Te słowa cisną się na usta, gdy widzimy jawną niesprawiedliwość i cierpienie.
Czy wszechmocny Bóg, jeśli jest taki potężny, nie może zatrzymać zła, a przy tym spektakularnie ukarać jego sprawców, by pokazać, że to On jest Panem? Gdy czytałem rozważania i analizy zwolenników tak zwanego racjonalnego ateizmu, właśnie ten dylemat – wszechmocy Boga przy Jego bezsilności wobec zła istniejącego w świecie – był jednym z argumentów obalających nie tyko Bożą moc, ale i Jego istnienie. Załóżmy, że Boga nie ma. Czy wtedy świat stanie się lepszy, bardziej przyjazny? Czy takie założenie nie prowadzi nas raczej ku rozpaczy? Prorok Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, uciekając przed krwawą zemstą królowej Izebel. To jej prorocy ponieśli spektakularną klęskę dzięki ingerencji Bożej mocy. Stało się więc coś, o co niejako apelujemy w drugiej części naszego powiedzenia: „Boże, widzisz i nie grzmisz”. Ukarałeś Twoich wrogów i bałwochwalców. Ale czy oni się nawrócili? Izebel niczego nie zrozumiała. Nakazała prześladowanie proroka, który w imię swego Boga odniósł sukces. A ten nie triumfował, bo uciekał stamtąd, aż „przyszedł do Bożej góry Horeb”, a więc w to miejsce, gdzie Mojżesz otrzymał tablice z Dekalogiem. Zanim Eliasz wstąpił na tę górę, „rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu”. Być może Eliasz, po spektakularnym zwycięstwie nad pogańskimi bożkami, spodziewał się, że w miejscu objawienia Bożego prawa Pan będzie obecny wśród znaków mocy, takich jak wichura, trzęsienie ziemi i ogień. Ale tam Bóg się nie objawił. On był obecny w czymś zupełnie niespodziewanym, w „szmerze łagodnego powiewu”. Eliasz zrozumiał, że w tym, co nieoczekiwane, można spotkać samego Boga. Zasłonił więc płaszczem twarz. Powiedzielibyśmy, że czekał na wyjątkowo silne zjawiska, tymczasem musiał przyjąć, że ich nie będzie, bo Pan Bóg jest wszędzie. Nie tylko w tym, co mocne i wszechwładne, ale też w tym, co delikatne, a nawet w słabości i cierpieniu. •
ks. Zbigniew Niemirski