Odkryłam prymasa pokornego

Kardynał Wyszyński prymasem wielkim był. To przekonanie wyniesione z rodzinnego domu było niepodważalne i – jak mi się przez lata wydawało – niewymagające specjalnej refleksji nad przyczynami i źródłem tej wielkości.

Z tym przekonaniem dorastałam, ale poza „Zapiskami więziennymi”, wydanymi jeszcze w drugim obiegu, po pisma prymasa raczej nie sięgałam (kto by tam czytał listy pasterskie, homilie czy jakieś okolicznościowe przemówienia jakiegokolwiek biskupa ). Jak przez mgłę pamiętam transmitowany przez telewizję pogrzeb kardynała. Nieprzebrane tłumy na ówczesnym placu Zwycięstwa w Warszawie żegnające Prymasa Tysiąclecia, podobne do tych, jakie rok wcześniej uczestniczyły w spotkaniach z odwiedzającym po raz pierwszy ojczyznę Janem Pawłem II, w sercu i umyśle nastolatki na całe życie utrwaliły przekonanie o wielkości tego kapłana. Fascynacja osobą wyniesionego właśnie do chwały ołtarzy prymasa Polski przyszła bardzo niedawno – dopiero, kiedy ogłoszono ubiegłoroczną datę jego beatyfikacji. A zrodziła się trochę z zawodowego obowiązku, a trochę z ciekawości, czym sobie na to wyniesienie zasłużył. 


Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wiesława Dąbrowska-Macura