Przez lata prześladowała ją myśl, że Bóg ją odrzucił. Zaciskała zęby i wbrew kotłowaninie myśli klękała do modlitwy.
Choć urodzona w 1586 r. w stolicy Peru dziewczynka otrzymała imię Izabela, ze względu na jej delikatną cerę nazywano ją Różą. Ochrzczono ją przy tej samej chrzcielnicy, przy której siedem lat później chrzest przyjął św. Marcin de Porres (po latach żebrząc, wspierał najuboższych, a gdy zabrakło mu pieniędzy na wykup niewolników, zaproponował przeorowi, by… sprzedał jego samego, a za uzyskaną kasę wykupił wolność dla innych). Oboje zafascynowali się stylem życia Dominika Guzmana, jego radykalizmem, ubóstwem i pasją głoszenia Ewangelii. Oboje zostali tercjarzami. Dominikańską tercjarką była również Katarzyna ze Sieny. I choć urodziła się 240 lat wcześniej, można pokusić się o stwierdzenie, że była duchową siostrą Róży. Obie od najwcześniejszych lat ślubowały Jezusowi czystość i wierność. Katarzyna już jako dziecko zadziwiała i… przerażała rodziców niezwykle surowymi postami, umartwieniami i długimi godzinami spędzanymi na modlitwie. Nie pomagały fortele rodziny, pragnącej wydać ją za mąż. Identyczne problemy mieli rodzice młodziutkiej Róży – Gaspar Flores i Maria Oliva. Choć w domu zjawiali się kolejni dobrze urodzeni, majętni kawalerowie, dziewczyna nie chciała słyszeć o małżeństwie. Jej matkę, niezwykle wybuchową kobietę, doprowadzało to do szału. Często upokarzała córkę. Róża ofiarowywała te cierpienia Chrystusowi. Katarzyna ze skąpanej w słońcu Toskanii nie zamknęła się w klasztorze, ale modliła się w kaplicy, którą urządziła w rodzinnym domu. Róża również nie opuściła domu, a na pustelnię przeznaczyła maleńki domek w ogródku. Ze względu na ascetyczny tryb życia (w Wielkim Poście jadła dziennie jedynie pięć pestek cytryny) Peruwianka stała się obiektem drwin mieszkańców Limy. I Katarzyna, i Róża otrzymały stygmaty. Róża, która tercjarką została jako dwudziestolatka, przez piętnaście lat doświadczała kompletnego opuszczenia, szła po omacku przez duchową pustynię. Nie odczuwała żadnego pociągu do modlitwy, nie miała pociech ani poczucia bliskości Boga. Co więcej, każdego dnia prześladowała ją myśl, że Bóg ją odrzucił. Zaciskała zęby i wbrew wszystkiemu klękała do modlitwy. Jak bardzo przypomina w tym urodzoną 324 lata później Matkę Teresę z Kalkuty, poruszającą się w duchowym mroku i wołającą w ukryciu: „Boże, jeśli istniejesz, zmiłuj się nade mną!”. Róża zmarła 24 sierpnia 1617 roku. Znała wcześniej datę swego odejścia. Sława jej świętości była tak ogromna, że dominikanie, którzy początkowo pochowali ją w klasztornym krużganku, dwa lata później przenieśli ciało do kościoła. Spoczęła w… kaplicy św. Katarzyny ze Sieny. W trumnie ukryto jej pisma i próby rysunku. Odnaleziono je przed stu laty. Obie tercjarki zostały patronkami swych kontynentów: w 1668 roku Klemens IX beatyfikował Różę i ogłosił ją patronką Ameryki (później również Filipin i Antyli), a Jan Paweł II ustanowił Katarzynę patronką Europy.
Marcin Jakimowicz