Każda osoba jest cenna w oczach Boga. Chrześcijaństwo nie jest jednakże religią dla jednostek.
Jezus nie przyszedł po to, by być naszym prywatnym trenerem życiowym, ani po to, żebyśmy szli za Nim na własną rękę. Przyszedł zbudować rodzinę, która zapali świat miłością Ojca. Na mocy chrztu obowiązek misji dotyczy nas wszystkich. Owszem, osobista więź ze Stwórcą ma zasadnicze znaczenie. Lecz potrzebujemy także rozwijać w sobie wyczucie, czym rzeczywiście jest Kościół jako rodzina rodzin, zażyła wspólnota chrześcijańskiej miłości, powołana wspólnie do uświęcania świata.
Aby odzyskać tożsamość Kościoła, musimy najpierw przypomnieć sobie własną. Życie każdego z nas jest darem miłości Boga. Bóg uczynił nas, inaczej niż resztę stworzenia, na swój obraz i podobieństwo, abyśmy i my mogli żyć w komunii – zarówno z Bogiem, jak i z innymi ludźmi. Świat mówi nam, że istniejemy, aby zaspokoić własną wolę; że stajemy się bardziej ludzcy, gdy otrzymujemy albo bierzemy sobie to, czego chcemy. Jezus nauczał czegoś wręcz przeciwnego. Pokazywał nam, że bycie obrazem Boga oznacza życie w komunii opartej na darze z samego siebie. W tej komunii jesteśmy powołani, by pomagać sobie nawzajem w osiągnięciu świętości. Różne osoby mają do odegrania różne role.
Pierwszą rzeczą, którą musimy zauważyć, jest to, że dary, które otrzymujemy od Boga, są nam dane dla wspólnego dobra. Na przykład małżeństwo ma służyć nie tylko mężowi i żonie; ma ono także budować Kościół i szerzyć Ewangelię. Jesteśmy wszyscy bez wyjątku powołani do służenia i głoszenia Ewangelii sobie nawzajem.
W przypowieści o talentach surowy pan daje kilku sługom różną ilość srebra, żeby troszczyli się o nie pod jego nieobecność. Jednemu daje pięć talentów, innemu dwa, a ostatniemu jeden. Kiedy wraca i przekonuje się, że dwaj pierwsi słudzy zainwestowali pieniądze i pomnożyli je, obdarza ich nagrodą. Ale kiedy odkrywa, że ten, który dostał tylko jeden talent, bał się i nic z nim nie zrobił, odbiera mu go i oddaje temu, który podwoił swoich pięć talentów. Nasz Bóg nie jest surowy, ale dał nam wiele dobrych darów: pieniądze, zdrowie, czas, powołanie, sakramenty – możemy tak wymieniać bez końca. Zostały nam one dane po to, abyśmy mogli wykorzystać je dla chwały Bożej i dla miłości naszych sióstr i braci. Niczyje talenty i zdolności nie są tak marne, żeby nie mogły przyczynić się do budowania królestwa Bożego. Życie jest krótkie. Nasz czas na świecie mija szybko. Któregoś dnia wszyscy zostaniemy wezwani, by zdać sprawę ze swojego włodarstwa. Bóg zapyta nas, co zrobiliśmy ze swoimi darami i dlaczego. Czy używaliśmy ich, żeby budować Kościół, czy po to, żeby dogadzać sobie? Czy dzieliliśmy się nimi, czy zatrzymywaliśmy je dla siebie? Tego dnia chcielibyśmy zostać wyprowadzeni z ciasnoty naszych serc i wejść do radości naszego Pana.
ks. Robert skrzypczak