– Nie chciałem robić filmu o konflikcie partii, tylko o konflikcie interesów, zmowie. Uważam, że jest to historia uniwersalna – mówi Paweł Chmielewski, reżyser „Polowania”.
EDWARD KABIESZ: Przez wiele lat realizował Pan filmy dokumentalne i seriale. „Polowanie” jest Pana pierwszą fabułą kinową. Wcześniej współpracował Pan z Antonim Krauzem.
PAWEŁ CHMIELEWSKI: Z Antonim Krauzem współpracowałem przy „Czarnym czwartku” – realizowałem sceny akcji i masowe. To był ukłon w stronę mojej małej ojczyzny, czyli Gdyni, gdzie mieszkam od 12. roku życia. Od tych scen zależała jakość filmu i jego wymiar dramatyczny. Wiedziałem, że mieszkańcy miasta mieliby żal, gdyby nie były one zrobione na dobrym poziomie. Dla A. Krauzego miałem wielki szacunek, bo kilka jego filmów, szczególnie „Meta”, było dla mnie bardzo ważne.
Wiem, że miał Pan realizować głośny „Układ zamknięty”, który opowiadał o trzech biznesmanach oskarżonych wskutek zmowy o działalność w grupie przestępczej. Dlaczego Pan odrzucił ten projekt?
Miałem wątpliwości, scenariusz jeszcze nie był napisany, opowiedziano mi jedynie intrygę i fabuła filmu wydawała mi się niezbyt ciekawa. Niepotrzebnie się obawiałem, jednak wówczas nie czułem, że w tamtej historii mogę znaleźć siebie. W przypadku „Polowania” od razu poczułem, że mogę do tej intrygi dosypać trochę własnych przeżyć. Zależy mi na tym, by filmy, które robię, wiązały się w jakiś sposób z moim życiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.