Koniec kariery amerykańskiego ambasadora

Amerykański ambasador na Malcie Douglas Kmiec wyleciał ze służby dyplomatycznej, bo za dużo uwagi poświęcał wierze.

Najwyraźniej były dziekan wydziału prawa na Catholic University of America przejechał się na romansie z administracją prezydenta Obamy.

60-letni Kmiec jest katolikiem. Pracował jako doradca republikańskich prezydentów: Reagana i Busha. Kierował wydziałem prawa na Catholic University of America w Waszyngtonie. Dlatego wielu było zszokowanych poparciem, jakiego udzielił Barackowi Obamie, gdy ten starał się o fotel prezydenta USA. Stwierdził wówczas, że choć nie zgadza się z demokratycznym kandydatem w sprawie dopuszczalności aborcji, to jednak znajduje z nim wspólny język w wielu innych sprawach, np. zwalczaniu ubóstwa.

W uznaniu zasług Douglasa Kmieca dla nowej administracji Obama chciał go wysłać na placówkę dyplomatyczną do Watykanu. Według przyjętego w całym świecie zwyczaju, kandydatura na ambasadora konsultowana jest poufnie z państwem przyjmującym. Stolica Apostolska musiała odnieść się z dezaprobatą do tej kandydatury. W tamtym okresie przypominano niezgodne z nauczaniem Kościoła wypowiedzi Kmieca na temat wykorzystywania zarodkowych komórek macierzystych oraz legalizacji związków homoseksualnych. W efekcie, zamiast do Watykanu, Douglas Kmiec trafił na Maltę. – Prezydent liczy, że Kmiec będzie kontynuował swoje wysiłki na rzecz dialogu międzywyznaniowego – mówił wówczas rzecznik Białego Domu.

Współpraca ambasadora z centralą w Waszyngtonie nie układała się najlepiej. Zawodowi dyplomaci najwyraźniej nie znajdowali wspólnego języka z człowiekiem, który nie miał wcześniej doświadczeń w tego rodzaju służbie. Kontrola przeprowadzona w amerykańskiej placówce w Valetcie wykazała ponadto, że ambasador zajmuje się głównie pisaniem o sprawach religijnych, w tym o roli religii w dyplomacji. Takie podejście nie znalazło uznania w Departamencie Stanu. Ambasador podał się do dymisji. Wejdzie ona w życie 15 sierpnia.

Od redakcji: Douglas Kmiec popełnił dwa błędy. Po pierwsze, odszedł od nauczania Kościoła w ważnych sprawach moralnych. Po drugie, związał się z administracją Obamy, której priorytety mieszczą się w tym, co Jan Paweł II nazywał kulturą śmierci. Być może prof. Kmiec miał dobre intencje. Może próbował – jak wielu przed nim – zrobić coś dobrego, wchodząc w środowisko, z którym nie do końca się zgadza. Jeśli tak, to zapomniał o prostej mądrości, która mówi, że jeśli się wrzuci śliwkę do szamba, to dżemu z tego nie będzie. /jd/

« 1 »

jd