać charakterystykę trzech z tych grup, stanowiących łącznie 60 proc. całości. Zacznijmy od Spełnionych Demokratów (dodam: zdumiewająca kategoria – czy reszta badanych to niedemokraci?). To – jak stwierdzają autorzy badania – segment osób, dla których „bycie Polakiem jest OK”. Grupa o najwyższej średniej wieku, najlepiej wykształconych. Rzadko oglądają TVP, częściej TVN. Po Zawstydzonych Polską to drugi segment z najniższym odsetkiem osób identyfikujących się jako wierzące. Za przykłady patriotów wskazywane są w tej grupie: Owsiak, Tokarczuk, Lewandowski, Mickiewicz, Wałęsa.
Wśród Wycofanych Pesymistów identyfikacja z polskością jest słaba i dość labilna – zależy od zewnętrznych uwarunkowań. „Są to osoby raczej skoncentrowane na własnym, codziennym życiu niż na sprawach kraju. Dla nich bycie Polakiem w sumie niewiele znaczy”. To najmłodszy z segmentów, w którym najwięcej jest osób aktywnych zawodowo. „Nie oglądają TVP. Czasami oglądają TVN”.
Zawstydzeni Polską to grupa osób o niskiej identyfikacji z narodem polskim. Mają niskie poczucie więzi z innymi Polakami, polskość rozumieją bardzo płytko. Prezentują dużo bardziej pozytywne postawy wobec innych grup, niż wobec własnej. Dla nich bycie Polakiem jest powodem do wstydu. Osoby o poglądach raczej lewicowych. Europejska tożsamość jest dla nich ważniejsza niż polska. „Najniższy odsetek katolików – segment praktycznie świecki. Grupa z przewagą kobiet (57 proc.), aktywnych zawodowo, ale niezadowolonych z sytuacji materialnej. Najwyższy na tle innych segmentów odsetek osób mieszkających w dużych i wielkich miastach, po Spełnionych Demokratach druga grupa pod względem wykształcenia. Oglądają TVN, nie oglądają TVP. Wstydzą się bycia Polką/Polakiem, zwłaszcza w kontakcie z obcokrajowcami. W odróżnieniu od większości, znajomość kultury i historii nie jest ich zdaniem istotna”. Przykłady patriotów wskazywanych w tej grupie: Władysław Bartoszewski oraz Wałęsa. Swoją drogą – jeśli ktoś nie ceni patriotyzmu, to na jakiej zasadzie wskazuje patriotów? Zawieszając to pytanie, chcę raczej w tym miejscu podziękować twórcom raportu za podsunięcie naszemu współczesnemu społeczeństwu zwierciadła i utrwalenie tego obrazu z roku 2023. Wyniki badania każdy może ocenić po swojemu. Jestem historykiem, więc mam skłonność do poszukiwania źródeł dziś występujących postaw czy problemów w przeszłości. Oto, co w niej odkryłem.
Pisząc tom VI „Dziejów Polski”, obejmujący lata 1632–1673, czas przełomu w historii Rzeczypospolitej, odnalazłem już w owej epoce, z wielkim zaskoczeniem, pierwszy raz tak wyraźnie występującą grupę „zawstydzonych Polską”. Po serii katastrof, jakie przyniosły wojny kozackie, najazd moskiewski, szwedzki, brandenburski i siedmiogrodzki, a w końcu turecko-tatarski, łącznie niszczące ziemie i ludzi Rzeczypospolitej bardziej niż I i II wojny światowe razem wzięte – pojawiło się w części elit zwątpienie. W roku 1672 daje znać o sobie swoistym manifestem, napisanym przez starostę radomskiego Piotra Kochanowskiego. Jeden z członków potężnej wówczas partii tzw. malkontentów, w istocie całkowitej opozycji wobec króla, niesiony nienawiścią do konkurencyjnego obozu politycznego, całą nadzieję ulokował w powstającym właśnie na zachodzie Europy ośrodku imperialnym – we Francji Ludwika XIV. Pisał więc do posła francuskiego w Warszawie tak: „My decydujemy się nie tylko na przymierze z Francyą, ale na (…) wcielenie (incorporationem) Królestwa Polskiego do Królestwa Francuskiego; niech tylko Jego Najjaśn. Arcy-Chrześciańska Mość [czyli Ludwik XIV] raczy przyjąć rządy tak rozległego królestwa, albo sam bezpośrednio (per se), albo przez vice-króla. Przeklinamy niepotrzebne (superfluas) prawa nasze, znosimy szkodliwe zwyczaje. Chcemy żyć w ojczyźnie naszej podług wolności francuskiej”.
Dla części swych elit Rzeczpospolita przestała być centrum, zaczęto widzieć ją na peryferiach. Zgoda na geopolityczną podległość połączyła się po raz pierwszy z czymś więcej – z przekonaniem, że tam, na Zachodzie, objawił się jedynie słuszny model do naśladowania, który wymaga potępienia, odrzucenia wszystkiego, czym byliśmy wcześniej, co osiągnęli współtworzący Europę przez poprzednie stulecia nasi przodkowie. Kto ciekaw prehistorii „partii zawstydzonych” i skutków jej działania – sięgnie może do VI tomu „Dziejów”. Zamierzam tę postawę badać także w kolejnych tomach. Może dowiem się jeszcze czegoś o jej współczesnych reprezentantach? Niewykluczone, że będzie to potrzebne w roku 2024.
Andrzej Nowak