90. urodziny Tadeusza Różewicza świętowało we Wrocławiu 8 kwietnia Biuro Literackie. A powinien je obchodzić cały kraj. Bo to najwybitniejszy, obok Wisławy Szymborskiej, polski poeta ostatniego stulecia.
Na większe fetowanie jest jeszcze szansa, bo autor „Niepokoju” urodził się 9 października. Sam jubilat nie przyszedł na spotkanie w Instytucie im. Jerzego Grotowskiego, gdzie odbywał się wieczór promujący „Dorzecze” – nową antologię jego wierszy. Można było pomyśleć, że w ten sposób dystansuje się do upływającego czasu, a może też sytuacji, jaka wytworzyła się wokół jego twórczości. Bo niewątpliwie książki tego klasyka powinny być dostępne w każdej, nawet najmniejszej księgarni. I to w różnych edycjach – od wydań kieszonkowych po oprawne w skórę. – Wiersze Wisławy Szymborskiej można kupić wszędzie, Różewicza trzeba szukać – mówili poeci, którzy przyjechali promować antologię złożoną z wybranych i komentowanych przez siebie tekstów twórcy „Kartoteki”.
Wieczór, podczas którego Ewa Lipska, Bohdan Zadura, Wojciech Kass, Krzysztof Kuczkowski i 20 innych autorów czytało wiersze Różewicza, potwierdził, że jego twórczość jest, jakby powiedział Josif Brodski – siłą napędową współczesnej polskiej poezji. W dołączonym do publikacji filmie, wyreżyserowanym przez Jolantę Kowalską i Artura Bursztę, redaktorzy antologii opowiadają, co wzięli z Różewicza. – To szkoła poezji współczesnej, którą powinien przejść każdy polski poeta. Jeśli tego nie zrobił, błądzi po omacku – stwierdził Wojciech Bonowicz. Bogusław Kierc przyznał, że zawdzięcza Różewiczowi lekcję powściągliwości, dystansu do siebie, poczucia humoru i pozbywania się strachu przed śmiesznością.
Ewa Lipska, znająca poetę z czasów, kiedy odwiedzał Jerzego Nowosielskiego w Krakowie, już poza filmem powiedziała, że duże wrażenie wywarły na niej zwłaszcza pierwsze, rewolucjonizujące znany dotąd model pisania, jego tomy. Wydawca Różewicza – Jan Stolarczyk, który spotyka się z poetą przynajmniej raz w tygodniu, zdradził, że jubilat nie wziął udziału w wieczorze, bo jest przeziębiony. – Po prostu sąsiedniego dnia mocno chrypiał – powiedział w kuluarach. – Zresztą on już rzadko z kimś się spotyka. A jednak dopóki pisze, wciąż na nowo spotyka się z nami. A to dla czytelników ważny powód do radości.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych