Kardynał nominat Grzegorz Ryś w rozmowach z "Gościem Niedzielnym"

Papież Franciszek ogłosił listę nowych kardynałów, których kreuje 30 września. Wśród nich znalazł się metropolita łódzki, abp Grzegorz Ryś. Kardynał nominat wielokrotnie udzielał wywiadów "Gościowi Niedzielnemu". Wybraliśmy kilka najciekawszych myśli.

W związku z pracą naukową 30 lat temu mieszkałem w Anglii. Przebywałem przy parafii, gdzie Komunia św. była roznoszona chorym do domów codziennie. To mnie zachwyciło. Tymczasem chorym w Polsce najczęściej zanosi się Pana Jezusa w pierwsze piątki miesiąca, a w niektórych parafiach w niedziele. Czy to wystarcza ludziom, którzy przez całe swoje życie regularnie przystępowali do Komunii św., a bywa, że przychodzili do kościoła codziennie? Eucharystia nagle i z powodów od nich niezależnych przestaje być ich codziennym pokarmem. Wielu wiernych, pod koniec życia unieruchomionych w domach, w łóżkach, wyczekuje Pana Jezusa, chce Go przyjmować częściej niż raz w miesiącu. Ideałem jest więc, by księża docierali do nich codziennie, ale to nie jest możliwe.

Trzeba jednak zrobić wszystko, co w naszej mocy, by osoby, które mogą odwiedzać chorych z Panem Jezusem, robiły to. I to jest główna rola szafarzy nadzwyczajnych: noszenie Komunii do osób chorych.

Dla dobra Kościoła powinniśmy dbać, by szafarzy było coraz więcej.

W rozmowie z Agatą Puścikowską, "Nie walczmy z dobrymi rozwiązaniami", GN 24/2023


Jeśli postrzegamy Kościół przede wszystkim przez pryzmat instytucji, procedur, struktur, utartych schematów działania, form liturgicznych, form pobożnościowych, czy przez pryzmat nadużywanego często pojęcia „wartości chrześcijańskie” – wtedy łatwo jest wiarę urzeczowić. To jest bardzo niebezpieczne, bo redukuje wiarę do ideologii.

A wiara jest relacją między osobami, musi być relacją z Bogiem i musi być relacją z ludźmi. Cały entuzjazm misyjny bierze się ze spotkania z żyjącym Panem. Jeżeli tego nie ma, to nie ma żadnej misji.

To nie jest tak, że Piotr i Jan poszli na misję po tym, jak spotkali Marię Magdalenę, która im coś opowiedziała, tylko poszli na misję, gdy spotkali żyjącego Jezusa. To doświadczenie zmartwychwstałego Pana, który żyje dzisiaj, a nie który tylko wyszedł z grobu 2000 lat temu, jest kluczowe dla funkcjonowania Kościoła. Jeżeli tego nie ma, to opowiadamy historie, kłócimy się o różne rzeczy, ale nie głosimy Ewangelii. I na szczęście jest w Kościele w Polsce wielu ludzi, którzy mocą takiego doświadczenia spotkania z żyjącym Jezusem podejmują rozmaitą aktywność misyjną, także w naszym kraju.

W rozmowie z Jackiem Dziedziną, "Święty ma się z czego spowiadać", GN 14/2023  


Myślę, że jesteśmy w takim momencie, w którym Duch Święty nas wzywa, żebyśmy wszędzie, gdzie tylko się da, odklerykalizowali Kościół. Kościół w ogóle nie powinien być klerykalny.

Musimy patrzeć uważnie, gdzie są te miejsca, w których ksiądz jest absolutnie niezastąpiony i musi tam służyć, a gdzie te, w których człowiek świecki,  wypełniony odpowiednimi darami Ducha Świętego, może podjąć posługę.

Tego właśnie uczymy się w Kościele synodalnym. Ta synodalność nie jest od tego, żeby sobie usiąść raz na miesiąc w małym zespole i podyskutować o Kościele. Tu chodzi o współodpowiedzialność, o komunię w działaniu. Świecki dyrektor Caritasu to pierwsza taka zmiana. Za nią pójdą następne, ale zachowam je jeszcze dla siebie. 

W rozmowie z Agnieszką Huf, "Abp Ryś: Kościół nie powinien być klerykalny" gosc.pl 25.10.2022 



Kolejna próba poprawiania Pana Boga, który według nas działa w sposób niepedagogiczny. Ludziom wydaje się, że przez samą sprawiedliwość człowiek się zmieni. Nie! Sprawiedliwość jest dla satysfakcji tego, który ją wymierza. Człowieka zmienia doświadczenie miłości i miłosierdzia. W Wielki Wtorek poruszyło mnie, że Ewangelia w liturgii dnia była „pokrojona”. Liturgiści wyjęli z niej dwa wersety. Dziura w tekście powstała, bo z czytania wyrzucono… ogłoszenie przykazania miłości. Jest zapowiedź zdrady Judasza i jego wyjście w noc z Wieczernika, a zaraz potem zapowiedź zaparcia się Piotra. Wycięto to, co jest między tymi wydarzeniami: „Miłujcie się wzajemnie”. Jak ważny jest ten kontekst! Między zdradą a zaprzaństwem jest ogłoszenie przykazania miłości. To jest odpowiedź Jezusa na kruchą kondycję uczniów.

Powtórzę: łatwiej nam iść za swoimi ideami i obrazami Pana Boga, niż zobaczyć Go takiego, jaki jest. Bazujemy na naszym doświadczeniu, powtarzamy: „Chcesz pokoju, szykuj się do wojny, i nie chodzi o to, by doświadczenia te przekreślać, ale o to, by przyjąć, że Ewangelia prowadzi nas do czegoś więcej. To „więcej” jest objawione w Jezusie Chrystusie. A my za wszelką cenę chcemy Go poprawiać.

Jaki skandal wywołał pomysł, by stacje Drogi Krzyżowej w Koloseum przygotowały rodziny ukraińska i rosyjska. Okazuje się, że nie mogą nawet razem nieść krzyża, bo pachnie to awanturą. A to czysta Ewangelia! „Módlcie się za nieprzyjaciół, za tych, którzy was prześladują”. Jaki pokój można przywrócić, odrzucając te słowa? Budując między tymi narodami mur sięgający nieba?

W rozmowie z Marcinem Jakimowiczem "Nie poprawiaj Pana Boga", GN 16/2022 


Nie odważę się wymienić jednego zawirowania czy zakrętu. Można prześledzić całą historię Kościoła i zachwycić się tym, w jaki sposób – raz po raz – Bóg wyprowadzał go na prostą. Pierwszy bolesny zakręt? W połowie III wieku w trakcie krwawych prześladowań za Decjusza wielu chrześcijan zaparło się wiary i po raz pierwszy w dziejach Kościoła pojawiła się masowa apostazja. Poważnym wyzwaniem były wieki XII i XIII – czas radykalnych „ruchów ubogich” – i odpowiedź, którą przynieśli pospołu Franciszek, Dominik i papież Innocenty III (który zatwierdził ich funkcjonowanie w Kościele). Dramatycznym okresem był wiek XIV, kiedy w Kościele zachodnim doszło do schizmy. Najpierw było dwóch, potem trzech papieży, a biedni wierni kompletnie gubili się w tym, który z nich jest „ważny”. Sama zaś schizma była nie tyle przyczyną, ile objawem kryzysu konstrukcji Kościoła, zredukowanego do modelu „monarchii papieskiej”: maksymalnie scentralizowany Kościół przestaje być wspólnotą, komunią. Takie kryzysy dotykały Kościoła regularnie: reformacja, wojny religijne (aż po wojnę trzydziestoletnią), rewolucja francuska, wiek XIX, gdy tworzyła się liberalna Europa, a Kościół nie miał najmniejszego zamiaru podjęcia z nią jakiegokolwiek dialogu (kryzys ten zamknął dopiero Sobór Watykański II), tąpnięcia wieku XX… Można wymieniać i wymieniać, ale co z tego wynika?

Każde pokolenie ma swoje wyzwania. Mogę się jedynie cieszyć tym, że skoro Pan Bóg okazał się mocniejszy w wiekach III, XV, XIX, i XX, dlaczego nie miałby być równie mocny i dziś? Dlaczego dziś nie miałby trzymać w dłoni swego Kościoła?

W rozmowie z Marcinem Jakimowiczem "Troszkę pokory", GN 49/2019, 


Jasna Góra ma najmądrzejszy obraz maryjny w Polsce. Mówię to, mając świadomość, że narażam się wielu ludziom. To jest obraz od początku do końca chrystocentryczny. Maryja pokazuje jednoznacznym gestem na Jezusa. Odkryłem w tym roku, że na wielu innych ikonach typu Hodegetria prawa ręka Maryi wskazuje księgę, słowo Boże. Maryja Jasnogórska wskazuje wprost na twarz Jezusa.

Drogą jest Słowo, które jest wcielone. To niesamowicie ważne, bo jeśli jest wcielone, to znaczy, że jest możliwe: do spełnienia, do przeżycia, do wykonania.

Mój mistrz, ks. Jan Kracik, mawiał, że gest prawej dłoni Maryi wskazującej na Jezusa streszcza wszystkie mariologie.

W rozmowie z Marcinem Jakimowiczem "Koronowana Służąca", GN 33/2017 


Mamy do czynienia z tajemnicą. Teraz widzimy niejasno, w zwierciadle, wtedy poznamy twarzą w twarz. Święty Paweł nie bez powodu użył porównania do zwierciadła. Zwierciadła w tamtych czasach były raczej wątłej jakości, bo rzadko były zrobione ze szkła, najczęściej był to jakiś polerowany metal, więc zniekształceń w odbijanym obrazie było bardzo dużo. Nie da się całego Objawienia zamknąć w jednej kategorii. Mamy odwagę mówić wiele rzeczy o Panu Bogu. Mówimy na przykład o Bogu: Ojciec – i nakładamy najczęściej na to wszystkie obrazy ojcostwa, jakie mamy z własnego doświadczenia. Mówimy: jeden z w trzech Osobach – ale mamy poczucie zderzania się z trudną tajemnicą.

Eucharystia, która jest najważniejszym miejscem spotkania z Bogiem na ziemi, odsłania i jednocześnie zasłania Boga. Musimy pogodzić się z tajemnicą, także w pytaniu o nową ziemię i nowe niebo. 

W rozmowie z Jackiem Dziedziną "Mamy czas", GN 47/2014 


Znamy ten dokument z odpisu, oryginał się nie zachował. Jak sądzę, są dwie ważne intencje Mieszka, które kryją się za tym dokumentem. Pierwsza to chęć pozyskania własnej organizacji kościelnej z metropolitą, druga – chęć legitymizacji własnej władzy w kontekście nowej religii. Nie musiało to od razu oznaczać korony królewskiej, choć pewnie był to dalekosiężny cel tych zabiegów. Ale nawet bez korony Mieszko uzyskiwał w ten sposób umocnienie swojej władzy w autorytecie św. Piotra.

To znaczyło bowiem, że to państwo jest własnością Piotrową i z jego nadania władca czerpie legitymację do swoich rozmaitych prerogatyw. Chodziło w tym wypadku bardziej o wymiar ideowy niż praktyczny. Papiestwo w tym czasie nie stanowiło bowiem żadnej znaczącej siły. Natomiast wizja władzy sprawowanej jakby z nadania św. Piotra to znowu jest wizja karolińska. Wśród Karolingów kult tego świętego był ogromnie ważny. W tym przekazie kolejni władcy frankońscy byli przedstawiani jako należący do rodziny św. Piotra. Byli ludźmi, nad którymi miał on władzę bezpośrednią.

W tym sensie należy widzieć „Dagome iudex” – jako dokument legitymizujący chrześcijańskiego władcę Mieszka. Sens bowiem jest taki, że polski władca otrzymuje teraz swoje państwo z nadania św. Piotra.

W rozmowie z Andrzejem Grajewskim "Nasze DNA", GN 16/2016

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Redakcja