Proroctwa Starego Testamentu bywają aktualne także dziś nie tylko z tego powodu, że ich spełnienie się w przeszłości jest argumentem, iż również dziś obietnicom Bożym warto ufać.
Niektóre dotyczą, czy zdają się dotyczyć, także i naszej przyszłości. Tak jest z pochodzącą z Księgi Izajasza zapowiedzią uczty, którą Bóg kiedyś przygotuje dla wszystkich narodów. To jedno z proroctw tzw. Apokalipsy Izajasza. „Ziemia została splugawiona przez swoich mieszkańców, bo pogwałcili prawa, przestąpili przykazania, złamali wieczyste przymierze. Dlatego ziemię pochłania przekleństwo, a jej mieszkańcy odpokutowują; dlatego się przerzedzają mieszkańcy ziemi i mało ludzi zostało” – pisze prorok. I zapowiada, że Bóg przywróci sprawiedliwość i dobro. W tym kontekście dowiadujemy się też o uczcie dla wszystkich narodów.
Uczta to symbol dostatku i radości. Zwłaszcza że i mięso, i wino mają na niej być najwyborniejsze. Ale prorok pisze też o zdarciu zasłony, która dotąd zakrywała ludy. Chodzi o objawienie się prawdziwego Boga już nie tylko Izraelowi, ale wszystkim narodom. Jednocześnie ma wtedy zostać pokonany największy wróg człowieka – śmierć. Raz na zawsze. I będzie to też chwila triumfu Izraela. Bo okaże się, że nie na darmo ufał swojemu Bogu, że wypełnił powierzoną mu misję: zgodnie z tym, co zapowiedział Bóg Abrahamowi, przez Izraela spłynęło Boże błogosławieństwo na cały świat.
Do tego Izajaszowego proroctwa nawiązuje ewangeliczna przypowieść o uczcie. Zaproszeni – Izrael – okazali się jej niegodni, więc Pan sprasza innych. Nawiązaniem do tego proroctwa jest także opowiedziana w Ewangelii Jana historia z zamianą wody w najprzedniejsze wino na weselu w Kanie Galilejskiej. To pierwszy znak, który czyni Jezus – Bóg. Czasy, o których mówił prorok, zaczęły się wraz z Chrystusem. To On pokonał śmierć. Rozpoczęły się, ale nie skończyły: nie została „raz na zawsze” pokonana śmierć, jeszcze żyjemy nadzieją zmartwychwstania. Ale się doczekamy.
Andrzej Macura