Premier Donald Tusk zapowiedział w środę zdecydowaną walkę o bezpieczeństwo na stadionach. Nie wykluczył zamknięcia dla publiczności stadionów Legii i Lecha oraz wszystkich tych, gdzie nie będzie stuprocentowej pewności zagwarantowania porządku i bezpieczeństwa.
"Nawet jeśli ta walka o spokój na stadionach, o bezpieczeństwo ludzi na stadionach, będzie musiała trwać tygodniami, (...) miesiącami, od dzisiaj nie ustąpimy, ani na krok. Nie będzie żadnych okoliczności, które mogłyby zmienić decyzję (o zamknięciu stadionu dla publiczności-PA) w sytuacji, gdy policja spodziewa się zagrożeń" - powiedział premier na środowej konferencji prasowej.
We wtorek pseudokibice zdemolowali stadion Zawiszy w Bydgoszczy, gdzie w finale krajowego pucharu Legia Warszawa pokonała w rzutach karnych Lecha Poznań.
Tusk poinformował, że w środę odbyło się trzecie spotkanie poświęcone kwestii bezpieczeństwa na imprezach sportowych, z udziałem przedstawicieli policji, MSWiA, resortu sprawiedliwości, prokuratora generalnego. Uczestniczył w nim także marszałek Sejmu.
Szef rządu zapowiedział, że wspólnie z władzami policji i administracji państwowej zdecydował, iż widzowie nie będą wpuszczani na mecze piłkarskie "tam, gdzie policja nie ma pewności, że bezpieczeństwo i porządek będą zagwarantowane". Dodał, że po wtorkowych wydarzeniach w Bydgoszczy czeka na ocenę związaną z zagrożeniami dotyczącymi stadionów Lecha Poznań i Legii Warszawa. Jak dodał, taka ocena być może zostanie wydana jeszcze w środę.
Jak zaznaczył, jeśli ta opinia będzie negatywna, oba obiekty mogą zostać zamknięte dla publiczności. "Jeśli będzie negatywna, podejmiemy decyzję na poziomie wojewodów o zamknięciu dla publiczności obu stadionów. Jeśli będzie taka potrzeba, tego typu decyzje dotyczyć będą każdego innego stadionu w Polsce" - zapowiedział szef rządu.
Zapewnił, że w kwestii bezpieczeństwo na stadionach, rząd będzie na razie szukał rozwiązań, które będą mogły wejść w życie "szybko i bezdyskusyjnie". "A więc przede wszystkim jeśli chodzi o ostre i niebezpieczne narzędzia. Przynajmniej posiadanie ostrego niebezpiecznego narzędzia na imprezie masowej powinno być wykluczone i traktowane jako przestępstwo" - zaznaczył premier.
Według Tuska niedopuszczalne jest także zasłanianie twarzy przez kibiców podczas meczów, co utrudnia policji ich identyfikację. Jak dodał, jest wniosek legislacyjny, aby samo zasłanianie twarzy podczas imprez masowych takich jak mecz było traktowane jako przestępstwo.
Tusk wyraził nadzieję, że Sejm szybko powróci do prac nad projektem zakazującym posiadania niebezpiecznych narzędzi na imprezach masowych oraz zajmie się rządowym projektem dotyczącym bezpieczeństwa imprez masowych, w tym szczególnie skuteczności zakazów stadionowych. "W porozumieniu z marszałkiem Sejmu wprowadzimy to natychmiast pod procedowanie" - zapewnił.
Premier powiedział, że walka z chuligaństwem na stadionach przypomina mu kwestie dopalaczy. "Czasami, kiedy patrzę na nasze działania - mówię działania polskiego państwa - to jestem pod negatywnym wrażeniem niemocy czy gnuśności niektórych instytucji czy niektórych urzędników" - stwierdził. Dodał, że ma też czasami wrażenie, iż nawet w swoim środowisku politycznym bywa "osamotniony w tej kwestii". "Ale wydaje się, że dziś jest ten stosowny moment, by starać się wszystkich przekonać i zaprosić na swoją stronę" - mówił Tusk.
"Ta walka musi być możliwie krótka i zwycięstwo musi być zdecydowanie po stronie przyzwoitych ludzi, którzy chcą na stadionie oglądać mecze, a nie bijatyki i nie (chcą) słuchać niekończących się przekleństw" - podkreślił. Jego zdaniem "ta wojna jest do wygrania". "Tylko musimy być wszyscy razem w tej sprawie" - powiedział.
Tusk zaznaczył jednocześnie, że nie jest naiwny i nie wierzy, że jednym "genialnym przepisem" zostanie wyeliminowana przemoc i przestępczość na polskich stadionach. "Nigdzie na świecie to się nie udało" - powiedział. "Ale nie zwalnia to nas z obowiązku, by szukać możliwie skutecznych działań" - mówił.
Jak tłumaczył, także policja oczekuje dużo lepszej współpracy i determinacji ze strony organizatorów imprez masowych i klubów piłkarskich. "Wydaje się, że dzisiaj ta symbioza władz klubowych i stowarzyszeń kibicowskich, za którymi często kryją się chuligani, a czasami zwykli przestępcy, jest jednym ze źródeł niemocy, jeśli chodzi o przeciwdziałanie przemocy na stadionach" - ocenił Tusk.
Według premiera do tej pory "praktyką bardzo częstą" była sytuacja, kiedy policja wystawiała negatywną ocenę dotycząca bezpieczeństwa meczu, a mimo to organizatorzy wydawali pozytywną decyzję.
"Dzisiaj widać wyraźnie, że nie można liczyć tutaj wyraźnie na jednolitą, twardą postawę wszystkich instytucji, które są odpowiedzialne za bezpieczeństwo na imprezach masowych. Dotyczy to szczególnie organizatorów i klubów, nie dlatego, żeby miały złą wolą, być może nie potrafią, być może nie są w stanie zapewnić ładu i bezpieczeństwa" - stwierdził.
Zdaniem premiera, można odnieść wrażenie, że w niektórych miejscach "środowiska chuligańskie zdominowały legalne władze organizacji sportowych czy klubów".
W związku z tym - zapowiedział szef rządu - "wszędzie tam, gdzie policja będzie przekonana, że nie może wydać rekomendacji pozytywnej, tam będą podejmowane decyzje o niewpuszczaniu ludzi na stadion".
Tusk poinformował, że zwrócił się do policji, aby ocena potencjalnych zagrożeń w czasie meczu uwzględniała nie tylko kwestie organizacji imprezy, wyposażenia stadionu, czy możliwości jego monitoringu, ale także "przewidywane zachowania kibiców".
Szef rządu zaznaczył też, że wojewodowie są przygotowani do podejmowania decyzji o zamykaniu stadionów piłkarskich dla publiczności, "po to, by wyeliminować zagrożenie". Jak podkreślił, będą to robić na każdy wniosek policji.
"Wydałem polecenie, aby administracja państwowa inaczej niż do tej pory w pełni respektowała rekomendacje policji przed zdarzeniami, przed imprezami sportowymi, co do stanu bezpieczeństwa i ładu na oddanym obiekcie" - powiedział premier.
"Jeśli były jakieś błędne decyzje w zachowaniu moich urzędników, jakieś niemądre opinie posłów mojego ugrupowania, to wpłynę na to, by to się natychmiast zmieniło" - oświadczył.
Premier zapewnił też, że "jeśli wyjaśnienia dotyczące zachowania naczelnika wydziału Komendy Stołecznej Policji - który prosił PZPN o sprzedanie biletu na mecz Piotrowi S. ps. Staruch - będą niewystarczające, to konsekwencje służbowe, także personalne, będą dotyczyły jego przełożonych".
Naczelnik Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców KSP napisał do PZPN pismo z prośbą o sprzedanie biletu Piotrowi S. ps. Staruch, nieformalnemu przywódcy kibiców Legii Warszawa, który ma zakaz stadionowy dot. meczów ekstraklasy. Po południu KSP poinformowała o zawieszeniu naczelnika wydziału.
Premier zaznaczył, że w walce z chuligaństwem na stadionach będzie potrzebował wsparcia mediów i opinii publicznej. "To musi być odmowa społeczna wobec aktów przemocy, a nie tylko czasami szamotanie się wręcz pojedynczych instytucji" - dodał.