Nie lubimy, gdy ktoś wyrywa nasze słowa z kontekstu. Albo kiedy słucha wybiórczo. Odbiera wtedy nie to, co chcemy przekazać. Przekręca nasze myśli, a nawet intencje. Z taką samą sytuacją mamy do czynienia, gdy fragmentarycznie czytamy Pismo Święte – przekonuje biblistka siostra dr hab. Joanna Nowińska.
W przypadku Biblii nie mamy archaizmów, bo sięgamy po współczesne tłumaczenia, ale mamy semantykę zupełnie inną niż nasza. – Zwodnicze jest to, że widząc tekst napisany współczesną polszczyzną, przestaję zadawać pytania o kontekst – wyjaśnia biblistka. – Do tego sięgamy po fragmenty, nie interesując się tym, co było napisane przed, co po, próbując biblijny przekaz bezpośrednio zaaplikować do naszego życia. Tymczasem Biblia nie jest o tym, co mam zrobić. Biblia jest o osobie Boga, który chce, byśmy Go poznawali. A gdy coś nam do obrazu Boga nie pasuje, byśmy stawiali pytania.
– Dobry jest przykład syrofenicjanki z Ewangelii św. Marka, która prosiła Jezusa o uzdrowienie córki. Dlaczego usłyszała tak ostre słowa, że niedobrze jest zabierać chleb dzieciom a dawać psom? Coś tu się nie zgadza – podkreśla siostra Nowińska. – Bóg jest dobry, Bóg nie powiedziałby do tej kobiety – ty psie. Jeżeli odejdziemy od fundamentalistycznego czytania – jeden do jednego – piksel do piksela – możemy odkryć zaskakujące rzeczy, jak to, że pod bulwersującymi dla nas słowami Jezusa kryje się zaproszenie, by przed Bogiem niczego nie udawać i nie próbować zasługiwać na Jego miłość.
Więcej w podcaście.
Dominika Szczawińska