Psychiatra Agnieszka Prymus radzi, jak w sytuacji kilkunastu miesięcy oczekiwania na wizytę u psychologa wspierać dzieci i młodzież.
Nawet 7 lat w niektórych miejscach w Polsce można czekać w kolejce do gabinetu psychiatry. Dzieci czekają niepełny rok. Dlaczego jest aż tak źle.
To splot wielu okoliczności, na które składają się m.in. pandemia, konflikt zbrojny, kryzys ekonomiczny. To niestety wszystko odbija się na naszych dzieciach czy młodzieży. Z drugiej strony środowisko lekarskie sygnalizowało wiele lat temu, że sytuacja jest zła. Nie od dzisiaj brakuje nam zarówno psychiatry dzieci i młodzieży, jak i dorosłych. Jeżeli chodzi o te kolejki, to troszkę jest tak, że my de facto u dzieci i młodzieży nie mamy sensu stricto chorób psychicznych. To z reguły są zaburzenia emocjonalne czy zaburzenia zachowania.
Ale jednak czujemy się zaniepokojeni, jak możemy więc wspomóc dzieci?
Tak, jak powiedziałam, działań stricte lekarskich, czy leczenia farmakologicznego dzieci z reguły nie potrzebują. To, co jest niezwykle ważne, to opieka. My jesteśmy w tej chwili w trakcie reformy zarówno psychiatrii dorosłych, jak i dzieci i młodzieży. U dzieci bardzo jest ważne wsparcie, terapie, rozłożenie opieki nad dziećmi, a więc rola pedagogów, czy psychologów.
Wracając do początku: wspomniała Pani o lęku przed wojną, problemami ekonomicznymi. To wszystko trwa. Jak więc dziś chronić i wspomagać dzieci i młodzież?
Właśnie! Statystyki są zatrważające, bo okazuje się, że drugą przyczyną zgonów u dzieci są próby samobójcze. Tutaj nie różnimy się od świata. Presja otoczenia, agresja związana z brakiem wsparcia środowisko, z brakiem wsparcia nauczycieli, pedagogów, psychologów, ale też wielka rywalizacja, niestety sprawiają, że tych zaburzeń u dzieciaków i młodzieży jest coraz więcej. Poziom stresu jest nieporównywalny do tego stresu, który jeszcze parę lat temu obserwowaliśmy. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wymienia schemat ABCD, czyli po pierwsze oceniamy ryzyko, dalej budujemy nadzieję i dajemy powody do życia, z drugiej strony chcemy wzmocnić więź z dorosłymi osobami, które opiekują dziećmi i dajemy tym młodym plan bezpieczeństwa.
Czy w swojej praktyce zawodowej często spotyka się Pani w gabinecie z tym, że młodzi mówią o próbach samobójczych?
To jest część psychiatrii, natomiast w tej chwili jest mnóstwo telefonów zaufania, są statystyki policyjne, które jasno mówią o tym, ile jest prób samobójczych, czy też ile myśli samobójczych, czyli takiego wołania o pomoc.
Co nas powinno zaniepokoić, jakie zachowania u dzieci i młodzieży powinny dorosłej osobie, rodzicowi, opiekunowi dać do myślenia i być przyczynkiem do działania?
Przede wszystkim, kiedy dziecko zaczyna zamykać się samo w sobie. Dziś mamy świat wirtualny, w którym bardzo mało jest interakcji międzyludzkich, ludzie przenieśli swoje uczucia, emocje do tego świata. Dlatego kiedy dziecko zaczyna zamykać się w sobie, kiedy ogranicza kontakty, mniej mówi, mniej nawiązuje kontaktów interpersonalnych, siedzi w pokoju, to powinno wyzwolić nasza czujność. Niestety zdalne nauczanie, które z jednej strony wydawało się rodzicom swego rodzaju sprzymierzeńcem, bo mieliśmy dziecko „na oku”, z drugiej strony bardzo mocno pogłębiło izolacje społeczną. Doszło do tego, że dzieci, czy młodzież mówią rodzicom, że chcieliby iść do psychiatry. To jest ważne, bo widzimy, że młodzież już zaczyna zauważać, że coś się z nimi dzieje niedobrego. Tylko, że my rodzice czasem mamy tendencję do bagatelizowania takich sygnałów. Proszę zwracać uwagę na zachowanie dziecka. Jeśli widzimy przygnębienie, jeśli jest ospałość, jest mniej aktywności fizycznej czy też pozalekcyjnej, zmniejsza się krąg znajomych, dziecko czy młodzież nie zaprasza nikogo, choć jeszcze jakiś czas temu to robiło, przenosi się w świat wirtualny, to mamy jasne sygnały.
To pole do działania dla nas, ale co robimy, jak postępujemy?
Na początku trzeba próbować, bo to się nie dzieje z dnia na dzień, ten proces trwa. Im wcześniej go zauważymy, tym lepiej. Pamiętajmy, że bardzo ważny jest czas poświęcony dziecku. Wiadomo, że nastolatka trudno czasem przekonać do bycia z rodzicem. Ale jeżeli uda nam się być z dzieckiem czy z nastolatkiem 10-20 minut, nawet jeśli to będzie czasem przemilczane, ale wtedy to dziecko wie, że to jest czas tylko dla niego. Z biegiem czasu możemy pomyśleć o wspólnych aktywnościach. Fajna rzecz, bo z jednej strony spędzamy czas z dzieckiem, z drugiej rozwijamy umiejętności, jakieś hobby, pasje. Jeśli natomiast dziecko jest bardzo w sobie zamknięte, wówczas trzeba przy nim po prostu być i to czasami wymaga dużo cierpliwości.
Wracając do liczb i kolejek do gabinetu psychiatry: skoro, jak Pani powiedziała, dzieci w większości sytuacji nie potrzebują leczenia farmakologicznego, może dla rodziców nie są te dane problemem. Może wizyta u pedagoga czy psychologa szkolnego wystarczy.
To niestety nie jest to tak, że to jest sztucznie rozdmuchany problem. Jeżeli w tej chwili mamy ponad 500 psychiatrów dzieci i młodzieży, a 4000 psychiatrów dla dorosłych, to jest zdecydowanie za mało, jak na populację naszego kraju. Braki kadrowe to rzecz obiektywna, ale to nie znaczy oczywiście, że od razu dziecko trzeba kierować do psychiatry.
Jakie skutki odczują ci, którzy dziś stoją w tych długich kolejkach do specjalisty?
Pacjent, który długo czekał, będzie się izolować, bo to jest tak, że te objawy początkowo są mało specyficzne (lęki, izolacja, zamykanie się), ale później to wszystko zaczyna się potęgować, czyli jest mniej siły, mniej energii, pojawiają się zaburzenia snu, odżywiania. To jest niezwykle ważne, żeby szybko zauważyć ten problem i zareagować, zwłaszcza na wczesnym etapie. Czyli wizyta u psychologa czy pedagoga i czasem to wystarcza. Natomiast jeżeli nie będzie odpowiedniego leczenia, które jest dedykowane danej jednostce chorobowej, to zaburzenia te będą się pogłębiać.
Kiedy, w obliczu reformy, o której Pani mówiła, sytuacja będzie w miarę dobra?
Patrzę w przyszłość z optymizmem, ale to potrwa. Musimy mieć dobrze i profesjonalnie wykształcone kadry, a proces uzyskania specjalizacji, w zależności od jej typu trwa średnio około 5 lat. Patrząc na roczniki, które dzisiaj ropoczynają kształcenie, to właśnie perspektywa około 5 lat.
Co w tym czasie możemy robić, gdzie szukać pomocy?
Myślę sobie, że ważne są grupy wsparcia, grupy terapeutyczne. W tej chwili jest bardzo mocno rozbudowany internet, tworzą się wszelkiego rodzaju grupy związane z jedną jednostką chorobową, grupy wsparcia dla rodziców. Jest ich jeszcze mało, ale myślę, że będą kolejne powstawać i to jest dobra droga. To jest wsparcie, którego dzieciom, młodzieży i rodzicom potrzeba.
Cała rozmowa z Psychiatrą Agnieszką Prymus w magazynie „Rodzinnie z radiem” w radiu eM
Katarzyna Widera-Podsiadło