1. „Jezus przybliżył się i szedł z nimi”. Łatwo można wyobrazić sobie emocje uczniów idących do Emaus: gorycz, smutek, rozczarowanie, poczucie klęski… Oni nie tyle „idą”, co „wracają z”. Wracają spod krzyża.
Zmartwychwstały przynosi pocieszenie. Leczenie obolałych serc nie odbywa się jednak w jednym momencie, jest to długa droga, proces. Jezus najpierw przybliża się do nich i idzie z nimi. Dzieli z nimi ich drogę żałoby. Co więcej, zachęca ich, aby wypowiedzieli swój ból. Człowiek w kryzysie potrzebuje tego, aby ktoś się do niego zbliżył, szedł z nim, czyli wczuł się w sytuację, wysłuchał skargi, po prostu był z nim. Współczująca obecność jest pierwszym etapem Bożego pocieszenia. Ludzkiego także.
2 „Jesteś chyba jedynym, który nie wie…” Ileż to razy wydaje się nam, że Bóg jest „jedynym”, który nie wie, co nas boli. Bóg jako Ktoś nieznajomy, obcy, niezorientowany w naszych problemach, z zaświatów. A prawda jest taka, że to, co nas dotyka, dotyka jeszcze mocniej Boga. Historia, którą z takim przejęciem opowiadają uczniowie, jest przecież bardziej historią Jego niż ich. Ale oni widzą tylko swój ból, swój zawód, swoją samotność… Brakuje im klucza do zrozumienia sensu historii (własnej
i Jezusa), choć klucz jest tuż obok.
3. W relacji uczniów uderza to, że oni wiedzą wszystko, co powinni. Jeśli porównamy ich słowa z tym, co głosi Piotr w Dziejach Apostolskich, to zauważymy, że to podobna narracja. Jest skrót historii Jezusa, a nawet wzmianka o pustym grobie i o kobietach mówiących, że „On żyje”. Sama wiedza nie wystarcza, gdy serca są zimne. Dobra Nowina nigdy nie jest tylko zestawem twierdzeń, zdań opisowych. Ewangelia musi trafić do serca, wtedy dopiero zaczyna żyć.
4. „Okazywał, jakoby miał iść dalej”. Bóg się nie narzuca. Nie przygważdża człowieka argumentami, nie stawia go w sytuacji emocjonalnego szantażu. Szanuje naszą wolność. Do bólu (i Jego, i naszego). Napisano, że uczniowie „przymusili” Jezusa, aby został z nimi. Brzmi to dziwnie. Zmuszać Boga? Nasza otwartość, zasłuchanie, gotowość do gościnności „przymusza” Boga, aby został z nami. Bóg zakochany w człowieku ulega, gdy widzi w nas szczere pragnienia i gotowość do „zrobienia Mu miejsca”. Zaproszenie nieznajomego do domu jest ryzykiem. Wolimy bezpieczne związki, na dystans, „urzędowe” załatwianie spraw z Bogiem na kościelnym terenie, z dala od swojego życia. Tylko czy wtedy rozpoznamy Go na naszych drogach do Emaus?
5. „Czy serce nie pałało w nas?” Słowo „pałać” brzmi staroświecko. Inne tłumaczenia mają: „Czy serce nie biło w nas mocniej” lub „Czy serce nie rozpalało się w nas”. Nie chodzi tylko o emocje. Serce jest w Biblii centrum człowieka, „miejscem” doświadczania wolności i duchowości; to nasze wewnętrzne sanktuarium. „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię”, mówił Pan. Czy w moim sercu jest żar, zapał, świeżość? Czy panuje w nim duch, czy zaduch?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Tomasz Jaklewicz